wtorek, 30 sierpnia 2016

Minimalizm wychodzi mi bokiem, chociaż nadal uważam, że jest super

Minimalizm jest modny. W modzie, we wnętrzach, w życiu. I mimo iż, przepraszam, nie mogę już patrzeć na to słowo, to jednak sama uważam się za minimalistkę i do minimalizmu dążę. I mimo to, najbliższe kilka godzin mam zamiar spędzić z książką Katarzyny Kędzierskiej Chcieć mniej. I mimo iż minimalizm, odmieniany przez wszystkie przypadki, zwyczajnie mnie drażni, mam wrażenie, że nie będą to godziny zmarnowane.




Dlaczego? 

Przede wszystkim ciekawi mnie, w jaki sposób inni weszli na ścieżkę minimalizmu. Być może stało się to nagle, kiedy z niedomykającej się szafki wypadła im na głowę cała sterta nigdy nie noszonych ubrań. Albo wtedy, kiedy stwierdzili, że wykreślenie jednego zrealizowanego zadania z kalendarza wcale nie zmniejszyło otaczającego ich chaosu i bałaganu.

Jesteście ciekawi, jak było u mnie?

Bardzo prosto. 

Kiedy poszłam do pracy i zaczęłam zarabiać na swoje utrzymanie, w którymś momencie stwierdziłam, że mi nie starcza. Co ciekawe, mieszkałam wtedy z rodzicami, więc nie interesowała mnie jeszcze większość rachunków i wydatki związane z jedzeniem. - Co się stało z moimi pieniędzmi? - pytałam samą siebie, zaglądając na konto.

I co? I nagle okazało się, że pieniądze wcale nie wyparowują w tajemniczych okolicznościach i że nikt mnie nie okrada. Po prostu wydawałam je na mnóstwo drobnych rzeczy... tak drobnych, że nie zwracałam na nie uwagi i właściwie średnio rejestrowałam, że w ogóle je kupiłam. 

Balsam do ciała, nowa szminka, kino, gazeta, jedzenie na wynos, książka, bluzka z wyprzedaży, piąta para butów w jednym sezonie, lakier do paznokci, batonik, kolczyki, czekolada, guma do życia, apaszka, świeczka...  

I tak dalej. Nic konkretnego, ale drobne kwoty, po zsumowaniu, przestawały być drobne. Sporo o tym pisałam zaraz na samym początku, kiedy blog dopiero raczkowałam. Robiłam sobie wtedy miesiące, w których nie kupowałam np. książek albo kosmetyków - więcej do poczytania TUTAJ i TUTAJ.

To, że pieniędzy można nie wydać, tylko... rozmienić na drobne czy jak to inaczej ująć, było dla mnie wielkim odkryciem i pierwszym krokiem w stronę tego, aby kupować mniej i w sposób bardziej przemyślany.

Kolejnym krokiem milowym okazała się myśl, która zaświtała mi kilka lat temu w... kolejce do kasy. Uświadomiłam sobie bowiem, że tak naprawdę płacę nie tylko pieniędzmi, ale swoim czasem. Nie robiłam wtedy jakiś szczegółowych kalkulacji, ile godzin muszę pracować, aby kupić sobie np. nowy numer ulubionego pisma czy kolejne perfumy. Wystarczyła mi myśl, że:

nie bardzo lubię swoją pracę - aby zarobić pieniądze na wspomniana gazetę czy perfumy muszę w niej spędzić określoną ilość czasu - wolałabym nie mieć tej rzeczy, za którą właśnie płacę, żeby nie musieć siedzieć w pracy - rzecz przestawała być dla mnie pociągająca.

I tak to się zaczęło. Bardzo pomocna okazała się także myśl, że nie ma siły: nie kupię wszystkiego, co mi się podoba, tym bardziej, że co chwila będzie pojawiało się coś, co znowu mi się spodoba i znowu będę chciała to mieć. Przestałam się nakręcać na kupowanie. 

A jak to było u Was? Przyjaźnicie się z minimalizmem? :)

16 komentarzy:

  1. Przyjaznimy, oczywiście. Ale na wysłanych warunkach. Czyli te wszystkie piękne idee i gornolotne mysli dostosowuje do siebie. I w większości przypadków pytam siebie czy dana rzecz jest mi naprawdę potrzebna. Zazwyczaj nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś "głupiałam" gdy widziałam słowo "sale" i w ogóle żyłam bez świadomości, że wydaję pieniądze bezsensownie, bo nawet te ciuchy nie pasowały do mojej figury i do siebie. Co miesięczny abonament zmieniłam na czterokrotnie niższy, auto na bardziej ekonomiczne, odnalazłam swój styl i poprzestaję na tym co mnie zachwyca.
    Na pewno swój udział miała w tym Ajka :)

    Mam rodzinę nie mogę sobie pozwolić na szastanie pieniędzmi, do tego jeszcze życie przyjemniejsze jest gdy się można dzielić z innymi.
    Złoty środek i to co powiedziała Katarzyna Miller - pieniądze muszą być w ciągłym ruchu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na razie jestem w fazie zainteresowania minimalizmem. A właściwie to po prostu chcę ograniczyć kupowanie. Na razie idzie mi powolutku, bo jestem podatna na reklamę i lubię robić zapasy (jak kupię ten płyn do prania, który jest na promocji to już do końca roku nie będę musiała nic kupować...).

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam chyba minimalizm we krwi, aczkolwiek podzielam opinię, że jest to temat wszędzie omawiany, aż do znudzenia. ;) Osobiście nie jestem nakręcona na kupowanie ciuchów, ale za to uwielbiam zakupy kosmetyczne. Choć i z tym od dłuższego czasu przystopowałam (całe szczęście) - zrobiłam spis wszystkich kosmetyków (pielęgnacyjnych) w Excelu, z podziałem na kategorie: balsamy, szampony, odżywki, pod prysznic, pielęgnacja twarzy, itp itd. Umieszczam tam zarówno produkty aktualnie używane, jak i te czekające na swoją kolej. Gorąco polecam utworzenie takiego spisu, w Excelu lub w Wordzie - regularnie zaglądam do tej listy i ją aktualizują, a więc widzę czarno na białym, że np. balsamy nie są teraz czymś, na co powinnam wydawać pieniądze. Teraz wizyty w Rossmannie są bardziej przemyślane i rzadsze. No i zawsze dwa razy się zastanowię zanim coś kupię. ;)
    Niestety dużo $ idzie też na słodycze... codziennie coś i tworzy się konkretna suma pod koniec miesiąca...pół biedy, gdyby były to pieniądze wydane na coś zdrowego, ale w takiej sytuacji są to pieniądze wyrzucone w błoto...

    OdpowiedzUsuń
  5. Och tak! Mocno przyjaźnimy! I mocno do niego dążymy. Jest o nieeebo lepiej niż kiedyś, ale minimalistką się nie nazwę, bo nie jest on jeszcze u mnie naturalny. Mam nadzieję, że kiedyś wejdzie w krew tak, że nie będę musiała się kontrolować i myśleć (z drugiej storny czy to możliwe w dzisiejszych czasach)??? A pracować nad minimalizmem zaczęłam, gdy przeprowadzałam się do nowego mieszkania, swojego , niewynajmowanego.Postanowiłam, że wszystko będzie miało swoje stałe, nie tymczasowe miejsce i że czas pozbyć się staroci...stert ubrań, gadżetów itp... I tak trwa to do dziś, że myślę, kontroluję się (czasem zaszaleję i mi się to nie uda, ale pogodziłam się z tym i tak jest ok), no i raz na jakiś czas (przeważnie przy większym sprzątaniu lub przy wymianie garderoby na przełomie pór roku) robię przegląd wszystkiego i ... wyrzucam, selekcjonuję, wyrzucam. Cieszę się, że nauczyłam się nie mieć przy tym sentymentów;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama u siebie ostatnio poruszyłam ten temat. A zaczęło się od niedomykających się drzwi w szafie... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja niestety momentami jestem aż nadto minimalistyczna- ciężko mi kupić cokolwiek bez przeliczania mimo iż mnie na to stać :-P Ale pracuję nad tym ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem minimalistą od urodzenia. Już w dzieciństwie wystarczyło mi kilka zabawek, a nie kilkaset;)
    Minimalizm często jest pozytywny. Lubię porządek, lubię mieć wokół siebie czysto, lubię mieć mniej gadżetów niż więcej. W ten sposób oszczędzam trochę pieniędzy i jestem dobrze zorganizowany.
    Ale minimalizm czasami może przekształcić się w skąpstwo i czasami to u siebie zauważam. Staram się z tym walczyć.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię bloga Kasi i nieraz na Simplicite zaglądam :) Pomysł na książkę o minimalizmie, całkiem ciekawy. Jeśli będzie w takim klimacie jak blog, to z pewnością trafiona pozycja książkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wyrobienie nawyków pomoże być fit i zdrowym :)

    OdpowiedzUsuń
  11. zawsze wolałam mieć czegoś mniej a konkretnych rzeczy, dlatego książka pasuje do mojej osobowości

    -------------------------------------------------------------------------------

    http://bit.ly/2dNR0P6

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie to byla przeprowadzka do rodzinnego domu. Otworzyly mi sie czy na to ile tak naprawde rzeczy posiadam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przy minimaliźmie łatwiej mi się żyje i bałagan trudniej zrobić ;-) Stopniowo wprowadzam opcję minimum, na przykład w łazience pozbyłam się wielu kosmetyków ale mogłam to zrobić bo znalazłam inne, jedno rozwiązanie filtr prysznicowo-kąpielowy z systemem kdf - zamiast kilku odżywek mam teraz jedno rozwiązanie na suchą skórę które działa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oryginalny wpis, wielkie dzięki dla autora. Minimalizm to pojęcie względne, każdy ma chyba własne pojęcie minimalizmu. Ciągle się uczę aby zminimalizować swoje życie i wszystko to co mnie otacza.

    OdpowiedzUsuń
  15. super wpis, a książkę chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...