niedziela, 29 grudnia 2013

10 kroków (które zrobiłam!) ku fajniejszemu życiu (cz. 2)

Dziś druga część postu w którym dzielę się małymi krokami, dzięki którym moje życie stało się bardziej uporządkowane, mniej w nim pośpiechu i chaosu, więcej czasu zaś na to, co lubię najbardziej. 


piątek, 27 grudnia 2013

10 kroków (które zrobiłam!) ku fajniejszemu życiu (cz.1)

Nie ukrywam, że z tego postu jestem dumna. Nie przedstawiam bowiem listy rzeczy, które można zrobić, żeby mieć fajniejsze życie. Przedstawiam listę rzeczy, które zrobiłam i robię - a to kolosalna różnica! :)



czwartek, 26 grudnia 2013

Postanowienia noworoczne - nie robię! :)

W tym roku nie czuję dumy patrząc na moją listę postanowień na 2013 rok

W lutym skręciłam nogę... brzmi niewinnie, ale tak naprawdę od lutego do sierpnia wszystko kręciło się wokół kolejnych wizyt u ortopedy, rehabilitacji i strachu, czy przypadkiem nie czeka mnie rekonstrukcja wiązadeł. Wszystko inne zeszło na dalszy plan a przy okazji okazało się, że... w okolicach połowy roku straciłam zainteresowanie dla tych rzeczy, o których marzyłam w styczniu.


sobota, 21 grudnia 2013

Beata Jałocha (Kto mnie inspiruje - cz. VI)

W maju o Beacie usłyszał chyba każdy. Wszak obok informacji, że samobójca skacze z siódmego piętra i spada na młodą fizjoterapeutkę przerywając jej rdzeń kręgowy nie można przejść obojętnie. 


czwartek, 19 grudnia 2013

Szał na ćwiczenia - trochę motywacji ode mnie :)

Kiedy weszłam dziś do księgarni, znajoma Pani z Księgarni zapytała, czy szał na ćwiczenia trwa u mnie nadal. Ano trwa i ma się świetnie! - odpowiedziałam.


niedziela, 15 grudnia 2013

Filmowa uczta - dosłownie! (Przepis na lasagne, tartę limonkową i trufle)

Kiedy półtora miesiąca temu pisałam o książce pt. Kuchnia filmowa Pauliny Wnuk zapowiadałam, że powstanie również wpis z przepisami z tej pozycji. Dziś spełniam obietnicę: przed Wami tarta limonkowa z Dextera, lasagne kota Garfielda oraz trufle z filmu Czekolada.


wtorek, 10 grudnia 2013

Mój własny Plan Minimum, czyli Absolutnie Podstawowe Strategie Życiowe

Kiedy układałam dzisiejszy wpis w głowie... przez chwilę wahałam się, czy w ogóle go publikować. Moje Absolutnie Podstawowe Strategie Życiowe wydały mi się bowiem tak proste, że aż banalne. A jednak! Innych nie wymyślę :)


czwartek, 5 grudnia 2013

Kosmetyczne hity za mniej niż 10 zł

Takie kosmetyki lubię... taniutkie, a przy tym naprawdę dobre! Oto pięć moich kosmetycznych hitów, za które zapłaciłam mniej niż 10 zł.

środa, 4 grudnia 2013

Czy jesteś uzależniony od jedzenia?

A kto nie jest? - chciałoby się odpowiedzieć na pytanie zadane w tytule. Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że większość osób ma taki lub inny problem z jedzeniem. U niektórych jest to jedzenie pizzy trzy razy w tygodniu (chociaż, oprócz tego, normalnie trzymają dietę), u innych (w tym u mnie) problem nazywa się "czekolada". Można nas nazwać nałogowcami? Hmm...

wtorek, 3 grudnia 2013

Celebrity Workouts - fitnessowe wyzwanie grudniowe!

Celebrity Workouts - czyli ćwiczenia, które chodziły za mną od dawna, a za które nie bardzo chciało mi się zabrać. 21 filmików, każdy z nazwiskiem gwiazdy w tytule, do wykonania w grudniu, jako "bonus" do treningu na siłowni. Spróbujemy? :)



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Muffinki, pasta, zupa - czyli garść przepisów!

Nie chce mi się ostatnio gotować. Dopadło mnie kulinarne lenistwo i najchętniej jadłabym tylko serki light, kanapki z pomidorem i owsiankę, czyli wszystko to, co przygotowuje się błyskawicznie. Ale że nie samym serkiem, kanapką i owsianką żyje człowiek... to od czasu do czasu coś tam jednak dobrego przygotuję. Ostatnio była to pasta z ciecierzycy i marchwi, zupa z soczewicy oraz owsiane muffiny z żurawiną.



niedziela, 1 grudnia 2013

Gwiazdy na siłowni, czyli jak się nie ubierać :)

Dzisiejszy wpis proszę potraktować z przymrużeniem oka. Zaczęło się od zabawnego zdjęcia Lady Gagi uprawiającej jogę w dość awangardowym stroju. A potem znalazłam jeszcze kilka perełek... które nieco poprawiły mi humor :)


wtorek, 26 listopada 2013

Zrobisz tak? Bo ja na pewno nie :)

Możliwości ludzkiego ciała nie przestają mnie zadziwiać. Szczególne upodobanie mam do jogi, której niektóre pozycje sprawiają, że przecieram oczy ze zdziwienia. Ja wiem... lata praktyki, godziny na macie, nic nie przychodzi od razu. Ale kiedy patrzę na niektóre zdjęcia, po prostu ciężko mi sobie wyobrazić, że mogłabym zrobić coś takiego ze swoim ciałem. 


poniedziałek, 25 listopada 2013

Siłownia? Najlepsze, co mogłam dla siebie zrobić!

Szczerze? Uważam, że nie ma sensu bić piany nad tym, co lepsze: trening w domu czy siłownia. Ważne, żeby w ogóle ćwiczyć. Ja po roku ćwiczeń w domu zdecydowałam: idę na siłownię! Moje wrażenia po trzech tygodniach? Proszę bardzo! :)



środa, 20 listopada 2013

Zasada jednej minuty + jeszcze jedna :)

Ostatnio dość często pojawiają się u mnie wpisy inspirowane tekstami znalezionymi na ulubionych blogach. Nie inaczej będzie dziś. Tym razem tekst Uli skojarzył mi się z tym, co sama od miesiąca wprowadzam w życie.

poniedziałek, 18 listopada 2013

wtorek, 12 listopada 2013

Plan minimum, czyli absolutnie podstawowe strategie życiowe

Joan Borysenko jest psychologiem klinicznym, od lat zajmuje się związkami ciała i umysłu oraz wpływem emocji na funkcjonowanie układu odpornościowego. Ceni się ją jako specjalistkę od radzenia sobie ze stresem, prowadzi wykłady o zdrowiu fizycznym i duchowości kobiet, pracuje również jako nauczycielka jogi i medytacji. No i pisze książki - jedną z nich właśnie czytam. 



wtorek, 5 listopada 2013

Nie podstawiaj sobie nogi głupimi przekonaniami!

Wracając wczoraj z siłowni (tak, tak, chwalę się tym faktem wszem i wobec, ale jestem z siebie ogromnie dumna, że w końcu się zdecydowałam), rozmyślałam sobie radośnie o tym... dlaczego przez wiele lat byłam na tyle głupia, że pewnych rzeczy nawet nie spróbowałam. No i wiem dlaczego!


sobota, 2 listopada 2013

czwartek, 31 października 2013

"Kuchnia filmowa" Pauliny Wnuk - moja opinia o książce

Przybyło mi ostatnio kilka nowych książek związanych, ogólnie mówiąc, z kulinariami (plus jedna zupełnie z tą tematyką niezwiązana). Dwie z nich wybitnie zasługują na uwagę. Pierwsza to książka Łukasza Łuczaja, który pokazuje, jak np. zrobić cukierki z tataraku. O drugiej, która urzekła mnie w 99 procentach, możecie przeczytać poniżej.

wtorek, 29 października 2013

Jesienne smaki, czyli czym się aktualnie zajadam (cz.2)

Myślę, że nie jestem w tym osamotniona: wraz ze zmieniającymi się porami roku, zmieniają się moje upodobania kulinarne. Dziś kolejna porcja jesiennych, kulinarnych inspiracji. Takie smaki zdecydowanie w tej chwili odpowiadają mi najbardziej!



poniedziałek, 28 października 2013

Jessica Smith - z nią ćwiczy mi się (ostatnio) najlepiej!

Ach, tęsknię za tymi czasami, kiedy uwielbiłam ćwiczyć w domu. Niestety: rozpuściłam się latem, kiedy to mogłam pojeździć na rowerze czy iść na rolki i teraz na samą myśl o odpaleniu jakiegoś filmiku dostaję dreszczy. No, chyba, że zaplanuję sobie ćwiczenia z Jessicą Smith.


środa, 23 października 2013

wtorek, 15 października 2013

Dla zwolenniczek surowej diety - książka do wzięcia! :)

Wiem, że surowa dieta ma wielu zwolenników - ja, stety bądź niestety, do nich nie należę. Dlatego też postanowiłam posłać w świat książkę, z której nie korzystam, a która na pewno się komuś spodoba.


poniedziałek, 14 października 2013

czwartek, 10 października 2013

Zjedz to teraz! Rozgrzewające dania, które najlepiej smakują jesienią :) (cz.1)

To oczywiste, że jesienią gotuje się inaczej niż latem. Nie wiem jak Wy, ale mi najbardziej smakują teraz rozgrzewające zupy i wszystko, co zawiera imbir, czosnek, chilli. Dziś kilka takich przepisów: na dania, która kojarzą się mi się jesiennie :)


środa, 9 października 2013

Pochwała rutyny i codziennych rytuałów

Do napisania dzisiejszego tekstu skłonił mnie fragment książki mojej ulubionej Dominique Loreau Sztuka sprzątania. Wbrew pozorom nie jest to pozycja tylko o tym, jak zaprowadzić ład w swojej przestrzeni. To głównie rzecz o tym, jak zaprowadzić porządek w swoim życiu i myślach.


poniedziałek, 7 października 2013

Zamiast poniedziałkowego I love Mondays: O czym będzie ten blog?

Od pewnego czasu można zaobserwować mały zastój na blogu. Spowodowany jest on tym, że w swoim pisaniu dość mocno się zamotałam.

Kiedy zakładałam stronę ponad rok temu, miałam prosty plan: wziąć się za siebie, zacząć wprowadzać w życie kolejne zmiany i opisać ten proces na blogu. Nie wyszło.

Po drodze pojawiło się milion innych tematów i pomysłów: sport, którego wcześniej unikałam, makijaże, które pokochałam, kuchnia i gotowanie, książki, filmy, muzyka - krótko mówiąc: wszystko i nic. Koniec z tym chaosem!



wtorek, 1 października 2013

Październik miesiącem oglądania filmów i ćwiczeń z Cassey Ho! :)

Krótko i na temat :)
Do wrześniowej akcji nauki angielskiego dokładam dwa kolejne punkty.

1. Ćwiczenia z Cassey Ho!


Według planu październikowego, który można pobrać z jej strony: KLIK
Nie ma co ukrywać: sezon na rolki, kijki i rower powoli się kończy, czas powoli przestawiać się na tryb ćwiczeń w domu. I nie wyobrażam sobie lepszego początku ćwiczeń, niż te z moją ulubioną Cassey :)

2. Filmy, filmy, filmy...



31 filmów w 31 dni października.
Część z tej LISTY, część zupełnie dowolna. 
Toż to sama przyjemność :)

Jakie macie plany na październik? :)

poniedziałek, 30 września 2013

Gdzie szukać muzycznych inspiracji?

Nie ukrywam, że wpis ten przygotowałam po to, abyście podzielili się ze mną swoimi patentami na odkrywanie nowej muzyki, nowych wykonawców. 

Jesienią i zimą zdecydowanie bardziej jestem spragniona nowych dźwięków niż latem, pewnie dlatego, że więcej czasu spędzam w domu. A że ciszę lubię umiarkowanie, stąd to właśnie o tej porze roku jestem najbardziej spragniona muzycznych wrażeń :)




Gdzie zatem szukać nowych wykonawców?
Kilka moich ulubionych miejsc:

- lastfm.pl - strona dobrze znana, na której nie tylko można podejrzeć, czego aktualnie słuchają znajomi, ale też witryna zaopatrzona jest w zakładkę "propozycje", dzięki której można znaleźć wykonawców podobnych do tych, których słuchamy najczęściej.

- Trójka! - to moja kolejna kopalnia muzycznych inspiracji. Co piątek staram się słuchać Listy Przebojów, ale uwielbiam też programy prowadzona przez Piotra Stelmacha, Annę Gacek, Agnieszkę Szydłowską czy Piotra Metza.

- Eska Rock - stacja, której nie jestem w stanie słuchać dłużej niż kilka godzin pod rząd... ale wieczorami grają nieźle! :)

- Billboard - na "gorącą setkę" zaglądam regularnie, dzięki czemu często jeszcze przed Radiem Zet wiem, co jest grane :D

Jest też kilka stron na FB, na które często wchodzę:

- Muzyka, która mnie inspiruje - sporo polskich wykonawców
- MUZA - nie wiem, jak twórcy tej strony wyszukują wykonawców, ale ja większości nie znam nawet ze słyszenia :)
- Muzyka moim życiem - ostatnio niewiele się tu dzieje, ale i tak zdarza mi się zajrzeć.
- Muzodajnia - kopalnia wiedzy o tym, jakie płyty własnie się ukazują.

A tak swoją drogą... czego słuchacie?
Linki do utworów w komentarzach mile widziane :)

czwartek, 26 września 2013

5 prostych trików, by zacząć jeść 5 posiłków dziennie

W ostatnim poście dzieliłam się z Wami moją radością wynikającą z tego, że przez miesiąc udało mi się wytrzymać bez słodyczy. W tym samym czasie, czyli 19 sierpnia, postanowiłam również skupić się na tym, żeby jeść 5 zdrowych posiłków dziennie. 

Trąbią o tym wszyscy... a ile znacie osób, którym naprawdę się to udaje? Wierzcie mi: nie jest to sprawa łatwa. Wymaga bowiem dobrej organizacji, przemyślanych zakupów i... samozaparcia w pierwszych tygodniach. 

Mnie sztuka jedzenia pięć razy dziennie (bez podjadania!), co trzy godziny prawie się udaje. "Prawie", bo czasem nie zjem pięciu posiłków, a cztery. Albo między posiłkami wpadnie mi jakaś nieplanowana kanapeczka albo soczek - no cóż, ideałów nie ma :)

Jednak po ponad miesiącu wysiłków, aby utrzymać stałe pory jedzenia i jeść zdrowo, mogę się z Wami podzielić swoimi przemyśleniami i strategiami.

Przede wszystkim:


Wymówkę "nie mam czasu" należy odrzucić od razu. W końcu stawka, o jaką tu chodzi, jest wysoka: nasze zdrowie, szczupła sylwetka, dobre samopoczucie. 

Po drugie:


Planuj zakupy
Odkąd postanowiłam, że będę jadła pięć posiłków dziennie, na zakupy chodzę z listą. Kiedy wybieram dany produkt, to konkretnie wiem po co: twarożek na kolację, banan na jutro do owsianki, a ryba na obiad. 

Zaplanuj, co zjesz później
Nie namawiam, żeby układać menu z tygodniowym wyprzedzeniem, bo to prawie nigdy się nie sprawdza. Jednak kiedy kupuję np. cukinię, to z myślą, że dziś z połówki zrobię zupę, a drugą część wykorzystam następnego dnia do placuszków. Pół kilo marchwi do muffinek,  drugie pół pójdzie do surówki. Dzięki temu można robić zakupy co drugi dzień - bardzo wygodne. 


Nie jestem fanką odgrzewania, ale... jest to podejście praktyczne. 
Zupę ugotowaną jednego dnia z myślą o obiedzie, następnego dnia dojadam na śniadanie. 
Gotuję więcej strączków, zwłaszcza takich, które należy wcześniej namoczyć. 

Z ugotowanej większej ilości grochu jednego dnia można zrobić kotlety, drugiego zaś pasztet. Podobnie jest z kaszami i ryżem. Jedna porcja jako dodatek do warzyw, następna drugiego dnia ląduje w zupie. 
W większej ilości prażę słonecznik, czy pestki dyni. W ilościach hurtowych przygotowuję sałatki, które jem przez dwa dni. 


Są dni, kiedy zwyczajnie gotować mi się nie chce. 
Co wtedy? Są potrawy wręcz stworzone na takie sytuacje.

Jajko gotuje się 3 minuty.
Twarożek można wyciągnąć z lodówki... i już!
Pokrojenie pomidora, zalanie go jogurtem naturalnym i posypanie pieprzem ziołowym to żadna filozofia.
Jabłka w piekarniku pieką się same. 
Próbowaliście ugotowanego na parze brokuła, posypanego uprażonym słonecznikiem i skropionego łyżką oliwy? Spróbujcie. 
Przekrojona na pół brzoskwinia z dodatkiem dżemu malinowego - mniam, mniam!

Ułatwiam więc sobie, jak mogę i najczęściej na drugie śniadanie i podwieczorek jem takie nieskomplikowane frykasy.


Mnie wsparła moja Mama i wtedy wszystko stało się o wiele, wiele łatwiejsze.
Ja jej śniadanie, ona mi obiad. Ja jej podsuwam rarytasy przez cały tydzień, za to w weekend mogę zapomnieć i gotowaniu.
No i jest mobilizacja! 
Bo jak to? Ona nie podjada, to ja tym bardziej :)

Tyle ode mnie, ciąg dalszy pewnie nastąpi.
I koniecznie podzielcie się swoimi sposobami na zdrowe, regularne jedzenie! 

czwartek, 19 września 2013

O tym, jak przestałam jeść słodycze - to już cały miesiąc!

Okej, okej... ja wiem. Dla niektórych niejedzenie słodyczy jest czymś oczywistym i nie mają z tym żadnego problemu. Ja, niestety, miałam.

Jak to u mnie ze słodyczami było...

Otóż było za dużo. Nie robiłabym tragedii z jednego cukierka czy paska czekolady do kawy. W końcu wszystko jest dla ludzi.
U mnie jednak słodycze były nałogiem. Mogłam nie zjeść obiadu, ale kawał ciasta z bitą śmietaną to już pokusa nie do odparcia. Tabliczka czekolady zjedzona w pięć minut? Żaden problem! Pączek z malinami do kawy? Pycha! Żelki? Żelki to nie słodycze, żelki to... żelki. I tak codziennie!

Śmiałam się, że aby wyjść z tego nałogu potrzebuję psychoterapii. No i czekałam na decyzję rządu, która zakazywałaby sprzedaży słodyczy w sklepach - wtedy miałabym szansę przestać :)

Okazało się jednak, że tak drastyczne środki nie były potrzebne.

Kończę z tym! Dzisiaj! Definitywnie!

Tak postanowiłam dokładnie miesiąc temu. 
Bez żadnych sentymentów zrobiłam listę rzeczy, których nie jem. 
Czyli: czekolada, ciastka, cukierki. 
Dalej: żelki (!), wszelkie produkty, w których jest cukier (czyli np. ketchup) lub syrop glukozowo - fruktozowy. 
Zdrowe słodycze, czyli np.ciastka owsiane również odpadły.
Herbaty i kawy nie słodziłam już wcześniej, więc miałam łatwiej.
W upały lubiłam rozcieńczyć sok owocowy wodą - z tego również zrezygnowałam.
Dodatkowo: żadnych chipsów, paluszków, krakersów itd. To co prawda nie są słodycze, ale bądźmy konsekwentni. 

Co zatem było dozwolone? 
Poszłam w zaparte: przez pierwsze dwa tygodnie nic :)
Potem zaczęłam do owsianki dodawać owoce i syrop z agawy, a do jogurtu naturalnego łyżeczkę miodu.

Złamałam się dwa razy.
Pierwszy, kiedy po jakiś trzech tygodniach poczułam, że jeśli czegoś nie upiekę, to zwariuję. Padło na muffinki - bez cukru, ale za to z polewą z gorzkiej czekolady (przepis poniżej)

Drugi raz małpiego rozumu dostałam na widok karpatki - ale dwa malutkie kawałeczki to jeszcze nie zbrodnia :)

Ok, był jeszcze trzeci raz, kiedy siłą przyzwyczajenia zrobiłam gryza chałwy. I co? A fuuuj! Za słodka! :)

Co dalej?

Oczywiście trwam w swoim postanowieniu, jednak w nieco mniej rygorystycznej formie.

Zdrowe słodycze - ok, jeśli muszę, ale tylko takie, które same zrobię. Żadnych słodkich zakupów w sklepie/cukierni! Przez miesiąc się tego trzymałam i nie zamierzam nic zmieniać.

Miód - łyżeczka do herbaty, jak najbardziej.

Owoce - tak! 

Podsumowując mój sukces: wcale nie było tak trudno! 
Po prostu: nie kupuję, nie jem, nie patrzę w ich stronę, jestem ponad to. Nie, to nie pyszny pączek, tylko kupa białej mąki i tłuszczu? Kto by to jadł?

Jednak najlepszą metodą okazało się... niemyślenie o tym, że nie jem słodyczy. Skupiłam na tym, żeby jeść 5 posiłków dziennie co trzy godziny... i to dopiero było wyzwanie, żeby wszystko ładnie rozplanować i nie podjadać!

No i dwa tygodnie dołączyła do mnie moja mama - dodatkowa motywacja.

Po miesiącu czuję się odporna na takie pokusy jak czekolada, białe Michałki czy żelki - zupełnie mnie w tę stronę nie ciągnie. Zamierzam natomiast wyspecjalizować się w zdrowych słodkościach, gdyż ja po prostu kocham piec!

Aha! Można mi pogratulować :)

Przepis na bananowe muffinki z sosem jogurtowo - czekoladowym



Składniki:

25 dag mąki pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
2 jajka
10 dag jogurtu naturalnego
25 dag zmiksowanych bananów
10 dag roztopionego masła

Sos:

tabliczka gorzkiej czekolady o wysokiej zawartości kakao
mały kubeczek jogurtu naturalnego
1 łyżeczka cynamonu

Składniki suche i mokre mieszamy w dwóch oddzielnych miskach, następnie suche dodajemy do mokrych. Masę przekładamy do foremek do pieczenia muffinek, pieczemy ok. 25 minut w temperaturze 180 stopni.

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, powoli dodajemy jogurt i cynamon. Polewamy przestudzone muffinki - i już! :)


czwartek, 12 września 2013

Kobieta i mięśnie - kontrowersyjne zestawienie?

Podobają Wam się umięśnione kobiety? Swojego czasu pisałam o Aurorze i zdania były podzielone. Co jakiś czas pokazuję mojemu Piotrkowi jakąś umięśnioną laskę i jego komentarz przeważnie brzmi: Łeeee, mięśnie nie są kobiece, chociaż ja się zachwycam i wzdycham, jakby to było pięknie, gdybym sama miała kaloryfer na brzuchu i większy biceps.

Dlaczego o tym piszę? Otóż trafiłam dzisiaj na zdjęcia pewnej dziewczyny: Julii Vins. Julia ma 17 lat, prześliczną, dziewczęcą twarz laleczki, cudowne, jasne włosy... i mięśnie ramion, jakich nie powstydziłby się Hardkorowy Koksu, przez co wzbudza zarówno zachwyt, jak i skrajną krytykę.

Obejrzałam dzisiaj chyba wszystkie zdjęcie Julii, jakie znajdują się w necie... i w zasadzie sama nie wiem, co sądzić. Julia nie jest jakiś ewenementem, można znaleźć pełno fotek, na których kobiety z dumą napinają bicepsy i widok ten opatrzył mi się na tyle, że specjalnie nie robi na mnie wrażenia.
Jednak Julia z tego zdjęcia nie chce mi wyjść z pamięci:


I jeszcze kilka ujęć:



I ostatnie:


Wszystkie zdjęcia pochodzą z TEJ strony.

Pytanie: czy to jeszcze jest ładne?
Absolutnie nie chcę oceniać tej dziewczyny, ani tym bardziej krytykować: jej ciało i może z nim zrobić co zechce.
Sama jednak patrząc na Julię stwierdzam, że z budowaniem mięśni jest chyba tak, jak z odchudzaniem: trzeba wiedzieć, kiedy przestać.

Strona Julii na FB: KLIK
Blog Julii: KLIK

poniedziałek, 9 września 2013

I love Mondays! (XV)

Cieszy mnie w tym roku jesień - i to bardzo! Zresztą: już wiosną stwierdziłam, że nie ma się co oszukiwać. Pogoda powyżej 20 stopni to, jakby nie patrzeć, w Polsce rzadkość, a przez większość czasu jednak słońca jest niewiele. W pełni uświadomiłam to sobie kupując rzeczy na wyjazd nad morze: letnie sukienki, spodenki, koszulki bez rękawów. Widok takich rzeczy porozwieszanych na wieszakach sklepowych to rzadkość, można je spotkać w zasadzie przez... trzy? cztery miesiące? A potem szybko znikają i zastępują je ciepłe swetry, szale i botki. 

Rozsądnie uznałam więc, że czas powiedzieć słonecznej pogodzie "papa". Ostatni (podobno) ciepły weekend spędziłam z Ukochanym na małej wycieczce po województwie świętokrzyskim, nałapałam witaminy D ile się dało, a teraz... a teraz zaczynam cieszyć się na długie wieczory z książką, na zupę z dyni, na ciasto marchewkowe i ciasto ze śliwkami... i inne jesienne przyjemności :)

Zresztą, patrząc na zdjęcia poniżej, jesień i nadchodząca zima wydają się naprawdę kuszącą perspektywą :)

Źródło: KLIK




Źródło: Pinterest

Zerknijcie, jak pięknie - jesiennie wygląda Styledigger... i jak pięknie prezentuje się moja ulubiona parka, Vivi i Oli - KLIK

Zaczynam też powoli dbać o to, by jesień była udana książkowo, oczywiście książek mam w planach więcej:


Pozostając w temacie: po latach wróciłam do Błękitnego zamku L.M Montgomery i książka chyba bardziej podobała mi się teraz, niż gdy byłam nastolatką.
Świetna! O tym, że marzenia się nie spełniają... tylko trzeba je spełnić samemu. Polecam! :)

Aha! Nie kupujcie wrześniowego numeru Mojego gotowania! Ja po jego lekturze wylądowałam w kuchni ze stosem papryki i toną śliwek :)


Co jeszcze?
Odkryłam dwa ciekawe blogi o bieganiu: Karoliny, Ani oraz jeden poświęcony... koktajlom! Nic, tylko trzeba przygotować któryś - KLIK.

A czego słucham? Staroci usłyszanych w filmie Przerwana lekcja muzyki.


Miłego poniedziałku! :)

wtorek, 3 września 2013

WRZESIEŃ miesiącem nauki, a jak! :)

Zajrzałam na listę moich postanowień na 2013 rok... i słodki Boże! Nie zdążę! A dokładnie 6 stycznia mądrowałam się, że co jak co, ale w tym roku solidnie się z tych moich postanowień wywiążę. Tymczasem mój wewnętrzny leń jak widać ma się całkiem dobrze... i sporo przede mną do nadrobienia. 

Stąd też wrzesień ogłaszam miesiącem intensywnej nauki.

Koniec kropka.

Na pierwszy ogień - angielski!
Pozbierałam do kupy literaturę i, proszę Państwa, nie ma zmiłuj!



Na drugi ogień: przysięgam (sama nie wiem, który raz!), że odświeżę to cholerne prawko, z czym bujam się od pięciu lat. Zrobię to!

Na trzeci ogień: założyłam, że w tym roku przeczytam 12 książek o jakimś artyście, konkretnej epoce, nurcie. Ile przeczytałam do tej pory? Zero. Okrągłe ZERO.
W tym miesiącu przeczytam chociaż dwie. Może niekoniecznie związane ze sztuką. Ale takie, po których będę mądrzejsza :)

Na czwarty ogień: "nauczyć się korzystać z jakiegoś programu do obróbki zdjęć".
No. Mogłabym się w końcu nauczyć :)

PS A jak mają się Wasze postanowienia noworoczne?



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...