środa, 28 sierpnia 2013

Jakie głupoty dałaś sobie wmówić?

Ot, luźna refleksja.

Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, przylgnęła do mnie łatka humanistki. A skoro humanistka, to wiadomo, kiepska z przedmiotów ścisłych. Uwierzyłam w to i nigdy nawet nie próbowałam zrozumieć czegokolwiek z fizyki czy chemii, że o matematyce nie wspomnę.

W tej samej podstawówce pani od plastyki zawsze stawiała mi czwórki - na zachętę i za to, że zawsze oddawałam prace. Dla mnie te czwórki to był wtedy mały dramat, ale cóż... "Ania nie ma talentu plastycznego" - usłyszała kiedyś moja mama na zebraniu i powtórzyła mi to. Przez długi czas nawet nie brałam się za jakiekolwiek DIY i inne hend mejdy święcie wierząc, że "nie mam talentu". Po latach dotarło do mnie, że przecież na plastyce... tylko rysowaliśmy. Ołówkiem, pastelami, węglem - ale zawsze to było rysowanie/malowanie. I ok: do tego daru faktycznie nie mam. Ale już do szydełkowania, decoupagu, tworzenia biżuterii - ooo, nieskromnie stwierdzam, że to potrafię całkiem nieźle. Jak więc jest z tym moim "talentem plastycznym"?

W tej samej podstawówce okazało się, że jest nogą z wf-u. Nigdy nie pokazano mi, że ruch i sport może być świetną zabawą: liczyło się tylko to, w jakim czasie przebiegnę przez płotki czy jak daleko rzucę piłką lekarską. Na długie lata zrezygnowałam więc z jakiejkolwiek aktywności fizycznej. I gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że za kilka lat z własnej, nieprzymuszonej woli będę wstawać o szóstej po to, żeby iść pojeździć na rowerze, bo to KOCHAM, popukałabym się w czoło.



Zastanawia mnie, ile z Was dało sobie wmówić, że czegoś nie potrafi/nie umie/nie ma talentu. 

Ile z Was myśli, że nie potrafi gotować, bo kiedyś zamiast super ciasta, wyszedł zakalec? 
Która z Was dała sobie wmówić, że nie potrafi prowadzić auta, chociaż prawo jazdy zdała za pierwszym razem? (Jaaaa!)
Która jest przekonana, że nie ma talentu do nauki języków, bo ktoś kiedyś zwrócił jej uwagę, że źle wymawia jakieś słowo?

Pytanie jak w tytule: jakie głupoty na swój temat dałaś sobie wmówić? Bo ja, jak tak sobie myślę, uwierzyłam w mnóstwo rzeczy - niestety... 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Dieta Mai Sablewskiej - raz jeszcze :)

Wkręciłam się ostatnio w temat... diet. Do tej pory uważałam, że jeśli będę jadła zdrowo, to na pewno nie przytyję. I pewnie miałabym rację, gdyby nie było w tym wszystkim dwóch małych "ale". 

Po pierwsze: nie ma znaku równości pomiędzy "zdrowy" a niskokaloryczny
Po drugie: jedzenie brokułów i szpinaku ma sens, owszem... ALE nie wtedy, gdy warzywa zagryzamy ciachem, pizzą lub ogromnym lodem - i tak codziennie w ostatnim czasie. 

Wyrok brzmi: siedem kilo do zrzucenia - ale o tym innym razem :P



Dziś chciałam jeszcze raz powrócić do książki Mai Sablewskiej, o której pisałam TUTAJ, a konkretnie do zasad, które stosuje celebrytka, by zachować zdrowie i szczupłą sylwetkę.
Samą Maję można lubić lub nie, natomiast nie ukrywam, że to, co mówi, jest mi bardzo bliskie.

Maja używa bowiem słowa "dieta" w bardzo szerokim znaczeniu, jako styl odżywiania na całe życie... a nie na tydzień czy miesiąc. 

Okej, chcę stracić te nieszczęsne siedem kilo, mogłabym przejść na dietę kopenhaską i przez trzynaście dni jeść na przemian jajka i brokuły zapijane kawą... tylko co potem? Bez sensu! Na wstępie odrzucam więc wszelkie monodiety, diety kapuściane, Dukany i tym podobne cuda. 

Szukam uniwersalnych wskazówek, które mogłabym stosować każdego dnia, a to, co proponuje Sablewska wydaje mi się bardzo sensowne.

Przechodząc do konkretów:

1. Zamień białe na zielone

Od tego tygodnia postanowiłam potraktować to zalecenie zupełnie dosłownie.
Po tym, jak nad morzem, za przeproszeniem, obżarłam się goframi, od poniedziałku nie zjadłam okruszka chleba, grama białego cukru i prawie zupełnie odstawiałam mleko, racząc się mlekiem ryżowym i sojowym. Efekt? Bardziej płaski brzuch, bye bye wzdęcia! :)

2. Jedz śniadanie do godziny po przebudzeniu

Ze śniadaniami nie mam najmniejszego problemu i tutaj sobie nie żałuję: kasza jaglana, płatki ryżowe, płatki owsiane, omlety z białek i warzyw - jem do syta.

3. Ostatni posiłek jedz najpóźniej o 18:00

Ta osiemnasta dla niektórych może być godziną umowną. Ja akurat chodzę spać około 22, więc ok, ale jeśli ktoś pracuje do późna, to wiadomo, że lepiej zjeść ostatni posiłek później, żeby potem nie rzucić się na lodówkę.

4. Owoce i zdrowe słodkości jedz do 15

Tej zasady trzymam się tylko w przypadku owoców.
Słodyczy od poniedziałku nie jem wcale! WCALE! I tym razem zamierzam w tym wytrwać.

5. Czytaj etykiety ze składem produktów

Czytam, od dawna, a jednak nieustannie zaskakuje mnie pomysłowość producentów żywności. Na jednym z produktów bezglutenowych znalazłam np. informację, że produkt może zawierać... śladowe ilości glutenu, hmmm...

6. Jedz węglowodany złożone, bo bez nich nie schudniesz

Ja bym jeszcze dodała, że bez nich trudno wstać sytym od stołu :)

7. Nie jedz węglowodanów złożonych z białkiem zwierzęcym. Zamień białko na warzywa

8. Kiedy jesz, nie pij. Poczekaj minimum 30 minut

Dość znana zasada, którą dopiero zaczynam stosować.

9. Uprawiaj sport

Punkt oczywisty.

10. Spróbuj kaszy jaglanej

Spróbowałam dawno temu :)

O diecie Mai Sablewskiej można również posłuchać m.in. na YT - KLIK



Myślę, że o diecie rozumianej jako zdrowy styl życia napiszę tu jeszcze wielokrotnie, tym bardziej, że uzbierałam sobie całkiem spory stosik książek "dietowych". 
Tymczasem proszę o trzymanie kciuków za moją silną wolę :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

50 rzeczy, które można zrobić... gdy nie wiemy, co ze sobą zrobić :)

Poniższa lista jest dowodem na to, że... od zawsze uwielbiam listy :)
Trafiłam na niż zupełnie przypadkiem z jednym z zeszytów, myślę, że pochodzi mniej więcej sprzed trzech, może czterech lat. 



Mgliście pamiętam, że kiedy ją pisałam, byłam mocno zła na to, że pół dnia spędziłam przed komputerem. A kiedy od niego wstałam, nie bardzo wiedziałam, co by tu porobić. Więc sobie spisałam:

CO ROBIĆ, KIEDY NIE WIEMY, CO ZE SOBĄ ZROBIĆ :)

Po małych modyfikacjach, prezentuje się ona tak:


1. Upiec ciasto
2. Napisać recenzję przeczytanej książki lub obejrzanego filmu
3. Nauczyć się 10 nowych słówek
4. Umyć włosy
5. Kilka razy głęboko odetchnąć przy otwartym oknie
6. Zrobić 10 pompek...
7. ...jeśli się nie potrafi, to można zrobić 50 brzuszków
8. Zacząć układać puzzle
9. Obejrzeć odcinek ulubionego serialu bez lektora
10. Wybrać się do biblioteki i wypożyczyć książkę z dziedziny, o której nie ma się zielonego pojęcia
11. Przeczytać artykuł w "Polityce" lub innej mądrej gazecie
12. Pojeździć na rowerze/rolkach
13. Sprawdzić, co słychać na ulubionych blogach
14. Sprawdzić, jakie utworu znalazły się na szczycie listy przebojów radiowej Trójki
15. Spróbować nauczyć się szydełkować/robić na drutach
16. Spojrzeć na mapę świata, wybrać dowolne państwo i sprawdzić, czy zna się jego stolicę
17. Wrócić do dowolnej lektury szkolnej i sprawdzić, jak się ją czyta po latach
18. Można poszukać w necie testu na inteligencję i zmierzyć się z nim
19. Odgruzować najbardziej zabałaganioną szufladę
20. Wykonać własnoręcznie kartkę urodzinową i wysłać ją na urodziny bliskiej osobie - zamiast smsa lub maila
21. Nauczyć się słów ulubionej, niepolskiej piosenki...
22. ...albo nauczyć się jakiegoś wiersza na pamięć
23. Rozwiązać krzyżówkę
25. Załatwić jakąś nieprzyjemną, ale konieczną sprawę, np. umówić się do stomatologa
26. Połączyć skarpety w pary i już nigdy nie szukać tej jednej, zagubionej
27. Wyprowadzić psa na spacer/pobawić się z kotem/obudzić chomika
28. Przypomnieć sobie, jak to jest, powisieć na trzepaku głową w dół (całkiem niedawno sprawdziłam)
29. Wypróbować makijaż z tutorialu zamieszczonego na YT
30. Wybrać się do sklepu ze zdrową żywnością i kupić produkt, którego nazwa nic nam nie mówi. A potem ugotować z jego użyciem coś pysznego
31. Przejrzeć ofertę najbliższego domu kultury... i może wybrać coś dla siebie?
32. Zaplanować kolejne wakacje/weekend/dzień wolny
33. Zrobić papiloty z pociętej gazety i sprawdzić, jak to jest mieć loki
34. Spróbować zrobić domowe lody/pizze/sushi - generalnie chodzi o te rzeczy, które najczęściej kupujesz w restauracjach
35. Odwiedzić przyjaciółkę - zamiast do niej dzwonić
36. Zadzwonić do rodziców
37. Wybrać się do lumpeksu i upolować super ciuch za złotówkę
38. Wejść na stronę ulubionego wydawnictwa i przejrzeć zapowiedzi książkowe
39. Wysłać komuś miłego maila/smsa/list
40. Wziąć aparat, wyjść na miasto, rozejrzeć się uważanie... i uwiecznić co ciekawsze kadry
41. Narysować swój autoportret
42. Przeczytać jedną ze 100 książek rekomendowanych przez BBC - lista TUTAJ
43. Kupić porządny notes/organizer i zacząć w nim notować... plany, marzenia, rzeczy do zrobienia
44. Odpalić filmik na YT i poznać kroki salsy/walca/tanga
45. Pomalować paznokcie
46. Przyrządzić romantyczną kolację dla ukochanej osoby
47. Poczytać swoje stare pamiętniki - jeśli się takie posiada
48. Spróbować stworzyć drzewo genealogiczne
49. Poćwiczyć grę na jakimś instrumencie, na którym np. grało się w dzieciństwie

50. Stworzyć własną listę rzeczy, które można robić, gdy nie wiemy, co ze sobą zrobić :)

+ 52. uciąć sobie słodką drzemkę :) (wymyśliła Karolina:) )

Szczerze? Rzadka to sytuacja, ale przepisując te wszystkie punkty... zainspirowałam sama siebie! :) Dziś śpię w papilotach, ha! :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

I love Mondays! (XIV)

Wszystko co dobre, szybko się kończy - prawda! Tydzień nad morzem zleciał zdecydowanie za szybko i chociaż na nadmiar słońca narzekać nie mogę - i tak było mi bardzo, bardzo przyjemnie :)


Plusem kiepskiej pogody jest to, że wychodziłam się z kijkami, wyjeździłam na rowerze i kilka razy nawet potruchtałam po leśnej ścieżce. 
O minusach też wspomnieć muszę: "barowa" pogoda sprzyja konsumowaniu gofrów... a tak sie zarzekałam, że ich nie lubię! :)

Książka tygodnia:


Genialna!!!
Bez dwóch zdań. Mistrzostwo stylu i bohaterowie, których będę pamiętać bardzo, bardzo długo.
Lektura obowiązkowa! 

Piosenka tygodnia:


I Blame Coco nałogowo słuchałam kilka lat temu - teraz znowu przypomniałam sobie o jednym z moich ulubionych utworów tej Pani.

I pozostając jeszcze na chwilę przy muzyce...

Nie mów mi: Bądź realistką!
Ja, kochanie, chcę mieć wszystko.
Chodź, pokażę Ci garaże,
Garaże pełne marzeń!

by Maria P. :)




Miejsca w sieci - malutko, bo przez tydzień żyłam bez netu:

- Lubicie kolor niebieski? - KILK

- Jakie piękne zdjęcia! Dawno nie zdarzyło mi się tak długo zasiedzieć na jakimkolwiek blogu. Znalezione u Justyny z Happyholic - KLIK

- Polecone przez Kasię (dziękuję!): wpis na stronie Beaty Sadowskiej o książce Beaty Pawłowicz i Wojciecha Eichelbergera. Muszę się koniecznie w tę pozycję zaopatrzyć - KLIK.

I prośba na koniec:

jeśli wpadnie Wam w oko coś ciekawie: nowy blog, wpis, książka, film - cokolwiek, co może inspirować i motywować - dajcie znać!
Adres - prawa strona bloga :)

Miłego tygodnia! :)

piątek, 9 sierpnia 2013

Zjedz to latem! - czyli blogerki polecają swoje ulubione letnie przepisy.

W jednym z poprzednich postów obiecywałam sobie, że latem najem się na zapas: malin, jagód, zupy z botwinki - póki trwa sezon! 

Post, w którym zebrałabym przepisy na moje ulubione letnie dania chodził za mną od dawna. Potem pomyślałam jednak, że będzie o wiele ciekawiej, jeśli o pomoc w jego przygotowaniu poproszę moje ulubione blogerki kulinarne, na których blogach bardzo często bywam, w poszukiwaniu kulinarnych inspiracji.

A zatem: voila! 
Sprawdźcie sami, jakie pyszności proponują:

Paula - autorka blogu www.justmydelicious.com

Mini serniczki jagodowe - przepis TUTAJ


Pieczone pierogi z malinami - przepis TUTAJ


Pastel de Nata - Portugalskie tarteletki jajeczne - przepis TUTAJ


Pizza na spodzie z kalafiora - przepis TUTAJ


Kasza gryczana z malinami - przepis TUTAJ


Krewetki z czosnkiem - przepis TUTAJ


Żytnie muffinki z malinami - przepis TUTAJ


Napój z sałaty - przepis TUTAJ


Madame Edith - autorka blogu www.madameedith.blogspot.com

Kakaowa tarta z owocami i kremem budyniowym - przepis TUTAJ.


Panna Malwina - autorka blogu www.filozofiasmaku.blogspot.com

Sernik na zimno (a raczej: cudo na zimno!) - przepis TUTAJ


Horiatiki - wiejska sałatka grecka - przepis TUTAJ


Monika - autorka blogu www.kuchennefantazje.blogspot.com

Jajecznika z kurkami - przepis TUTAJ


Ciasto z czereśniami i kruszonką - przepis TUTAJ


Alkoholowa sałatka owocowa - przepis TUTAJ


Sernik na zimno - przepis TUTAJ


Chłodnik z botwinki - przepis TUTAJ


Marta - autorka blogu www.kuchnianaturalna.blogspot.com

Owocowe galaretki - przepis TUTAJ


Nerkowce otulone cukinią - przepis TUTAJ


Szparagowa Frittata - przepis TUTAJ


Wszystkim autorkom bardzo dziękuję za możliwość skorzystania z ich zdjęć! :)

PS Na co macie największą ochotę :)?

środa, 7 sierpnia 2013

O czym mówię, kiedy mówię o... sprzątaniu?

Lubicie oglądać stylowo urządzone wnętrza? Ja bardzo! I chociaż podobają mi się różne style, bo potrafię zachwycić się zarówno pokojem urządzonym bardzo minimalistycznie, jak i np. salonem pełnym książek, bibelotów i dywaników - jest jeden wspólny mianownik, który je łączy.


Porządek.

Na żadnym ze zdjęć, przy których wzdycham: Och, chciałabym mieć taki salon/kuchnię/sypialnię!, nie znajdziemy zaschniętej plamy po wylanej wieki temu kawie, nie znajdziemy stosu brudnych naczyń w zlewie czy, za przeproszeniem, gaci leżących centralnie na środku pokoju.

Od razu zaznaczam: nie jestem fanatyczką! Ba! Gdyby moja mama, pedantka od urodzenia, przeczytała ten wpis, pewnie umarłaby ze śmiechu, w jej oczach chyba już do końca życia pozostanę flejtuchem. Przez długi czas bowiem wyznawałam filozofię: Przewróciło się - niech leży, a i dziś żadna ze mnie perfekcyjna pani domu.

Po prostu w dwudziestym ósmym roku życia uznałam, że to jednak trochę obciach nie potrafić zapanować nad przedmiotami i zaczęły mnie wkurzać sytuacje, kiedy otwieram szafkę i jej zawartość wylatuje mi na głowę.

Sprzątać nie lubię. Mycie garów czy polerowanie podłogi to dla mnie żadna frajda i na pewno się w tym nie spełniam. Nie mniej jednak, mam kilka zasad, których staram się trzymać, żeby nie porosnąć brudem.

Po pierwsze: podłoga to strefa zakazana.

Leży na niej tylko dywan. Nie zostawiam tam ubrań, książek i Bóg wie czego jeszcze.

Po drugie: codziennie coś. 

To nie jest tak, że w poniedziałki odkurzam, we wtorek prasuję, a w środę sprzątam w łazience. Harmonogramu nie ma. Ale staram się codziennie coś zrobić. Bo łatwiej mi sprzątać na raty, niż przeznaczyć pół soboty na porządkowanie.

Po trzecie: drobiazgi sprzątam od razu.

Po wypiciu herbaty, kubek od razu zanoszę do kuchni i myję go. Po zrobieniu makijażu odkładam pędzle na miejsce, chowam cienie i szminki, nie zostawiam ich, jak to przez długi czas miałam w zwyczaju, na pralce. Szczerze? Z opanowaniem tego punktu walczyłam najdłużej.

Po czwarte: każda rzecz ma swoje miejsce.

Niby oczywiste, ale... U mnie np. nożyczki przez długi czas nie miały takiej szuflady, do której  mogłabym je odłożyć. Podobnie było z długopisami, zeszytami, kluczami, kolczykami, okularami słonecznymi... Kładłam wiec te rzeczy wszędzie, a potem motałam się w ich poszukiwaniu. A bałagan robił się nie wiadomo jak i kiedy.

I wreszcie, po piąte: ścielę łóżko od razu jak wstanę.

Mamo, ile ja z tym walczyłam, zanim weszło mi to w nawyk! 
Rano zasłanie łóżka było ostatnią rzeczą, jaką miałam ochotę zrobić. A potem, po południu, wracałam do domu i dorzucałam tam torbę, książki, ubrania i załamywałam ręce, gdy przyszło mi ten bałagan posprzątać... po to tylko, by następnego dnia całą zabawę zacząć od nowa.


Na koniec chcę podzielić się dość zabawną myślą, którą znalazłam w książce Dominique Loreau Sztuka sprzątania. Jej autorką jest ciotka pisarki, która powiedziała tak:

Sprzątam zawsze rano, żeby nie musieć nic robić po południu.  

Czuję, że odnalazłabym w tej kobiecie pokrewną duszę :)

Ja również jestem zbyt wygodna i zbyt leniwa, żeby odkładać porządki na później albo fundować sobie całodniową sesję z miotłą. Moja strategia ogarniania na bieżąco ma tę zaletę, że nic się nie kumuluje, a ja po prostu o sprzątaniu nie myślę. Sprząta się jakby samo, mimochodem...
No okej. Może jeszcze nie do końca tak jest, ale do takiego stanu dążę :)

Uwaga! Czy są wśród Was pedantki? To ja w takim razie zazdroszczę :)

wtorek, 6 sierpnia 2013

Warm Up! - czyli najlepsze ćwiczenia na rozgrzewkę :)

W lutym poważnie uszkodziłam sobie staw skokowy. Gips, potem chodzenie o kulach, widmo operacji, długa, chwilami bolesna rehabilitacja - to wszystko na szczęście już za mną. 

I tak naprawdę trudno jest mi doszukiwać się jakichkolwiek plusów tej sytuacji, gdyż jedna chwila nieuwagi wiele mi w życiu skomplikowała... Ale jeśli koniecznie miałabym jakiś plus wymienić, to na pewno jest to fakt, że teraz
bardzo uważam, żeby nie zrobić sobie krzywdy w trakcie ćwiczeń :)




Żadnego rozciągania na siłę, żadnego udowodniania sobie, że "jeszcze dam radę" i żadnych akcji w stylu: "Cooo? Ja nie zrobię? To patrz!".

I nie ma nawet takiej opcji, że przed rozpoczęciem ćwiczeń nie zrobię rozgrzewki. Ba! Często to ona sprawia mi największą frajdę :)

Oto kilka moich ulubionych, warto mieć gdzieś zapisane linki do tych filmików, żeby w każdej chwili móc po nie sięgnąć.

Pięciominutowa rozgrzewka cardio
10 prostych ćwiczeń, każde trwa 30 sekund.
Dużym ułatwieniem jest to, że kolejne ćwiczenia są pokazywane z wyprzedzeniem - ja lubię wiedzieć, co będę robić za chwilę :)


Pięciominutowa rozgrzewka z Jillian Michaels 
Jest moc, haha! :) Teraz wykonuję ją bez większych problemów, ale pamiętam sytuację, że byłam po niej tak zmęczona... że zasadniczych ćwiczeń nie zrobiłam :)


12 minut rozgrzewki z Tiffany Rothe
Najbardziej radosny ze wszystkich prezentowanych tu filmików.
Tiffany zaraża pozytywną energią... i po takiej rozgrzewce naprawdę ma się ochotę ćwiczyć... i ćwiczyć... i ćwiczyć :) Moja ulubiona :)


Prawie dwadzieścia minut rozgrzewki połączonej z rozciąganiem
w wykonaniu Fitappy.
Z tym filmikiem bardzo często ćwiczę... kiedy nie chce mi się ćwiczyć :)


Siedmiominutowa, dynamiczna rozgrzewka z Nadine Kortenbruck.
Tym razem po niemiecku.


Pięciominutowa rozgrzewka z Cassey
Jako że Cassey uwielbiam, tego filmiku po prostu nie mogło tu zabraknąć :)



Rozgrzewka z piłką
Coś, czego szczerze mówiąc, nie próbowałam - piłki jeszcze się nie dorobiłam :)
Prowadzący tak wesoło skaczą na tych piłkach, że aż ma się ochotę poskakać z nimi :)



Sześciominutowa rozgrzewka z Zuzką Light
 "Light" te ćwiczenia zdecydowanie nie są - czego można się było po prowadzącej spodziewać :)



Taneczna rozgrzewka z Denise Austin
Sama specjalnie jej nie lubię, bo co chwila gubię rytm :) Ale dla tych bardziej roztańczonych - myślę, że jest w sam raz :)



I na koniec, jako dziesiąta...

Rozgrzewka z Mel B
Chyba nie ma osoby, która nie rozgrzewała się z Mel B :)


Tyle z mojej strony :)
A jaka jest Wasza ulubiona rozgrzewka?

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

I love Mondays! (XIII)

Od kilku dni chodzę jak nakręcona. Od tygodnia codziennie pedałuję na rowerze minimum 30 km (przeważnie więcej), a kiedy wrócę do domu, zamiast walnąć się na kanapę, dopiero chce mi się żyć! 

Dodatkowo cieszy mnie fakt, że w sobotę, pierwszy raz od... 5? 6? lat jadę nad morze! Znalazłam malowniczą wiochę, biorę rower, kijki, masę książek i zamierzam wrócić opalona, objedzona rybkami i lodami :) 

A pozostając jeszcze na moment przy tematyce rowerowej...


To zdjęcie być może kojarzycie już z mojego profilu na FB... tak wyglądają szczęśliwi ludzie po przejechaniu 50 km :)

A teraz spójrzcie:


Człowiek (tzn. ja) przegląda różne portale o poszukiwaniu inspiracji, a tymczasem taką oto fotkę znalazłam na profilu mojej koleżanki - Karoliny.

Boska! Nic dodać, nić ująć, powiew Paryża w środku upalnego, polskiego lata. Ja jestem zdjęciem i rowerzystką absolutnie zachwycona :)

Książki tygodnia:



Polecam dwie, obie, jakby nie patrzeć, o sprzątaniu :)
Dominique Loreau chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Tym razem autorka przekonuje, że nasz dom jest odbiciem nas samych i nie można mówić o harmonii, jeśli nasze otoczenie przypomina śmietnik.

Dr Jadwiga Górecka pisze zaś o tym, jak oczyścić ze śmierci narządy wewnętrzne - po powrocie będę sprzątać.

Smakołyk:


Niby nic: płatki owsiane ugotowane na wodzie, z wkrojoną świeżą brzoskwinią, żurawiną i delikatnie dosłodzone syropem z agawy. 
Boże, jakie to dobre! 

Film tygodnia:


Dziewczyna Hitchcocka 
Zabierałam się za ten film i zabrać się nie mogłam. A gdy już zaczęłam oglądać, nie mogłam oderwać wzroku od Sienny Miller w roli Tippi Herden - aktorki znanej głównie z roli w filmie Ptaki.

Utwór tygodnia

Tym razem ścieżka dźwiękowa z filmu Bogowie ulicy, który polecałam w ubiegłym tygodniu. Do posłuchania pod tym linkiem - KLIK.

Blogowe inspiracje:

Biegowy blog Marka.  Przesympatyczny autor! Nie znając Marka wcześniej,zapytałam, jaki plan biegowy mi poleca - bo tak bez planu, to ja nie lubię. Odpowiedzi z takim zaangażowaniem naprawdę się nie spodziewałam. Dziękuję :)


Lubię TAKIE wpisy. Najpierw powstała lista stu rzeczy do zrobienia, teraz Paulina rozlicza się z tego, co zrobiła. A zrobiła naprawdę sporo :)

I na koniec prośba, która będzie pojawiać się pod każdym poniedziałkowym wpisem.

Ja ostatnio przed komputerem nie spędzam zbyt wiele czasu. Natomiast jeśli Wam wpadnie coś ciekawego w oko: wydarzenie, nowy blog, wpis, książka, film - cokolwiek, co może motywować/inspirować innych - dajcie znać!
Mój adres - patrz prawa strona bloga :)

Miłego poniedziałku, miłego tygodnia! :)

piątek, 2 sierpnia 2013

Pochwała poranków raz jeszcze :)

O zaletach wczesnego wstawania już raz pisałam - TUTAJ.
Od jakiegoś czasu mam jednak ochotę do tematu wrócić, gdyż nie czuję, że go wyczerpałam.

Łapię się ostatnio na tym, że kiedy wieczorem w myślach podsumowuję sobie dzień, sama jestem zaskoczona, ile w nim zmieściłam.

Bo okazuje się, że znalazłam czas na pracę, na jazdę na rowerze, na kijki, na szydełkowanie, na gotowanie, na naukę nowych słówek, na obejrzenie filmu, na zrobienie zakupów, a w międzyczasie posprzątałam mieszkanie i przeczytałam pół książki.

Bez wątpienia ważne jest tu to, że latem postanowiłam jak najczęściej być offline - nie zaglądam na głupie strony, nie gram w durne gry, nie wchodzę na wszystkie portale informacyjne jak leci. W weekendy zaś prawie całkowicie odcinam się od sieci - i bardzo mi z tym dobrze.



Największą zmianą jest jednak to, że sama z siebie wstaję najpóźniej o 6:30.

I nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę. 
Coraz rzadziej zdarzają mi się sytuacje, że mam ochotę przestawić budzik na drzemkę i pięć minut dłużej poleżeć w pościeli.

A napędzają mnie dwie rzeczy - i tu dochodzę do sedna dzisiejszego wpisu.

Usłyszałam kiedyś takie zabawne zdanie: ludzie mody nie jedzą.
Moja wersja brzmi:

Ludzie z marzeniami nie śpią! :)

Kiedy wstaję o tej szóstej, myślę sobie, że właśnie teraz, w tym momencie, na pewno ktoś wiąże buty i idzie biegać - bo jego marzeniem jest przebiegnięcie maratonu.

A ktoś inny właśnie zakuwa francuskie słówka - bo tego języka jeszcze nie zna.

Myślę też o osobach, które wpatrują się w ekran monitora i piszą swoją pierwszą powieść. Myślę o tych, którzy kroją warzywa na sałatkę, bo nie chcą w ciągu dnia jeść śmieci. 

Po prostu wyobrażam sobie ludzi, którzy właśnie robią coś fantastycznego, na co w ciągu dnia mogą nie mieć czasu. I sama też albo odpalam Skalpel, albo męczę się z brzuszkami, albo zaczynam czytać książkę, albo przygotowuję zdrowe śniadanie, albo idę na kijki, albo na rower, albo... 



Drugą rzeczą, która mnie motywuje do porannego wstawania jest to, że... jest rano :)

Jest rześko.
Nic nie zepsuło mi jeszcze humoru. 
Rano jestem najbardziej pozytywnie nastawiona do świata.
Wiem, że rano niektóre rzeczy po prostu zrobię lepiej, z większym entuzjazmem. 
Lubię raniutko uporać się też z tymi sprawami, którymi martwiłam się przed zaśnięciem - i przesz resztę dnia już do nich nie wracać. 

Nie do przecenienie jest też świadomość, która nadchodzi o godzinie 18: ha! Jestem od 12 godzin na nogach, zrobiłam sporo fajnych rzeczy, to teraz relaks - i idę na rower.

Polecam! Kolejny raz wszystkim polecam wstawanie wtedy, gdy inni przewracają się na drugi bok :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...