środa, 31 lipca 2013

Mai Sablewskiej sposoby na zdrowy styl życia - moja opinia o książce :)

Te z Was, które od czasu do czasu zaglądają na np. Pudelka, być może kojarzą fakt, że kiedyś głośno było o pewnej wypowiedzi Mai Sablewskiej. Mianowicie: była menadżerka Dody twierdziła, że dzięki diecie... zmieniły jej się rysy twarzy. Hmm... wierzymy lub nie, ale właśnie o diecie Maja opowiada w swojej nowej książce - Sposoby na zdrowy styl życia



I napiszę to od razu: książkę oceniam naprawdę pozytywnie, chociaż generalnie szerokim łukiem omijam wszelkie pozycje, w których gwiazdy dzielą się swoimi sposobami na... (proszę dowolnie uzupełnić).

Książkę zamówiłam z ciekawości, skusił mnie tytuł i ładna okładka. I muszę stwierdzić, że to, o czym pisze autorka, jest mi naprawdę bliskie.



Książka zaczyna się rozdziałem, w którym Maja opowiada o swojej diecie sprzed diety, czyli o batonach popijanych kawą. Potem były głodówki, dieta mięsna, dieta kapuściana, co skończyło się wizytą w szpitalu. A jeszcze później Maja oddała się ręce specjalistów (o tych za moment), od których nauczyła się, co to znaczy żyć zdrowo - i ideę podaje dalej. 

Z książki wynika, że Maja Sablewska nie uznaje dróg na skróty.

Żadnego mięsa, żadnych słodyczy, żadnego jedzenia po 18.
Białe zamienia na zielone, kaszę jaglaną zagryza warzywami, zamiast kawy pije gorącą wodę - to ostatnie zaczęłam praktykować.



Dzięki tej książce od kilku dni też piję świeży sok marchwiowy, przeprosiłam się z jaglanką na śniadanie, do wszystkiego dosypuję słonecznik...

Niby znane, ale książka stała się ogromnym bodźcem, żeby kolejny raz przyjrzeć się temu, co jem. W myśl zasady, że nie żyję po to, żeby jeść, ale jem, żeby żyć

Co jeszcze? Maja wymienia swoje ulubione produkty, podsuwa pomysły na 10 zdrowych śniadań i obiadów, opowiada, jak radzi sobie z jedzeniowymi pokusami i przedstawia swoją grupę wsparcia. Należy do niej trener personalny Piotr Łukasik, właścicielka wegańskiej restauracji Joanna Szachowska - Torkowska, dietetyczka Lidia Trawińska oraz lekarz medycyny estetycznej, Robert Chmielewski. Bez cienia złośliwości zauważam, że obecność tego ostatniego nieco zaprzecza teorii, że to dieta zmienia rysy :)



Tyle o plusach. Minus jest jeden. Za dużo Mai w książce o Mai. Za dużo zdjęć, w których miejsce można by wstawić np. kolejne przepisy. Albo dopisać jeszcze jeden rozdział. Lub dwa. Fakt, Maja jest bardzo ładną kobietą i na fotkach ogląda się ją bardzo przyjemnie... ale za dużo tego, zdecydowanie.

Kupować Nie kupować? Myślę, że warto spróbować :)


Książka Mai Sablewskiej do kupienia m.in. w Gandalfie!






poniedziałek, 29 lipca 2013

I love Mondays! (XII)

A od wczoraj kocham także niedziele :) Po miesiącach dzielenia włosa na czworo, kupiłam w końcu rower! Radość jest tym większa, że to moja pierwsza bryka, którą sprawiłam sobie sama - koniec z jazdą na piętnastoletnim góralu, którego zresztą przywłaszczył sobie mój ukochany i koniec z pożyczaniem roweru od mamy - dziwnym trafem zawsze chciałyśmy korzystać z niego w tym samym czasie :) I co prawda nie jest to rowerek, o którym pisałam w TYM poście, ale już go kocham :)

Pierwsze 48 km zrobione wczoraj... i pedałuję dalej! :)



Książka tygodnia:


Książek pisanych przez celebrytki nie czytam z założenia - z małym wyjątkiem dla tej pozycji.
Uczucia co do niej mam mieszane. Fajne, inspirująca treść... ale po co tyle zdjęć Mai? Maja z jabłkiem, Maja z marchewką... po co?

Film tygodnia


Film będący dowodem na to, że czasem warto wyjść poza własne przyzwyczajenia i własne lubię/nie lubię.  Na Bogów ulicy w życiu bym się nie wybrała sama z siebie, ale po prostu wygrałam karnet do kina. A skoro wygrałam, to głupio nie skorzystać.

Film jest genialny! I polecam zwłaszcza tym, którzy takiego kina nie lubią :)

Piosenka tygodnia



Stare. Ale wkręciłam sobie ten utwór i przesłuchałam nie wiem ile razy :)

Inspiracje z blogów, dziś tylko trzy:

Blog Agnes. Bardzo, bardzo pozytywny i bardzo ciekawa, inspirująca autorka.
Agnes zostawiałam komentarz pod moim poprzednim postem i tak do niej trafiłam. 
Oczywiście będę zaglądać częściej.

Lenkowo mi. Blog mamy małej, uroczej dziewczynki - Lenki. Pisany z miłością i pasją. Bardzo lubię tam zaglądać.


Miłego tygodnia! :)

czwartek, 25 lipca 2013

Aerobiczna szóstka Weidera - jadę! :)

I mam nadzieję tak "jechać" przez następne 42 dni... albo ciut krócej. 

Ja wiem. Opinie o tych chyba najbardziej popularnych ćwiczeniach na brzuszek są różne - od skrajnie entuzjastycznych, po skrajnie krytyczne. Przez ostatnie kilka dni siedziałam na forach, jestem świadoma, że mogą boleć mnie plecy, że obciążają odcinek lędźwiowy itd. Wątpliwości mam już za sobą, chcę spróbować, po prostu, ile wytrwam, tyle wytrwam.

Przy okazji zebrałam w jeden post kilka filmików na ten temat bardzo lubianej przeze mnie Fitappy. 
Zainteresowanym polecam, a sama zwracam się do Was z pytaniem: czy któraś z zaglądających tu pań ukończyła 42 dni "szósteczki"? Jak było? I, najważniejsze, jakie efekty? :)


Jak wykonywać ćwiczenia?


Ciąg dalszy odnośnie techniki


Dzień 1


Dzień 2 i 3


Dzień 4, 5, 6


Dzień 7, 8, 9, 10


Dzień 11, 12, 13, 14


Dzień 15, 16, 17, 18


Dzień 19, 20, 21, 22


Dzień 23, 24, 25, 26



Dzień 27, 28, 29, 30



Dzień 31, 32, 33, 34


Dzień 35, 36, 37, 38



Dzień 39, 40, 41, 42


A tutaj Fitappy mówi o rezultatach i samych ćwiczeniach:


Ważną uwagą jest dla mnie to, że ten zestaw nie jest kompletny, za to może świetnie zadziałać z ćwiczeniami spalającymi tkankę tłuszczową - dlatego planuję połączyć je z cardio. 

A o efektach (lub ich braku) napiszę wkrótce :)

czwartek, 18 lipca 2013

Reaktancja, czyli nie zabraniaj sobie!

Znacie to? Od dziś nie jem czekolady! I jak na złość nie możemy przestać o tej nieszczęsnej czekoladzie myśleć, mamy na nią non stop ochotę, właściwie nie możemy skupić się na niczym innym, oprócz tego, że nie wolno nam myśleć o czekoladzie. A gdy już się złamiemy, wtedy nie zjemy jednej kosteczki... tylko pięć tabliczek. Ot, taki przykład z mojego życia wzięty.

Idźmy dalej. Raj, Adam i Ewa, wszystko, czego zapragną, mają na wyciągnięcie ręki. Z wyjątkiem jabłka. Na co więc mają ochotę Adam i Ewa? Na jabłko oczywiście.

Kolejny przykład, czysto teoretyczny. Mąż koleżanki. Co z tego, że ten nasz obiektywnie jest "lepszy"? Skoro to właśnie tamtego jednego nie można mieć... to wiadomo, o kim śnimy po nocach.

Mało tego! Często dochodzi do sytuacji, kiedy na czymś nam nie zależy i zupełnie tego nie chcemy. Dopóki nam tego nie zabronią! Przykład? Moja mama w Wielki Piątek. Akurat w tym dniu nie powinna jeść mięsa i bez problemu mogła się bez niego obejść przez pozostałe dni w roku. Ale w tym jednym dniu, kiedy nie wolno, będzie marzyć o parówkach, pasztetach i kurzęcych wątróbkach. 

A ja zawsze, gdy rozpoczynam dietę, marzę o babeczkach...



W psychologii opisywane zjawisko nazywa się reaktancją i polega ono właśnie na tym, że chcemy tego, czego akurat nam nie wolno. 

Wróćmy do czekolady, którą uwielbiam. W ogóle moim największym dietetycznym grzechem zawsze były słodycze. Uwielbiam je jeść, mogłam nie zjeść obiadu, ale batonika (albo pięciu) sobie nie odmówiłam.

Zauważyliście, że piszę o tym w czasie przeszłym? :)

Świadoma, czym jest reaktancja właśnie, przestałam sobie zabraniać. I dawno nie byłam tak zadowolona ze swojej diety! Nie powiem, nadal jem batoniki, ciasteczka czy desery z tłustym mascarpone, ale nie w takiej ilości, jak kiedyś!

Mam ochotę na coś słodkiego do kawy? Proszę bardzo: idę do barku i się częstuję. Maks dwoma ciasteczkami, a nie całą paczką, bo na więcej nie mam ochoty.
Skusi mnie w sklepie czekolada? Ok, do koszyka z nią! A w domu zjem jeden paseczek... albo i nie.
Przykład z wczoraj: takich deserów normalnie potrafiłam zjeść... dużo. A tym razem poprzestałam na jednym :)



Dla mnie jest to sytuacja zupełnie wymykająca się jakiejkolwiek logice... ale to działa!

Schemat wygląda tak:

nie mogłam -> jadłam
mogę - > prawie nie jem

Zakazany owoc, przez to, że nie jest zakazany, przestał kusić - u Was też sprawdza się ta prawidłowość?

PS Zjawisko reaktancji od kilku dni przerabiam w jeszcze jednej sytuacji: "Spoko, nie chcesz? To nie ćwicz".
Od kilku dni ćwiczę właściwie codziennie... ale o tym więcej nie piszę, co by nie zapeszyć :)

wtorek, 16 lipca 2013

Wujku, czy mogę zadać pytanie? (Rozmowy z Karolcią, czyli coaching przy herbacie - Maciej Bennewicz)

Znacie książki Macieja Bennewicza? Jeśli nie, koniecznie nadróbcie zaległości! Ja dotychczas przeczytałam trzy: Coaching, czyli restauracja osobowości (muszę do niej wrócić!), Coaching, czyli przebudzacz neuronów oraz Rozmowy z Karolcią, czyli coaching przy herbacie, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć. 



Książka jest genialna. Koniec. Kropka - tyle mogłabym napisać w telegraficznym skrócie :)

Myślę, że etap poradników uczących jak żyć, mam już za sobą. Był moment, że ich potrzebowałam i wskazówki w stylu "odwagi!" naprawdę były dla mnie cenne - piszę to bez ironii. Natomiast od dłuższego czasu łapię się na tym, że gotowe przepisy na życie zwyczajnie po mnie spływają. Jeśli nie przepracuję sobie czegoś sama - można mi mówić, i mówić, i mówić... nie zatrybi.

Dlatego też Rozmowy z Karolcią uważam za lekturę obowiązkową dla wszystkich poszukujących własnych odpowiedzi. Dlaczego? Bo autor stawia pytania :) Dokładnie: 300 pytań. Książka składa się ze stu rozdziałów, po każdym z nich pojawiają się tzw. pytania graniczne. Niektóre nie zrobiły na mnie wrażenia, widocznie jeszcze nie nadszedł ich czas. Natomiast inne opatrzyłam sobie tysiącem wykrzykników, zapisałam w kajeciku i... i szukam odpowiedzi. 



Pytania nie wzięły się znikąd. Każdy rozdział bowiem jest zapisem rozmowy wujcia (autora) i Karolci. Karolcia to postać nie do końca fikcyjna - osobowości udzieliły jej dziewczynki, teraz niekiedy już dorosłe kobiety, które autor spotkał na swojej drodze. 


Rozmowy te czyta się wspaniale - Maciej Bennewicz, oprócz tego, że jest naprawdę wnikliwym obserwatorem i potrafi wyciągać ciekawe wnioski - ma ogromny talent do snucia historii. To jego kolejna książka, którą po prostu świetnie się czyta. Karolcia, jak to dziecko, pyta, pyta i pyta. A wujcio odpowiada. Albo niekiedy dziewczynka sama dochodzi do odpowiedzi.

Z góry uprzedzam: bez ubaw! Książka ani przez moment nie realizuje schematu, którego przed rozpoczęciem lektury się obawiałam: naiwne pytanie - moralizatorska odpowiedź. Karolcia pyta szczerze, dla niej jeszcze nie ma tabu i nie wie, co to poprawność polityczna. Wujcio zaś czasami próbuje ominąć niewygodne kwestie - jak to dorosły.

Rozmowy z Karolcią to książka wielokrotnego użytku. Po jednorazowej lekturze nie zapamięta się wszystkiego, nie wszystko wyda się tak samo ważne, nie wszystkie historie "przemówią" do nas w jednym momencie - dlatego nie warto odkładać tej książki na półkę, żeby zbierała kurz. Ja moją trzymam "na widoku: i co kilka dni otwieram na chybił - trafił w poszukiwaniu czegoś nowego - do czego i Was bardzo zachęcam. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych pozycji o coachingu/samorozwoju jaką czytałam :)

Przeczytacie? Czytaliście?

PS Polecam blog autora - KLIK.

sobota, 13 lipca 2013

Nie mów, jak żyć. Pokaż, jak żyjesz.

Mniej mnie ostatnio w sieci, ale nie oznacza to, że mniej się u mnie dzieje. Przeciwnie: po prawie roku  prowadzenia bloga, coś ruszyło, drgnęło, zaczęło kiełkować.

Istnieje w psychologii takiej pojęcie, które nazywa się BŁYSK. Wtedy, w jednej chwili, uświadamiamy sobie coś, co do tej pory być może wiedzieliśmy, co być może wydawało nam się oczywiste, ale jakoś nie do końca do nas docierało. Ja coś takiego przeżyłam miesiąc temu. Dwa proste zdanie, na które natknęłam przypadkiem.

Nie mów, jak żyć. Pokaż, jak żyjesz.

Nic takiego, prawda? A dla mnie było jak uderzeniem młotkiem między oczy.
Ania! Otrząśnij się! Myśl, działaj, twórz, spełniaj marzenia! O tym się nie pisze, o tym się nie mówi, to się robi!

A chwilę później pojawiła się ta grafika, nad którą najpierw umarłam ze śmiechu...





... a potem jeszcze raz spojrzałam na swoją blogową listę marzeń/planów/wyzwań.
Wzięłam kartkę papieru i wypisałam listę rzeczy, które są dla mnie ważne w tym momencie, teraz. I poszło!

Chcesz mieć dobrą kondycję? Bierz kijki w łapy i jazda na godzinny "spacer"! O piątej rano jest najprzyjemniej! Wiem, prawie codziennie to sprawdzam :)

Chcesz napisać książkę? No pewnie, zawsze chciałam. To pisz. Szanowni Państwo: zaczęłam!

Chcesz być sobie "sterem, żeglarzem, okrętem"? Wymyśl pomysł na własny biznes. Wymyśliłam, a w zasadzie od dawna go miałam. I nie mogę się doczekać, kiedy wystartuję. Bo to, że jest to kwestia czasu, już wiem :)

Chcesz znać języki obce? To się ich naucz! (No to się uczę!)

I tak dalej.

No i przerywam blogowe milczenie - hehe :)
Będzie dużo nowych postów, dużo inspiracji, które mnie zainspirowały, dużo recenzji książek i sporo przepisów, bo zdrowe odżywienie znów jest dla mnie priorytetem :)

Zatem... do poczytania! :)
I pozdrawiam ze Świebodzic, bo aż tam mnie ostatnio pognało! :)


poniedziałek, 1 lipca 2013

I love Mondays! (XI)

Dawno nie było tego poniedziałkowego cyklu, oj dawna. W dużej mierze jest to związane z tym, że przestawiałam się na tryb offline i nie śledzę uważnie, co dzieje się w sieci. Niemniej jednak: zapraszam na poniedziałkowe "lubienie" :)

Wydarzenie tygodnia:


Ja i mój kochany Piotr.
Piotr w środę ma urodziny, piękne, okrągłe.
Nie mogłam się powstrzymać od wklejenia tego zdjęcia - w końcu aż tak wielu wspólnych W MIARĘ ładnych zdjęć nie mamy :)

Książka tygodnia:


Wspaniała! Macieja Bennewicza nie muszę chyba nikomu przedstawiać. "Rozmowy z Karolcią" są
jego kolejną pozycją, która inspiruje i którą po prostu genialnie się czyta.

Pełna recenzja jutro :)

Muzyka tygodnia:


Przypomniałam sobie o tym utworze i nie mogę przestać go słuchać.

Motto tygodnia:

Marzenia się nie spełniają. 
Marzenia się spełnia.

Dokładnie tak :)

Ulubione miejsca w sieci:

Blog o szyciu, na którym spędziłam pół dnia. A potem wyciągnęłam maszynę z pawlacza :) - KLIK
Kombinatornia. Naprawdę zwariuję, jeśli nie zacznę w końcu szyć! - KLIK
Jakiś czas temu połowa "Fit-owej" blogosfery zaczęła robić przysiady. Ekocentryczka ukończyła wyzwanie, brawo! - KLIK
Alina Rosa o tym, jak zmotywować się do ćwiczeń - KLIK
I jeszcze 10 powodów, by być aktywnym - KLIK

Miłego tygodnia, drogie Panie! :)




LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...