poniedziałek, 9 lutego 2015

3 teksty, które mnie ostatnio zaskoczyły/rozbawiły/zirytowały na fit-stronach

Na fit-strony zaglądam regularnie, ostatnio też dołączyłam do kilku grup fitnessowo-motywacyjnych na Facebooku (niektóre równie szybko opuściłam). Oprócz tego, że strony te są prawdziwą kopalnią wiedzy, motywacji i wsparcia, kiedy ma się ochotę wszystko odpuścić, można tam też znaleźć rzeczy... z którymi nie do końca wiadomo co zrobić.

Uśmiechnięta po treningu! :)


Wiecie, jaki często powtarzający się tekst przeraża mnie najbardziej?

Drogie dziewczyny, od kilku dni masakrycznie boli mnie kolano/bark/szyja, ledwo się ruszam. Jak myślicie, czy mogę biegać/ćwiczyć/iść na siłownię?

Czy to w ogóle wymaga jakiegokolwiek komentarza? Nie na siłownię, nie na bieżnię, tylko do lekarza! Przez moment zastanawiałam się, skąd w ogóle biorą się takie rozterki, aż uświadomiłam sobie że... I tu dochodzimy do kolejnej grupy tekstów, co do których mam mieszane uczucia.

Zaciśnij zęby i walcz.
Boli? To znaczy, że pracuje.
Nie poddawaj się, dzisiejszy ból jutrzejszym sukcesem. 

Boli? To może oznaczać, że coś robisz źle: zła technika, za dużo powtórzeń, za duże obciążenie. Jeśli mnie coś zaczyna boleć w trakcie ćwiczeń, robię chwilę przerwy. Jeśli ból nie przechodzi - odpuszczam. Dlaczego? Bo wolę stracić jeden trening niż ryzykować kontuzją. Poza tym kiedyś ustaliłam sama ze sobą: lenistwa nie akceptuję, natomiast słucham swojego ciała. I jeśli mówi ono "dość!", to daję spokój. Nie podoba mi się to całe zaciskanie zębów, krew, pot i łzy. Nie jestem zawodowcem, nie rywalizuję, nie ścigam się, nie zarabiam na sporcie. Aktywnością fizyczną chcę się przede wszystkim cieszyć... a nie zamieniać ją w dobrowolne tortury. 

Kolejna grupa tekstów niezmiennie wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

Piątek. Biceps zrobiony. Pozdrawiam imprezujących.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego pójście na siłownię jest lepsze od spotkania się z przyjaciółmi, pójściem do kina czy nawet (a co tam, raz nie zawsze!) na pizzę i piwo. I dlaczego ci z frakcji bicepsów z pobłażaniem traktują tych z frakcji imprezowej. Zawsze, jak widzę taki tekst mam ochotę zapytać: A masz ty w ogóle jakiś przyjaciół? Oprócz swojego bicepsa, oczywiście? :)

Macie jakieś swoje szczególnie ulubione lub nielubiane teksty, które notorycznie pojawiają się na fit-stronach? A przy okazji: w komentarzach chętnie przyjmę linki do fit-stron, które prowadzicie :)

14 komentarzy:

  1. jest jeszcze grupa biegaczy, która uważa że Ci, którzy nie biegają marnują życie i grupa czytających którzy myślą, że cała reszta jest głupia :) nikomu się nie dogodzi. Najważnijesze to zdrowy rozsądek w tym co robimy i szacunek dla siebie i innych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie rozbrajają wpisy na FB typu (mniej więcej cytat) "Co można robić w sobotę o 6 rano???? TRENING!" plus zdjęcie trenującej (bez głowy) jeszcze przy ciemnej szarówce za oknem- no po prostu nie wątpię, że to sama przyjemność ... jakoś nie zazdroszczę i nie działa to motywująco:) (nie wiem dlaczego, ale irytuje mnie to okrutnie... z calym szacunkiem do wszystkich lubiących trenować o świcie!)

    Kolejny: "Boli mnie noga/ręka/coś tam, dlatego jednodniowa przymusowa przerwa w treningach (jak ja to zniosę, życie bez treningu nie ma sensu ... jak ja przeżyję dzisiejszy dzień) ale za to jutro dam sobie czadu podwójnie" - no po prostu jeden dzień bez treningu/ siłowni i życie się kończy...

    I kolejny: pierwszy dzień świąt/ wigilia/ lub inny tego typu rodzinny dzień i komentarz- "Nie ma wymówek, święto nie święto - trening musi być!" - bo inaczej świat by się zawalił:), rodzinny spacer nie załatwi sprawy aktywnego wypoczynku...

    Pozdrawiam i życzę znajdywania samych pozytywnych, wzmacniających, dających radość z życia miejsc w sieci! Maniakom, kulturystom, czy innym tego typu trzeba powiedzieć stanowcze NIE:) dla dobra własnego zdrowia psychicznego i fizycznego- tylko niestety czasem ciężko wyczuć gdzie leży granica... wiesz o czym mówię:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz..stwierdzenie, że coś ma boleć to jest to normalne podczas ćwiczeń ;-) jesli Cię nie boli to oznacza, że robisz trening za "delikatnie" jak na swoje możliwości. Jednak jest w tym małe "ale"...trzeba rozpoznać rodzaj bólu. Jeśli bolą mięśnie ud, bo akurat ćwiczysz uda to normalne, ale jak bolą Cię kolana w trakcie przysiadów, kręgosłup podczas robienia brzuszków lub cokolwiek innego, co nie dotyczy się mięśni to powinno się przestać, zrobić REST, jak to nie pomoże to iść do lekarza.

    "natomiast słucham swojego ciała. I jeśli mówi ono "dość!", to daję spokój." - często nasz mózg nam to podpowiada (taka jego rola- chronić nas), a tak naprawdę wykorzystujemy z 30% swoich możliwości...skąd wiesz jakie są twoje możliwości, czy dotarłaś do ich granic? ;-)
    Wszystko co napisane powyżej proszę brać z przymrużeniem oka iż każdy ma swoje doświadczenia, kondycję, priorytety i ciało. :**

    OdpowiedzUsuń
  4. "6 treningów w tygodniu to minimum!" - kiedyś w to wierzyłam. I chyba ta wiara była powodem, że rzucałam ćwiczenie, bo byłam wykończona.Potem zrozumiałam, że nie chodzi o żadne minimum i maksimum, tylko o nasze własne optimum. Dla mnie to 3 treningi w tygodniu.
    "Możesz więcej, dasz radę, zaciśnij zęby" i wszystkie te gadki powiązane właśnie z tym, że trzeba zacisnąć zęby i ignorować ból. Boli mnie kolano? Czuje się słabo? Jestem wykończona? Odpuszczam i żaden pokrzykujący na mnie trener nie zmusi mnie do zajechania się na śmierć.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pamiętam jak sobie wmawiałam, że muszę ćwiczyć codziennie - i te codzienne treningi bardzo szybko się kończyły. Bo zaczynało brakować sił, bo zaczynało brakować motywacji i przede wszystkim radości z ćwiczeń. Świetnie to ujęłaś - najważniejsze to znaleźć swoje optimum! :D

      Usuń
  5. Rzeczywiście, niektórzy mnie rozbawiają na fb:) Ujęłaś to co najlepsze:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uwielbiam tych co to mają klapki na oczy i tylko trening oraz zdrowe odżywianie to najlepszy sposób na życie. A ja jak mogę po treningu iść na piwo! Przecież piwo to zło! I jeszcze uwielbiam te wpisy o tłustym czwartku: absolutnie tego nie jedźcie, wiecie ile to ma kalorii?!?! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie irytują "wojny" między zwolennikami różnych rodzajów aktywności i nachalne próby udowodnienia wyższości jednych nad drugimi. Przykład: ciężarowcy vs crossfit.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, Ty tak pięknie wyglądasz PO ćwiczeniach? :O Byłam pewna, że to zdjęcie PRZED! Co było, siłownia czy fitness? :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm... Nie, chyba nie mam jakichś mega znienawidzonych tekstów na stronach fit. Jedynie troszkę denerwuje mnie to całe wyliczanie makro i gramatury dań co do jednego grama. :D Rozumiem, redukcja itd. ale bez przesady :) Jedzenie ma być też przyjemnością, a nie zadaniem matematycznym, gdzie wszystko musi się zgadzać. :P

    P.S.: Zapraszam do mnie : www.fit-life-and-zumba.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. niektórzy po prostu czerpią przyjemność z tego że kogoś zmotywują i trening jest dla nich całym życiem.
    Oni z przyjaciółmi spotykają się na siłowni, albo na trasie do biegania, a nie w barze czy temu podobnych klubach.

    OdpowiedzUsuń
  11. najlepsze są zdjęcia roznegliżowanych umięśnionych pań i txty: co mogę zrobić z tymi parówkami- nogi, albo czy jetem juz gotowa na plaże?

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...