poniedziałek, 20 października 2014

Jesteś szczęśliwy tu, gdzie jesteś?

Przeczytałam ostatnio bardzo ładną historię dotyczącą... przeprowadzania się. Jej głównym bohaterem jest Sokrates, sama opowieść zaś zawiera morał, nad którym zatrzymałam się na dłużej. Oczywiście dlatego, że sama prawie dwa miesiące temu przeprowadziłam się do Wrocławia... i mam już pierwsze (pozytywne!) refleksje na temat tej decyzji.




Historia, której bohaterem jest Sokrates brzmi mniej więcej tak:
Do Sokratesa podszedł człowiek, który chciał przeprowadzić się do Aten, nie był jednak do końca przekonany do tego pomysłu.
- Sokratesie, czy powinienem zmienić miasto? - zapytał.
- A czy jesteś szczęśliwy tam, gdzie teraz mieszkasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie filozof.
- Tak, jestem bardzo szczęśliwy.
- Zatem możesz się przeprowadzić, tu również będziesz szczęśliwy.

Kilka dni później sytuacja powtórzyła się. Do Sokratesa podszedł człowiek, który również miał ochotę przeprowadzić się do Aten, jednak wahał się przed podjęciem ostatecznej decyzji.
- Sokratesie, czy powinienem zmienić miasto? - zapytał.
- A czy jesteś szczęśliwy tam, gdzie teraz mieszkasz? 
- Nie, nie jestem - odpowiedział człowiek i zaczął narzekać.
- Zatem w Atenach również nie będziesz szczęśliwy.

Anegdotę przytaczam z pamięci, więc mogła ona brzmieć nieco inaczej, ale jej sens jest właśnie taki.
Ładne, prawda?

Pozostając w temacie: usłyszałam kiedyś, że Paryż to nie miasto, a stan umysłu
Kiedyś, dawno temu, natrafiłam również na następujący cytat:

Ten, który pragnie zawieźć do domu całe bogactwo Indii, musi nosić bogactwo Indii w sobie.

Oczywiście wiem, że nie muszę wyjaśniać, o co chodzi w anegdocie i cytatach, bo przesłanie jest jasne: nasze szczęście zależy tylko od nas, tzw. okoliczności zewnętrzne... to tylko okoliczności zewnętrzne. 

I teraz tak: z jednej strony podpisuję się pod tym przesłaniem z całym przekonaniem, ALE... Ale jednocześnie pluję sobie w brodę, że tak długo zwlekałam z decyzją, żeby ruszyć dupkę i wyprowadzić się z miasta, które serdecznie mi obrzydło. Nie spełniała się żadna z moich czarnych myśli: nie jestem bezrobotna, mam gdzie mieszkać, coraz rzadziej błądzę w nieznanych uliczkach, poznaję nowych ludzi, a do Bełchatowa z przyjemnością wracam... co któryś weekend.

Po co to piszę? Otóż jestem przykładem na to, że życiowe rewolucje są naprawdę fajne i nie ma się czego bać. Najtrudniejsze było podjęcie decyzji, a potem poszło z górki.

Mój plan dnia ustabilizował się już na tyle, że w tym tygodniu wracam do intensywnego blogowania - po tak długiej przerwie naprawdę mi tego brakuje. Dwa miesiące temu snułam wielkie blogowe plany (KLIK) i teraz nadszedł czas, by je realizować z nowa energią i zapałem :)

A na koniec jeszcze jeden cytat:

Nie bój się dużego kroku. Nie pokonasz przepaści dwoma małymi.

I pod tym zdaniem mogę podpisać się bez chwili zastanowienia :)

9 komentarzy:

  1. Z każdego cytatu mogę wziąć coś do siebie:) I jeszcze nie należy bać się zmian, trzeba się spiąć i to zrobić! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami takie życiowe rewolucje są bardzo potrzebne :)
    P.S Już nie mogę się doczekać tych nowych regularnych cykli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawda, tyle że zmiany czasem są trudne. To chyba zależy od tego, na jakim etapie życia się już jest. W młodości łatwiej, bez dzieci łatwiej - łatwiej być mobilnym. Ja akurat nie lubię takich zmian - jestem typem osiadłym i będę robić wszystko, żeby znaleźć plusy swojego wybranego miejsca... Ale i Ty masz rację i podziwiam, i gratuluję! :)

    A odnośnie Twojej opowieści, cytuję z tekstowa piosenkę Ani Jopek:

    "Są dni, kiedy masz naprawdę dość,
    I chcesz uciec od siebie i ludzi najdalej, jak tylko się da.
    Lizbona, Rio i Hawana kuszą cię.
    Obiecują ci zmianę, lepsze życie, nową twarz.

    Więc gnasz.
    Każdy dzień to nowy port.
    Ale czujesz, ramiona tak ciężkie od smutku i krtań pełna łez.
    Im dalej jesteś, tym wyraźniej widzisz to,
    Że ta podróż musi w tobie zacząć się.

    Nie trać ani dnia.
    Gorzki żal to mit.
    Żadnej z twoich skarg
    Nie usłyszy nikt.

    W najpiękniejszym z miast
    Ci nie będzie lżej.
    Więc Lizbony blask
    Najpierw w sobie miej.

    (...)"

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja podpisuję się pod całym tym postem! Jak zwykle, trafiłaś w sedno :)

    OdpowiedzUsuń
  5. najtrudniej chyba być szczęśliwym samym ze sobą
    ale wiem, że kiedyś mi się to uda :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne słowa i faktycznie mają w sobie coś :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny tekst, no i czekam na wiecej...

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...