środa, 11 czerwca 2014

Podaruj sobie... mały sukces i działaj/biegaj dalej!

Na studiach, na tych przedmiotach, które związane były z nauczaniem innych, wielokrotnie mi powtarzano: każdy potrzebuje sukcesu. Jeśli dziecko sobie z czymś nie radzi, tłumacz, pokazuj, wymyślaj kolejne przykłady... ale nie zapomnij o jednym. O CHWALENIU. O wiele lepiej się pracuje i motywacja wzrasta, kiedy odniesiemy sukces. Chociażby najmniejszy, ale ważne, żeby był.





Wiecie, co jest moim małym sukcesem ostatnich dni?

Sama nie dowierzam, że to piszę, ale... odnoszę MAŁE SUKCESY W BIEGANIU.

U mnie nie było tak, że założyłam buty i od razu poczułam wiatr we włosach. Nie od razu powiedziałam "ale czad, chcę to robić częściej". W bieganiu sprawiało mi przyjemność wszystko... z wyjątkiem samego biegania. A jednak. Uparłam się, że polubię bieganie i w końcu mogę powiedzieć, że zaczynam je lubić.

W poniedziałek przebiegłam 30 minut: 15 minut biegu, 1 minuta przerwy na łyk wody (przerwy bardziej potrzebowała głowa niż ciało), 15 minut biegu. Sukces polega na tym, że przebiegłam to 30 minut spokojnie, bez zadyszki, bez kolki i następnego dnia moja kiedyś kontuzjowana kostka nie zawyła dziko z bólu. I następnego dnia miałam ochotę na więcej.

Kolejny mały sukces: wczoraj pokonałam 5 km na przemian maszerując i biegnąc. W doborowym towarzystwie dziewczyn, które biegają w Amatorskiej Szkole Biegania. Kiedy trener powiedział nam, że pokonałyśmy to 5 km... byłyśmy zaskoczone - delikatnie mówiąc :) A co najlepsze: dziś nie czuję zakwasów i... MAM OCHOTĘ NA WIĘCEJ.

Ktoś powie: a czym tu się chwalić? Ano właśnie tym! 30 minut - czas dla mnie jeszcze miesiąc temu zupełnie nieosiągalne. Z zazdrością patrzyłam na innych biegaczy, ale uparcie minutę biegłam, minutę szłam. 5 kilometrów? Matko, kawał drogi. A tu proszę!

Potrzebowałam tego. Naprawdę potrzebowałam tych małych sukcesów i te pozornie niewielkie osiągnięcia dodały mi skrzydeł. Złamałam bariery, które wydawały mi się nie do ruszenia. Mało tego! W mojej głowie pojawiła się śmiała myśl: a może już niedługo przebiegnę te 5 kilometrów bez zatrzymywania się?

Tym samym potwierdzam teorię, że na drodze do czegoś wielkiego, warto stawiać sobie małe wyzwania i cieszyć się z nich!

A póki co... idę otwierać szampana! No dobrze, butelkę wody mineralnej :)

15 komentarzy:

  1. Nawet się nie obejrzysz, kiedy jednym ciągiem przebiegniesz te 5 km :)
    Gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze w tym miesiącu...? :)

      Usuń
    2. Może jeszcze w tym miesiącu? :)

      Usuń
    3. Kiedyś byłam na tym samym etapie co Ty, teraz startuję na 10 km :)

      Usuń
    4. Więc wszystko przede mną :)

      Usuń
  2. Ja narazie ''raczkuję'' z marszobiegami i coś się nie polubiliśmy aż tak do tej pory,ale czuję że może taki kroczkami również to polubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łohohoh, u mnie nadal jest to szorstka przyjaźń :P

      Usuń
  3. Gratuluje :) Dla mnie bieg przez 15 minut bez przerwy to jeszcze marzenie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja na razie pól stadionu truchtam, pozostałe pół maszeruję, by nie dostać zawału :D i mam ochotę na więcej, za każdym razem, gdy daję radę o kilka metrów dalej jestem z siebie dumna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metoda małych kroków w bieganiu też się sprawdza :)

      Usuń
  5. Też chciałabym kiedyś polubić bieganie, ale wyjść z domu bez dziecka to u mnie problem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko na szczęście z dnia na dzień jest coraz większe : niedługo będziesz mogła zapakować dziecko na rowerek i ono będzie jechać, a ty biegać :)

      Usuń
  6. Super! Gratuluję postępów i życzę kolejnych sukcesów w bieganiu :) Fajnie, że sprawia Ci to radość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, też dodałam do swojej diety ćwiczenia. Załączam dodatkowo link, do zapoznania się z nimi, przynoszą dobre efekty ;)http://www.przykladowediety.info/odchudzanie/cwiczenia-odchudzajace/

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...