czwartek, 31 października 2013

"Kuchnia filmowa" Pauliny Wnuk - moja opinia o książce

Przybyło mi ostatnio kilka nowych książek związanych, ogólnie mówiąc, z kulinariami (plus jedna zupełnie z tą tematyką niezwiązana). Dwie z nich wybitnie zasługują na uwagę. Pierwsza to książka Łukasza Łuczaja, który pokazuje, jak np. zrobić cukierki z tataraku. O drugiej, która urzekła mnie w 99 procentach, możecie przeczytać poniżej.

Blog Pauliny Wnuk, bo to o jej książce będzie mowa, jest dla mnie absolutnie genialny, jeśli chodzi o pomysł. Autorka łączy w nim po mistrzowsku dwie swoje największe pasje: gotowanie i filmy. Zresztą, co ja Wam tłumaczę :) Chyba niewiele jest osób, które tej strony nie znają.

W książce znalazłam przepisy z kilku moich ulubionych filmów i seriali. Amelia, Ratatuj, Holiday, Joe Black, Czekolada, Dexter, Miasteczko Twin Peaks - myślę, że to reprezentacyjna próbka tytułów. 


O każdym wymienionym w książce filmie krótką notkę sporządził Piotr Czerkawski. Dalej znajduje się wybrany przepis i komentarz Pauliny. 


Filmowe menu podzielone zostało według gatunków. I tak możemy zjeść to samo, co bohaterowie filmów miłosnych, komedii, filmów fantasy, dramatów, filmów animowanych, familijnych, gangsterskich/kryminalnych/sensacyjnych, thrillerów. Są też dwa przepisy na dania w filmów polskich. 

Swoją drogą: ciekawe, dlaczego tylko dwa? Czyżby w polskim filmie nie jadało się ciekawie? :)


Kuchnię filmową czyta się szybko, zajęło mi to jeden miły wieczór. Nie o czytanie tu jednak chodzi, lecz o to, by zabrać książkę do kuchni i samemu pokusić się o zrobienie niebieskiej zupy Bridget Jones, muffinek Bree Van de Kamp czy sernika, którym zajadali się bohaterowie Przyjaciół

O samych przepisach, po pierwszym zapoznaniu się z nimi, mogę powiedzieć, że są naprawdę prościutkie - co można uznać zarówno za zaletę, jak i wadę. Podam przykład: widoczne powyżej ciasto pani Trunchbull. Brownie, w rozmaitych wariantach, piekłam setki razy, nie dopisując do tego żadnej filozofii. Ot, po prostu je lubię. Przepisy na brownie na ogół są podobne. Gdyby ten prezentowany powyżej znalazł się w którejkolwiek innej książce kucharskiej, prawdopodobnie nie zwróciłabym na niego większej uwagi. Ale że Matyldę, zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej kocham, nabrałam ochotę na zrobienie akurat tego ciasta, według tego przepisu. Podobnie jest np. z ciasteczkami cytrynowymi z Gry o tron i zupą Remy'ego, sympatycznego szczurka - niby znane, ale że przypisane do konkretnych bohaterów, jakoś bardziej ma się ochotę ich spróbować. Mimo, iż specjalnie oryginalne nie są. 

Na koniec koniecznie muszę dodać, że Kuchnia filmowa została przepięknie wydana. Kolekcjonuję książki kucharskie i ta jest jedną z ładniejszych, jakie posiadam: świetna kolorystka, piękne zdjęcia potraw, przejrzyście rozpisane przepisy - cudo!

Za jakiś czas zamelduję Wam, jak książka sprawdza się w kuchni. Chociaż ostrzegam, że żaden z 49 przepisów do dietetycznych nie należy. Ale co tam, jeśli raz na jakiś czas zjem sobie ciacho polane sosem czekoladowym inspirowanym filmem Charlie i fabryka czekolady, to przecież nic wielkiego się nie stanie :)

Paulina Wnuk, Kuchnia filmowa, wyd. Otwarte, 2013.

6 komentarzy:

  1. Oglądałam ją w Empiku niedawno i na pewno w końcu ją sobie sprawię! Ładne wydanie no i niebanalny pomysł, nie wiedziałam że w filmach i serialach tyle gotują! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupiłam ją koleżance na prezent i była zachwycona:) Na "Dziką kuchnię" sama się czaję, o reszcie pozycji chętnie przeczytam u Ciebie. Może na coś się skusze, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie kusi ta książka :) I w ogóle książki kulinarne są takie fajne, nie wiem czy sama ich nie zacznę kolekcjonować :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Z chęcią schrupię książkę Pauliny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łukasz Łuczaja oglądam na kuchnia.tv, tam też widziałam jak robi tatarakowe cukierki. Bloga Pauliny Wnuk nie widziałam! Dobrze wiedzieć. Rzeczywiście jesteś kolekcjonerką książek :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...