piątek, 1 lutego 2013

Schudłam 5 kilo... i niewiele poza tym :P (+plany na luty)

Styczeń był fatalny. Pod każdym względem. No, może początek był niezły, ale generalnie... nie ma się z czego cieszyć, nie ma z czego być dumnym. 

Wszystko przez to, że właściwie przez cały styczeń chorowałam: zapalenie oskrzeli, cztery antybiotyki, gorączka, leżenie w łóżku... Nadal nie czuję się do końca zdrowa, ale, mimo wszystko, jest zdecydowanie lepiej niż było. 

Żeby jednak nie było tak do końca ponuro, to jednak kilka dobrych rzeczy w styczniu się wydarzyło:

Po pierwsze: WAGA POKAZUJE 5 KG mniej!

Już wyjaśniam: nie stosowałam żadnej drastycznej diety, nie ćwiczyłam intensywnie... po prostu miałam tak chore gardło, że nawet picie wody wywoływało u mnie odruch wymiotny. Kiedy się zorientowałam, że mnie ubyło, zaczęłam sobie pomagać i... i to jest kolejna rzecz, z której jestem dumna:

Po drugie: DAWNO NIE JADŁAM TAK ZDROWO!

Kasza jaglana, płatki jęczmienne i owsiane, ciepłe śniadania, zero cukru do herbaty (chociaż kilka razy zgrzeszyłam z Milką:P), zupy warzywne prawie codziennie, burgery warzywne, brązowy ryż z warzywami, dużo warzyw, nieco mniej owoców - ale ogólnie właśnie tak chciałabym jeść przez cały czas. A było np. tak:


Otrębowe serduszka z karobem


Ulubione śniadanko! :)



Leczo z fasolą azuki


"Kubuś" domowej roboty!


Burgery z soczewicy i selera.


Po trzecie: STYCZEŃ MIESIĄCEM BEZ KAWY

No, prawie bez kawy. Kiedy zorientowałam się, że udało mi się przeżyć bez niej ponad tydzień... ograniczyłam się do jednej filiżanki co kilka dni. Można? Można! :)

Zupełnie natomiast odpuściłam sobie ćwiczenia, ale to bynajmniej nie z lenistwa, tylko braku sił. Wracałam z pracy i właściwie od razu kładłam się spać... w lutym to musi się zmienić! :)

W styczniu obejrzałam siedem filmów (o niektórych już pisałam, o reszcie napiszę) oraz przeczytałam sześć książek... więc do planowanej setki zostały mi już tylko dziewięćdziesiąt cztery, hehe :)

Co w lutym? Ano to:

1. Wrócić do ćwiczeń. Stopniowo. Niech to będzie 5 minut, ale codziennie.

2. Kupić aparat! To jest hasło, które pojawia się na blogu właściwie od początku. Teraz mam wybrany model, odłożone pieniądze... po prostu muszę go kupić. 

3. Posprzątać w szafkach z ubraniami. Co zbędne: wyrzucić.

4. Zrobić porządek w kolczykach. 

5. Zrobić listę książek i filmów (po 20), które chciałabym przeczytać/obejrzeć w tym roku.

6. Powtórzyć słownictwo z pierwszego i drugiego poziomu "Profesora Henry'ego"

7. Kolejny raz(!) przeprosić się z książką "Niemiecki nie gryzie" i dojść do 36 strony.

8. Przeprosić się z moim drugim, a raczej pierwszym blogiem, książkowym. I zacząć na nim pisać! Bo szkoda ponad trzech lat pracy!

9. Odwiedzić okulistę i ginekologa.

10. Dbać o siebie! Nadal ograniczać kawę, pić pokrzywę, zdrowo jeść. Bo efekty widać gołym okiem :)

Ponadto luty ogłaszam miesiącem dbania o dłonie i paznokcie: moczenie w ciepłej oliwie, regularne wcieranie kremów, stosowanie odżywek, łykanie skrzypu. 

A według LastFm tej piosenki w styczniu słuchałam najczęściej. Uwielbiam! :)



16 komentarzy:

  1. Zobaczysz, jak najpierw pod górkę było to w lutym z górki (MUSI BYĆ!) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Serduszko, co Ty mi tutaj za bzdury opowiadasz? Beznadziejny miesiąc? Błagam Cię!
    Pomału małymi kroczkami do przodu, teraz tylko jedz zdrowo, jeszcze zdrowiej, pij dużo tych wspaniałych Kubusiów (swoją drogą zamawiam butelkę :P) i wzmocnij organizm po chorobie. 5 kg w miesiąc to dużo!
    Uważaj na siebie i do przodu!
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiepski był, niestety: gorączka, katar, kaszel - i tak non stop.
      Ale widać koniec tego chorowania, więc chucham na siebie i dmucham, wzmacniam się od środka zdrowym jedzonkiem. To pięć kilo w równym stopniu mnie cieszy, co jednak i martwi, bo naprawdę słabiutka jestem :( Wolałabym je stracić w inny sposób... ale jak patrzę w lustro, to nie narzekam :)

      Coco jambo i do przodu, haha! :)

      Buziak! :)

      Usuń
  3. jedzenie bardzo bardzo na plus. co do kawy, byłam od niej uzależniona na maksa, podobnie jak od papierosów, aż przyszedł dzień, że fajki właściwie odstawiły się same, a kawę zastąpiłam zieloną herbatą z guaraną/yerbą i wcale za nią nie tęsknię. też chorowałam praktycznie non stop, a teraz czuję się już lepiej, dlatego dołączam się do ćwiczeniowego wycisku w lutym : )

    PS ależ bym wsunęła te burgery teraz *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrezygnuję całkowicie z kawy, za bardzo ją lubię :) Ale widzę, że spokojnie mogę się ograniczyć do jednej filiżanki raz na kilka dni.

      "Wycisk" to za dużo powiedziane, miałam zbyt długą przerwę :) Bardziej chodzi mi o to, żeby na nowo wdrożyć się do codziennych ćwiczeń :)

      PS A ja żałuję, że już je zjadłam :D

      Usuń
  4. przez chorobę można schudnąć, oj można, ale jednak życzę Ci dużo zdrówka i mnóstwo energii w lutym! :)
    a mi z tej kompozycji najbardziej podobają się te karobowe serducha ! foremki idealne na Walentynki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam te foremki, aż chce się piec muffinki! :)

      Usuń
  5. Choroba to najlepsza dieta :D
    W takim razie życzę Ci aby wszystkie cele wyznaczone na ten miesiąc się spełniły :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabawne, bo u mnie Placebo tez w styczniu krolowalo i co najlepsze teraz slucham "meds" :) uwielbiam, uwielbiam ! Gratulacje za styczen i powodzenia w lutym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję i zazdroszczę! 5kg w miesiąc - moje marzenie:> Ja w sumie chcę zrzucić tylko koło5kg, a ciągle mi to nie wychodzi, mimo ćwiczeń i diety jako takiej. No właśnie jako takiej, bo ciągle objadam się czekoladą:(
    Cały dzień potrafię nie jeść i nagle przychodzi wieczór i mam taką ochotę, że mnie nosi..

    Ciekawa jestem w jaki sposób przyrządzasz kaszę jaglaną. Jesz ją na śniadanie? Z jakimi dodatkiami? Co jeszcze jadasz na śniadanie? Bardzo ciekawa jestem Twoich wytycznych żywieniowych, albo przykładów dań które jadasz. Proszę napisz o tym post! Please!
    Zdjecia posiłków są śliczne, ale ja jestem ciekawa jak je przygotować.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę za szybko schudłam i nie tak, jakbym chciała, bo odchudziła mnie niestety choroba, a nie dieta i ćwiczenia. Ale nie tyję! I to już jest plus :)

      Kaszę jaglaną jem prawie codziennie na śniadanie. Standardowa wersja, moja ulubiona, to pół szklanki kaszy ugotowanej w pół litra wody - to jest porcja dla dwóch osób. Gdy kasza wciągnie wodę, dodaję starte jabłko, cynamon, imbir, czasem karob (odpowiednik kakao), pestki słonecznika, dynię, dosładzam miodem. Latem oczywiście opcji jest więcej, bo kaszę można łączyć np. z kalafiorem, brokułem czy owocami sezonowymi.

      Śniadania generalnie staram się jadać na ciepło, czasem kaszę zastępuję płatkami owsianymi lub jęczmiennymi, z podobnymi dodatkami. Albo jem warzywną zupę, która została z dnia poprzedniego - śniadaniowych pomysłów jest dużo, uparcie natomiast nie jem na śniadania kanapek i nabiału :)

      Zapraszam na bloga: www.ekokuchniatatento.blogspot.com, który prowadzę. W zamierzeniu są to zdrowe potrawy dla dzieci, ale sama uwielbiam te przepisy i wielokrotnie z nich korzystam :) O osobnym poście pomyślę, mam nadzieję, że teraz chociaż trochę pomogłam :)

      Usuń
  8. Dziękuję! Pomogłaś bardzo. Przy czasie przejrzę Twojego kulinarnego bloga. Bardzo chcę zacząć zdrowo się odżywiać, ale kiepsko mi to jak na razie wychodzi. Ale jestem dobrej myśli. Metoda małych kroczków pewnie mi w tym pomoże.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metoda małych kroków jest niezastąpiona - we wszystkich dziedzinach życia :)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...