Strach przed lataniem i głód doświadczeń,
Wstyd przed mówieniem sobie: nie wiem.
Ogromna siła wyobrażeń
To nie przypadek, że jesteśmy razem.
Wcześniej słyszałam ten utwór milion razy, ale dopiero kilka tygodni temu zwróciłam uwagę na pierwszy wers - kołacze mi się po głowie i nie chce z niej wyjść.
Cofam się o kilka lat.
Pamiętam, że kiedyś paraliżowała mnie taka sytuacja: zamknięte drzwi, muszę zapukać i wejść. W środku właśnie trwa wykład, zebranie, cokolwiek. Tragedia. Potrafiłam stać jak głupia pod tymi drzwiami, liczyć do pięciu, a potem do stu... i ostatecznie wolałam narazić się na jakieś nieprzyjemności, niż po prostu zapukać, powiedzieć przepraszam i wejść.
Dziś śmieję się z tego, ale wtedy to był ogromny problem.
Inna sytuacja, również z czasów studenckich.
Pełna sala. Albo nawet nie pełna, kilkanaście osób. Trwa dyskusja. Mogłam wiedzieć wszystko na dany temat, mogłam przeczytać sto książek... nie było silnych, nie odezwałam się pierwsza. Co innego, gdy ktoś zapytał: - Ania, co myślisz? Wtedy spoko. Ale pierwsza? A jeszcze, nie daj Boże, nie zgodzić się z czymś? Nie ma mowy.
Dziś publiczne wyrażenie opinii przychodzi mi łatwo i nie potrafię stwierdzić, czego wtedy tak się bałam.
Inna sprawa: całkiem świeża, o której pisałam na blogu - KLIK - teraz śmieję się z tego wpisu.
Pójdę, wezmę udział, zrobię, zmobilizuję się - ale nie sama.
Sama chodziłam na siłownię i zumbę, sama jeździłam na rowerze i rolkach, sama chodzę z kijkami, na zakupy, do fryzjera, do kina - i w sumie nie zastanawiam się nad tym.
*** *** ***
Wiecie co zrobiłam, gdy miałam pierwszy raz iść sama na siłownię? Opracowałam najbardziej czarny scenariusz, który wyglądał mniej więcej tak:
- przyjdę i będę sami faceci.
Owszem, byli. Jeden pokazał mi, jak trafić do trenera (a raczej trenerki!), drugi pokazał, gdzie jest szatnia. Rzeczywiście było się czego bać :)
- nie będę wiedziała, jak ćwiczyć na maszynach.
Trenerka wszystko mi pokazała - nie był to żaden problem.
- będę najsłabsza na całej siłowni.
Byłam :) No bo trudno, żebym dźwigała tyle, co chłop, który pakuje od lat :)
I tak dalej :) Żadna krzywda mi się nie stała, siłownia okazała się świetnym pomysłem... czemu tak długo tym zwlekałam? Nie wiem :) W każdym razie: z siłowni wychodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha :)
Do czego zmierzam?
Ano do tego, że próbuję sobie uświadomić, czego boję się aktualnie.
I jest tych rzeczy kilka, może lista nie jest specjalnie długa, ale wszystko sprowadza się do jednego:
po prostu to zrobić. Najpierw pierwszy raz, a potem kolejny - i strach minie.
Wiem, że to, co piszę trąci banałem :) Ale z drugiej strony... czy nie jest krzepiąca myśl, że "najtrudniejszy pierwszy krok"? A potem często jest już z górki?
Do czego więc zmierzam? :)
Otóż przymierzam się do pewnej rzeczy, która będzie mnie kosztowała sporo wyrzeczeń, czasu, wysiłku i samozaparcia. I trochę się boję.
Ale z drugiej strony... skoro tyle razy pokonał strach i się udało, to dlaczego inaczej ma być teraz?
Proszę trzymać kciuki, wyzwanie rozpoczęte! :)
A na koniec zapytam z ciekawości: jakie własne strachy udało Wam się pokonać?
Wiele ich było. Najważniejsze to właśnie złapać się za rękę w momencie strachu i zapytać siebie: "NO I CO, jeśli stanie się to, czego się obawiasz?"..i zmusić się. nawet, jeśli pierwszy raz będzie nam drżał głos, jeśli będziemy brzmieć/robić coś niepewnie - za drugim i trzecim razem jest już znacznie prościej. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! A najlepsze jest to, że jak już sobie uświadomimy, co może się stać... okazuje się, że to wcale nie jest straszne :)
UsuńŚwietny wpis, dał mi do myślenia.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa bym znowu chciała zacząć jeździć autem, ale boję się, że będę beznadziejnym kierowcą, że nie ogarnę samochodu, że nie będę potrafiła zaparkować, że wpadnę w panikę... Muszę się przemóc, ale bez bodźca z zewnątrz jest mi strasznie trudno :/
OdpowiedzUsuńMam to samo! Od kilku lat odświeżenie prawa jazdy jest na mojej liście priorytetów. Nie pytaj mnie, dlaczego tego nie robię, bo naprawdę nie wiem. Ale lenistwo połączone z "boję się" jest silniejsze niż zdrowy rozsądek który mówi, że prawko bardzo by mi się przydało.
UsuńChyba najgorszy jest strach przed samym życiem, przed kolejnym dniem... Jak go się pokona, to może wtedy będzie łatwiej? Ja jednak nie znalazłam jeszcze sposobu, żeby poradzić sobie z tym lękiem i codziennie się z nim zmagam. Skutki tego są różne, ale najważniejsze, by nie powiedzieć sobie - już nie mam siły...
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie chcę, żebyś pomyślała, że się mądruję czy daję Ci rady, ale... :) Dawno, dawno temu usłyszałam takie stwierdzenie, że człowiek dostaje dokładnie tyle, ile jest w stanie unieść - także opcja "nie mam siły" nie wchodzi w grę. Fakt, często potrzebujemy odpoczynku, odcięcia się, ale po to, by potem wrócić i wziąć życie za rogi.
UsuńPowodzenia! :)
Stach przed porażką- wszystko się sprowadza do tego, boimy się że coś się nie uda...a porażka jest tylko etapem nauki. Dlatego ja boję się tylko pająków :-)
OdpowiedzUsuńA ja się pająków nie boję, nie uciekam z krzykiem. Ja się ich tylko brzydzę :P
UsuńTeż bałam się kiedyś iść na siłownię ;) Wspominam to z uśmiechem. Dalej walczę z tym, żeby pójść sama do kina - chociaż może to wynika trochę z lenistwa, bo tak naprawdę to kina aż tak bardzo nie lubię ;)
OdpowiedzUsuńO, kino to bułka z masłem :D Idź śmiało... chyba, że nie chcesz :P
UsuńDlatego trzeba wychodzić ze strefy komfortu,odważyć się ''po prostu to zrobić'',bo gorsze jest to że mogło się czegoś nie wypróbować niż porażka.
OdpowiedzUsuńMoże okazać się że właśnie to czego się obawiamy może być najlepszym rozwiązaniem,a nawet gdy okaże się porażką to nie na darmo,bo czegoś nas nauczy. Tak właśnie staram się ostatnio myśleć:)
A wiesz, że ja nigdy za bardzo nie wiedziałam, o co chodzi z tym wychodzeniem ze strefy komfortu? A całkiem niedawno uświadomiłam sobie, że wiele razy wyszłam poza tę strefę... i nic mi się złego nie stało :)
UsuńJa również stoczyłam walkę z wieloma, wieloma moimi irracjonalnymi lekami, ale największy sukces to wyjechanie samej do Londynu na rok i przezwyciężenie lęku, że sama zginę pierwszej nocy :)
OdpowiedzUsuńHa, brawo! :) Nie zginąć w wielkim mieście - prawdziwy sukces! :)
UsuńU mnie jest właśnie tak jak kiedyś u ciebie. Boję się wybrać na siłownię w przekonaniu, że nie będę wiedziała jak obsługiwać się sprzętem ;/
OdpowiedzUsuńWiesz co zrób? Zadzwoń tam wcześniej, powiedz, ze chcesz przyjść i zapytaj, czy będzie ktoś, kto mógłby Ci pomóc oswoić sprzęt. Instruktorzy na 100% wszystko chętnie Ci wytłumaczą :)
UsuńPanicznie boję się jeździć samochodem, pomimo tego, że jeżdżąc z tatą, czy bratem mówią, że dobrze sobie radzę, ale wciąż mam ogromny opór.. Boję się swojej niewiedzy, po prostu przyznać się, że nie wiem co znaczy słówko, czy zdanie na angielskim, tego, że na jakichś ćwiczeniach profesor poprosi mnie do tablicy, a ja nie będę wiedziała jak to zrobić.
OdpowiedzUsuńNa pewno pokonałam strach przed nowymi miejscami, chociaż wciąż lekko mnie to stresuje. Nowe miejsca, czyli - pójść coś załatwić do urzędu, na uczelni, w pracy itd itd
Nie wiem, czy coś jeszcze pokonałam.. Zbyt wielu rzeczy się boję :(
o rany, to prawda :) ja się bałam iść w miejsce, gdzie są same chłopy, żeby realizować jedno ze swoich zainteresowań - dziś oni mnie uwielbiają, ja się uczę i chodzę dzięki temu szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńZ tą siłownią miałam bardzo podobnie, ale z czasem zorientowałam się, że jeśli się nie przełamię, to będę żałować. I się przełamałam. I teraz chodzę i mam gdzieś, co ktoś sobie o mnie pomyśli, po prostu robię swoje. Teraz pozostaje zwalczyć jeszcze lęk wysokości i fobię związaną z...chrabąszczami :( Nie wiem jak mam to zrobić, ale jeśli się uda, będzie to mój ogromny sukces :)
OdpowiedzUsuńJa też się boję niektórych rzeczy (chyba każdy się czegoś boi:)), ale jestem zwolennikiem pokonywania strachu, a nie chowania głowy w piasek :) Także witaj w klubie :) :) :)
OdpowiedzUsuń