HAPPY DETOKS
Dzień pierwszy
Pierwszy dzień Happy Detoksu. W to, że będzie dobrze, uwierzyłam przygotowując sobie drugie danie: pyszne (kaszę gryczaną z warzywami). Tęsknię za kawą... i chyba tylko za kawą. Pierwszy raz od bardzo dawna jem regularnie i zabrałam jedzenie do pracy.
Dzień drugi
Trochę improwizuję, ale zgodnie z zasadami detoksu. Zjadłam inną zupę niż w rozpisce, pominęłam podwieczorek, na kolację wypiłam sok z buraków i marchewki. Od wczoraj lekko boli mnie głowa, ale spokojnie można wytrzymać. Chodzi mi po głowie myśl, że w podobny sposób mogłabym jeść codziennie.
Dzień trzeci
Trzeciego dnia detoksu uświadomiłam sobie, że oto nie piję kawy, nie jem nabiału, mięsa, słodyczy, pieczywa - i właściwie nie jest to żadne wyrzeczenie, a przyjemność.
Uświadomiłam sobie coś jeszcze: jestem na diecie, na której nie mogę doczekać się kolejnego posiłku. I to nie dlatego, że jestem głodna, tylko dlatego, że wszystko jest pyszne.
ETAP SOKOWY
Dzień czwarty
Pierwszy dzień tylko na sokach - bez większych problemów. Mąż pyta mnie, czy nie jestem głodna - otóż nie! Mam jednak 100% pewności, że bez wcześniejszego przygotowania nie byłoby aż tak dobrze.
Dzień piąty
Pierwszy kryzys, ale przez moją własną głupotę. Wybrałam się na spacer pod górę (Sobótkę). Ok, 10 km "wędrówki" i ponad 1000 spalonych kalorii na Endomondo wygląda super, ale to był wysiłek zdecydowanie ponad moje obecne możliwości. Wieczorem doszłam do siebie, ale przypłaciłam to zawrotami i bólem głowy.
Dzień szósty
Podczas całego trwania detoksu odpuściłam sobie intensywne ćwiczenia - z wyjątkiem wczorajszego porywu. Wielką przyjemność sprawia mi natomiast joga: nie tylko poranne powitanie słońca, lecz również ok. 30 minut wieczornych odprężających asan. Staram się skupiać na oddechu i przynajmniej kilka minut dziennie zajmować się tylko nim. Mam nadzieję, że przynajmniej ten poranny rytuał zostanie ze mną na dłużej.
HAPPY DETOKS - CIĄG DALSZY
Dzień siódmy
Po diecie sokowej fizycznie i psychicznie czuję się bardzo dobrze. Tak naprawdę nie ma takiej rzeczy, za którą bym tęskniła, już nawet kawa nie wydaje mi się jakoś super atrakcyjna. Mango z kaszą jaglaną - przepyszne! Po trzydniowej przerwie w gryzieniu jaglanka wydała mi się cudem, a mango rarytasem. I bardzo miło było znów pochrupać orzechy.
Dzień ósmy
Kolejny dzień detoksu za mną - jestem zaskoczona, że to wszystko tak ładnie i szybko mi poszło. Moja silna wolo - jestem z ciebie dumna!
Dzień dziewiąty
To już prawie koniec. Taka refleksja: najtrudniej było zacząć. Podjąć decyzję: tak, chcę to zrobić. Ułożyć listę zakupów, skompletować produkty, zacząć nieco inaczej gotować, pamiętać o stałych porach karmienia. Zaskakujące jest to, że wdrożyłam się w to... w ciągu jednego dnia! "Podjęcie decyzji, że wchodzę w ten cały detoks trwało dłużej!
Dzień dziesiąty
Bardzo, bardzo zadowolona! Wcale nie dlatego, że to już koniec, a dlatego, że się zmobilizowałam, wytrwałam, nie zaliczyłam większych wpadek, trzymałam się reguł.
Obiecuję sobie, że nadal będę piła wodę z cytryną i zielone koktajle. Że chociaż dwa-trzy dni w tygodniu będą bez mięsa, mleka, glutenu i słodyczy. Jutro natomiast nie mogę się doczekać kawy - należy mi się.
***
Jak sami widzicie - było fajnie. Nie miałam kryzysów, błyskawicznie udało mi się przestawić na nowe tory, nie chodziłam głodna i wszystko naprawdę mi smakowało. Jeśli ktoś, po lekturze książki Kasi Bem ma wątpliwości: zacząć czy nie, podaję jedną słuszną odpowiedź: zacząć!
A jutro napiszę Wam ciut więcej o sokach, które piłam, gdyż stanowiły one dość istotną część mojego planu detoksowego.
Dzień pierwszy
Pierwszy dzień Happy Detoksu. W to, że będzie dobrze, uwierzyłam przygotowując sobie drugie danie: pyszne (kaszę gryczaną z warzywami). Tęsknię za kawą... i chyba tylko za kawą. Pierwszy raz od bardzo dawna jem regularnie i zabrałam jedzenie do pracy.
Dzień drugi
Trochę improwizuję, ale zgodnie z zasadami detoksu. Zjadłam inną zupę niż w rozpisce, pominęłam podwieczorek, na kolację wypiłam sok z buraków i marchewki. Od wczoraj lekko boli mnie głowa, ale spokojnie można wytrzymać. Chodzi mi po głowie myśl, że w podobny sposób mogłabym jeść codziennie.
Dzień trzeci
Trzeciego dnia detoksu uświadomiłam sobie, że oto nie piję kawy, nie jem nabiału, mięsa, słodyczy, pieczywa - i właściwie nie jest to żadne wyrzeczenie, a przyjemność.
Uświadomiłam sobie coś jeszcze: jestem na diecie, na której nie mogę doczekać się kolejnego posiłku. I to nie dlatego, że jestem głodna, tylko dlatego, że wszystko jest pyszne.
ETAP SOKOWY
Dzień czwarty
Pierwszy dzień tylko na sokach - bez większych problemów. Mąż pyta mnie, czy nie jestem głodna - otóż nie! Mam jednak 100% pewności, że bez wcześniejszego przygotowania nie byłoby aż tak dobrze.
Dzień piąty
Pierwszy kryzys, ale przez moją własną głupotę. Wybrałam się na spacer pod górę (Sobótkę). Ok, 10 km "wędrówki" i ponad 1000 spalonych kalorii na Endomondo wygląda super, ale to był wysiłek zdecydowanie ponad moje obecne możliwości. Wieczorem doszłam do siebie, ale przypłaciłam to zawrotami i bólem głowy.
Dzień szósty
Podczas całego trwania detoksu odpuściłam sobie intensywne ćwiczenia - z wyjątkiem wczorajszego porywu. Wielką przyjemność sprawia mi natomiast joga: nie tylko poranne powitanie słońca, lecz również ok. 30 minut wieczornych odprężających asan. Staram się skupiać na oddechu i przynajmniej kilka minut dziennie zajmować się tylko nim. Mam nadzieję, że przynajmniej ten poranny rytuał zostanie ze mną na dłużej.
HAPPY DETOKS - CIĄG DALSZY
Dzień siódmy
Po diecie sokowej fizycznie i psychicznie czuję się bardzo dobrze. Tak naprawdę nie ma takiej rzeczy, za którą bym tęskniła, już nawet kawa nie wydaje mi się jakoś super atrakcyjna. Mango z kaszą jaglaną - przepyszne! Po trzydniowej przerwie w gryzieniu jaglanka wydała mi się cudem, a mango rarytasem. I bardzo miło było znów pochrupać orzechy.
Dzień ósmy
Kolejny dzień detoksu za mną - jestem zaskoczona, że to wszystko tak ładnie i szybko mi poszło. Moja silna wolo - jestem z ciebie dumna!
Dzień dziewiąty
To już prawie koniec. Taka refleksja: najtrudniej było zacząć. Podjąć decyzję: tak, chcę to zrobić. Ułożyć listę zakupów, skompletować produkty, zacząć nieco inaczej gotować, pamiętać o stałych porach karmienia. Zaskakujące jest to, że wdrożyłam się w to... w ciągu jednego dnia! "Podjęcie decyzji, że wchodzę w ten cały detoks trwało dłużej!
Dzień dziesiąty
Bardzo, bardzo zadowolona! Wcale nie dlatego, że to już koniec, a dlatego, że się zmobilizowałam, wytrwałam, nie zaliczyłam większych wpadek, trzymałam się reguł.
Obiecuję sobie, że nadal będę piła wodę z cytryną i zielone koktajle. Że chociaż dwa-trzy dni w tygodniu będą bez mięsa, mleka, glutenu i słodyczy. Jutro natomiast nie mogę się doczekać kawy - należy mi się.
***
Jak sami widzicie - było fajnie. Nie miałam kryzysów, błyskawicznie udało mi się przestawić na nowe tory, nie chodziłam głodna i wszystko naprawdę mi smakowało. Jeśli ktoś, po lekturze książki Kasi Bem ma wątpliwości: zacząć czy nie, podaję jedną słuszną odpowiedź: zacząć!
A jutro napiszę Wam ciut więcej o sokach, które piłam, gdyż stanowiły one dość istotną część mojego planu detoksowego.
Fajnie! Bardzo lubię takie podejście - odważyć się coś zrobić i zacząć działać. Bo potem zazwyczaj okazuje się, że nic nie jest takie straszne, jak już się człowiek z tym oswoi :)
OdpowiedzUsuńI aż chce się ruszyć Twoim śladem :)
Gorąco zachęcam - mi detoks naprawdę dobrze zrobił :)
UsuńDziękuję za ten wpis:) Też planuję ten detoks,zacznę w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na wpis o sokach :)
OdpowiedzUsuńJuż jest, zapraszam! :)
UsuńOd jakiegoś czasu myślę o detoksie, ale trochę się go obawiałam. Zachęcona Twoim wpisem właśnie zamówiłam sobie książkę Kasi Bem i jak tylko przyjdzie - zaczynam :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak poszło :)
UsuńGratulacje. :)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj zaczynam bananowy detoks - czyli jem tylko banany. Bardzo się boję, że szybko mi się znudzą i będę marzyć o gotowanym więc dzisiaj poszukuje róznych form jak można jeść banany :D
OdpowiedzUsuńTylko banany? :)
Usuńprzede wszystkim brawo za wytrwalosc...!!! 10 dni to nie lada wyczyn! ;)
OdpowiedzUsuńNie było aż tak trudno :)
UsuńCzaiłam się na tenn Happy Detoks, ale myślałam, że jest dłuższy i trochę mnie to przerażało. Ale 10 dni da się wytrzymać w sumie. Tylko gdzie to "happy" ?
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe:) Ja jakiś miesiąc temu też robiłam sobie detoks, tylko na podstawie innej książki - "Karolina na detoksie". Słyszałam też właśnie o "Happy detoksie" Kasi Bem i byłam ciekawa, czym się te dwa detoksy różnią. Teraz już wiem, dzięki Twojej relacji:) U mnie też jest relacja dzień po dniu z mojego detoksu:) przeżyłam go ciężej - kilka dni raczej spędziłam w pozycji leżącej, o przejściu 10 km mogłam pomarzyć. A i tak nie było to wcale jakieś straszne czy nieprzyjemne, ot kilka dni odpoczynku z pysznym jedzeniem w tle. Teraz czuję się świetnie, choć tak jak napisałaś w innym wpisie, trudno zmierzyć efektywność takich diet. W sumie najważniejsze, że zdają się działać i na pewno poprawiają samopoczucie. I faktycznie wiele z tych przepisów jest świetnych do używania na co dzień :) Pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuń