Nieskromnie powiem, że bardzo mnie cieszy, kiedy ktoś od czasu do czasu pyta: SKĄD TY MASZ NA TO WSZYSTKO CZAS? Ano mam - odpowiadam zadowolona. A skąd mam? Ano dbam o to, żeby mieć! :)
Oczywiście, że nie jest idealnie... ale jest naprawdę dobrze! Był moment, że pracowałam w domu i tego czasu rzeczywiście było więcej. Teraz pracuję na etacie... i nie czuję, że coś mnie omija, że na coś tego czasu brakuje.
Co więc robię, żeby MIEĆ CZAS NA WSZYSTKO?
Myślę, że kluczowe są dwie kwestie. Okej, nie odkrywam Ameryki. Ale przecież proste rozwiązania na ogół są najlepsze. Po co więc komplikować? :)
Po pierwsze: są rzeczy, których nie robię.
Po prostu z nich zrezygnowałam. Nie oglądam telewizji (wcale!), nie jestem więc wciągnięta w żaden serial/talent show itd. Przestałam kupować czasopisma, których i tak nie chciało mi się czytać, np. Twój Styl. Nowością jest to, że "odlubiłam" w ostatnim czasie mnóstwo profili na Facebooku, więc i sama strona wydaje mi się mniej atrakcyjna i spędzam na niej mniej czasu. Rozwiązanie genialne w swej prostocie. (O czasopożeraczach pisałam troszkę TU i nieco więcej TUTAJ).
Po drugie: ustalam, co chcę zrobić
Często odnoszę wrażenie, że wiele osób narzeka na brak czasu, ale gdyby nagle ten czas dostali w prezencie, nie do końca by wiedzieli, co z nim zrobić. Mam rację?
Otóż ja dokładnie wiem, co chcę zrobić w tym tygodniu. Chcę iść na jogę (i pójdę, jutro o 19), chcę pobiegać (we wtorek na pewno, potem w czwartek koło 18 i w weekend - najpewniej w niedzielę rano - mam nadzieję, że moja kostka to wytrzyma), chodzi za mną pasztet z kaszy jaglanej, więc upiekę go w środę, po pracy. I tak dalej.
Wszystko zaplanowane! Strategia ta ma jeszcze jedną zaletę. Dziś niedziela, a ja cieszę się na ten tydzień, który dopiero będzie :)
Z tym, co napisałam poprzednio, wiąże się jeszcze coś. Otóż uwielbiam czytać i kiedy nie czytam, czuję się źle. Po prostu muszę mieć na czytanie czas!
Wymyśliłam więc sobie, że o 21 wyłączam komputer. Koniec, kropka. Prysznic i myk do łóżeczka z książką. A jak mi będzie mało, to rano wstanę 30 minut wcześniej - po prostu.
Tak naprawdę to, co napisałam powyżej, sprowadza się do tego, że należy sobie odpowiedzieć na dwa proste pytania: CO i KIEDY. A gdy już to ustalimy, to po prostu się tego trzymamy. I już, łatwizna. Serio! :)
Aha! Zapomniałam o czymś! "Niechcemisie" nie jest argumentem :)
A jaki jest Wasz genialny sposób na to, żeby mieć czas na wszystko? :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
motywacja/inspiracja
(72)
okołokuchennie
(60)
rusz się!
(32)
varia
(28)
Książki/Filmy
(25)
i love mondays
(25)
Rozwój Osobisty/Motywacja
(22)
slow life
(14)
zaplanuj to
(14)
kulturalnie
(12)
wyzwania
(12)
minimalizm
(10)
kto mnie inspiruje
(9)
Rozwój Osobisty
(8)
motywacja
(7)
uroda
(7)
po prostu
(5)
naturalna pielęgnacja
(4)
optymizm
(1)
wyzwanie
(1)
Nie wiem skąd pierwotnie przepis pochodzi ja dostałam go od mojej cioci ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie planuję i ja! Sama też odlubiłam lub przestałam obserwować masę stron. Teraz przejrzenie FB zajmuje mi chwilę i czytam tylko to co naprawdę chcę.
OdpowiedzUsuńCzystki na FB nadal trwają, ale i tak kusi mniej :)
UsuńGratuluję i zazdroszczę silnej woli. Podziwiam. Ja też zamierzam robić takie plany ale jakoś nie mogę się do tego zabrać... Jakie masz sposoby na mobilizację?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
W tej chwili nie muszę się jakoś specjalnie motywować, wszystkie rzeczy, o których tu piszę traktuję na zasadzie nagrody, przyjemności, relaksu :) Czasem ciężko jest wyjść z domu, żeby pobiegać... ale wtedy pomaga ćwiczenie jeszcze z kimś, kto zmotywuje :)
UsuńCiekawe jak znaleźć czas na przyjemności jak się pracuje 12 godzin dziennie? Masz jakiś pomysł?
OdpowiedzUsuńPrzez półtora roku pracowałam w miejscowości oddalonej ok. 60 km od mojego domu, więc praca z dojazdami zajmowała mi mniej więcej 12h dziennie. Nie powiem, było ciężko. Wtedy jeszcze nie ćwiczyłam tyle, co teraz. Ale np. czytałam rano w autobusie, rano też uczyłam się angielskiego. Na wieczór zostawiałam rzeczy, które mnie odprężały, czyli np. jakiś lekki pilates, gotowanie, seriale. No i weekendy były wolne :)
UsuńJa jestem od 5mies na L4 i nie potrafię zabrać się za kilka książek które obiecałam sobie, że przeczytam, a wszystko przez tv :/ nawet nie muszę go oglądać ale lubię jak brzeczy kiedy jestem sama w domku :/
OdpowiedzUsuńJa również czasem robię takie porządki na fb jaki i czytnikach RSS:)
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko czasu nieraz brak. Szukam sposobu by lepiej wszystko ogarniać,ale jak narazie złotego klucza nie znalazłam:)
W tygodniu też nie oglądam telewizji - ewentualnie seriale amerykańskie bez lektora i napisów, żeby ćwiczyć język, ale zawsze robię coś przy okazji - gotuję, sprzątam, więc właściwie tylko słucham tych seriali :D. Komputer wyłączam 1h przed snem, idę się kąpać i potem czytam. Dzięki temu jestem dużo bardziej zrelaksowana :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, masz nie da się ukryć, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa na kolejną rewolucję w życiu.
OdpowiedzUsuńTv oglądam tylko jak już ślubny włączy, dla mnie może nie istnieć, chyba, że nudzę się jak mops późnym wieczorem, a na czytanie nie mam siły:p
OdpowiedzUsuń