Ostatnio dość często pojawiają się u mnie wpisy inspirowane tekstami znalezionymi na ulubionych blogach. Nie inaczej będzie dziś. Tym razem tekst Uli skojarzył mi się z tym, co sama od miesiąca wprowadzam w życie.
To, o czym pisze Ula jest genialne w swej prostocie.
Pracuj przez określony czas na maksa, nie rozpraszaj się niczym, zrób, co masz zrobić, dokończ, co zaczęłaś. Potem zrób krótką przerwę i zajmij się tym, co sprawia Ci przyjemności i bez czego nie możesz żyć.
Wejdź na Facebooka, zobacz, co słychać na ulubionych blogach, sprawdź pocztę. A po przerwie wróć do pracy!
Po przeczytaniu tego tekstu, zaczęłam korzystać z funkcji stopera w komórce. Nastawiam go na 45 minut i maksymalnie skupiam się na tym, co mam do zrobienia. Kolejny kwadrans przewidziany jest na czynności, o których pisałam wyżej. Dzięki temu nie rozpraszam się, łatwiej jest mi się skupić, pracuję szybciej i bardziej efektywnie, a przy tym mam błogie poczucie, że znajduję też czas na ulubione "czasoumilacze" :)
Kolejnym fajnym sposobem na to, aby nie tracić czasu i mieć mniej na głowie jest
ZASADA JEDNEJ MINUTY
Na pewno zasada tak niektórym z Was jest dobrze znana, ja natknęłam się na nią w książce Projekt Szczęście Gretchen Rubin. Można ją streścić jednym zdaniem:
To, czego zrobienie zajmie Ci minutę lub mniej - zrób od razu.
W moim przypadku sprawdza się idealnie w wielu codziennych, prozaicznych sytuacjach. Nieumyty kubek? Zaniesienie go do kuchni i umycie - 20 sekund. Robię od razu. Zasłanie łóżka? 30 sekund - potem mój pokój nie straszy rozbebeszoną pościelą. Równie krótko trwa odłożenie przedmiotów na miejsce, odwieszenie kurtki do szafy, starcie kurzy, poukładanie długopisów, ułożenie książek. Prawie nie czuję, że sprzątam... a bałagan jakby mniejszy. Mniej więcej minutę zajmuje odpisanie na niektóre maile, oddzwonienie, umówienie się do lekarza/ kosmetyczki/ fryzjera/ zarezerwowanie biletu do kina. Robimy... i mamy z głowy.
Dlaczego lubię te dwie metody, chociaż nie są jakoś specjalnie odkrywcze ani nowe?
Bo są banalnie proste do zastosowania "od już" i przynoszą świetne efekty.
A przecież o to chodzi: żeby jak najbardziej sobie proste sprawy ułatwić, a nie dodatkowo komplikować :)
Niby takie proste, a jednak jakoś tak daleko mi do tego ideału. Co nie znaczy, że będę te triki wykorzystywać :)
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę łatwe, skoro mi się udało... :D
UsuńZasadę jednej minuty stosuję już od dłuższego czasu i zauważyłam, że przestałam "sprzątać pokój". Po prostu wszystko odkładam na swoje miejsce, codziennie przejadę szmatką po meblach, pozamiatam i pokój jest czyty przez cały czas a nie tylko przez 3 dni od wielkiego sprzątania :) Polecam :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Nie ma co sprzątać, bo nie ma bałaganu - dla mnie właśnie w sytuacjach porządkowych zasada jednej minuty sprawdza się po prostu idealnie :)
UsuńChyba z natury mam skłonność do odwlekania obowiązków, trenuję to od dziecka. Stąd kiedy jakiś czas temu (w tym roku na pewno) przeczytałam o tych zasadach, stwierdziłam, że muszę je przyswoić teraz, albo nigdy. Potwierdzam: proste i skuteczne!
OdpowiedzUsuńRównież mam w tym długoletnie doświadczenie. I setki przeczytanych tekstów o tym, jak się zorganizować. Tymczasem okazuje się, że nie ma w tym żadnej, absolutnie żadnej filozofii :)
UsuńKoniecznie muszę zastosować, bo sprzątam już 2 godziny i końca nie widać. To na pewno przez to, że ja wszystko ostatnio zrobię później;)
OdpowiedzUsuńU mnie często "później" = "nigdy" :)
UsuńZasadę jednej minuty stosuję długo i namiętnie. 45/15 min akurat u mnie się nie sprawdziło. ale może kiedyś do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńtak czy inaczej, uwielbiam testować na sobie takie pomysły :)
pozdrawiam :)
Ja również :) Te mi wyjątkowo podeszły, trafiłam na te metody w zbliżonym czasie i obie sprawdzają się idealnie :)
UsuńPrawie jak w szkole - 45 minut lekcji, 15 minut przerwy ;)
OdpowiedzUsuńHehe, dokładnie :) Tylko w szkole zdarzało mi się przez 45 minut tępo gapić w ścianę... a tu pracuję :D
Usuńzasada jednej minuty, podoba mi sie to :)! Zaczne wprowadzac w zycie :)
OdpowiedzUsuńDo takiego pracowania przy komputerze fajna jest wtyczka do przeglądarki wykorzystująca zasadę Pomodoro (Strict Workflow). Ustawiasz czas pracy, czas przerwy, a dodatkowo blokujesz strony, które Cię rozpraszają w czasie pracy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga, zawsze jak tu trafię czuję się cudownie zmotywowana. Zaraz wypróbuję pierwszą metodę. Bo ostatnio coś za długo przesiaduję na różnych stronach, zamiast pracować ;)
OdpowiedzUsuńOj mi się ciężko skupić na pracy, jak mam włączony komputer w ogóle. Muszę popracować nad swoją silną wolą.
OdpowiedzUsuń