Minimalizm - od jakiegoś czasu jest to dla mnie słowo - klucz. Odmieniam je przez wszystkie przypadki, czytam blogi minimalistów, konsekwentnie staram się korzystać z rozwiązań, jakie podsuwa. Zakup najnowszej książki Dominique Loreau był więc tylko kwestią czasu - chociaż na początku mocno psioczyłam bynajmniej nie na minimalistyczną cenę tej pozycji (49,90 zł - no bez przesady!)
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to naprawdę piękne wydanie, poprzednie książki pod tym względem do pięt nie dorastają tej pod względem szaty graficznej. Motyw dmuchawca, który znajduje się na papierowej okładce, można znaleźć na wielu stronach w środku. Gdy zaś ściągniemy okładkę... książka jest po prostu biała, z niewielkim dmuchawcem w prawnym dolnym rogu.
Autorka wiele mówi o tym, aby otaczać się pięknymi przedmiotami i czerpać przyjemność z obcowania z nimi. Sztukę minimalizmu w codziennym życiu można właśnie do tej kategorii zaliczyć: radość sprawiło mi samo trzymanie w rękach tej pozycji :)
Co najbardziej spodobało mi się w Sztuce minimalizmu w codziennym życiu oprócz samej książki?
+ pozycja ta uświadomiła mi jedną istotną rzecz. Minimalizm nie służy do tego, aby pokazać, jak ogarnąć chaos codziennego życia. Minimalizm pokazuje, jak się go pozbyć. Radykalne, ale też bardzo sugestywne. Sama zaczęłam się zastanawiać, które rzeczy (a pisząc rzeczy mam na myśli nie tylko przedmioty) ze swojego życia mogłabym usunąć... i przestać zawracać sobie nimi głowę.
+ Po zastanowieniu stwierdzam również, że podobnie (czasem!) można zrobić z niektórymi ludźmi. Zamiast zastanawiać się, jak sobie z kimś ułożyć stosunki, przygotowywać w myślach strategie tego, jak się zachowamy, co powiemy, bo w jakiś sposób przy tych osobach nie czujemy się sobą... zamiast przygotowywać kolejną wymówkę, bo nie chcemy się spotykać... Czy nie prościej po prostu się odciąć? Nie odbierać telefonów, nie odpisywać na maile, wyrzucić ze znajomych na FB. Niby proste, a jednak wymaga odwagi!
+ kolejna ważna dla mnie rzecz, którą wyniosła z tej książki, to refleksja nad tym, czego naprawdę potrzebujemy. Gdy jedziemy w podróż, zabieramy niezbędne minimum... i chociaż zdarza nam się tęsknić do wygodnego łóżka i własnej pościeli, to już np. nie tęsknimy za parą spodni, która została w szafie, czy za bibelotami na półce. To po co nam tak naprawdę te rzeczy?
Co daje minimalizm według Dominique Loreau?
- więcej wolnego czasu,
- mniej zmartwień,
- więcej energii,
- lepszą organizację,
- większe wyrafinowanie,
- większy luksus,
- większy komfort,
- szczęście płynące z prostoty wyboru,
- większą wartość każdej posiadanej rzeczy.
Wiem, że brzmi to dość enigmatycznie, natomiast wszystkie te aspekty zostają w książce wyjaśnione.
Co jeszcze znajdziemy w Sztuce minimalizmu?
Autorka wiele miejsca poświęca na listy przedmiotów, jej zdaniem niezbędnych. Zwraca uwagę na różne aspekty życia, wskazuje np. listę niezbędnych sprzętów kuchennych, kosmetyków, ubrań, biżuterii, perfum... itd.
I tutaj natrafiłam na opór. O ile zgadzam się, że nie ma np. sensu trzymania rakiety do tenisa, skoro w tenisa nie gramy, marynarki, w której brakuje guzika, a my przez dwa lata nie zmobilizowaliśmy się, aby go przyszyć czy perfum, które dostaliśmy w prezencie i ich zapach zupełnie nam nie leży, tak... no właśnie!
Z jednej strony wiem, że to słabe, gdy radość czerpiemy tylko z przedmiotów. Już dawno postanowiłam, że będę dążyć do tego, aby cieszyć się z rzeczy niematerialnych (np. z dobrze wykonanego treningu, rozmowy z inspirującą osobą, spaceru, gdy świeci słońce). Z drugiej jednak strony patrząc: mam mnóstwo rzeczy, które po prostu lubię. Lubię i moją białą filiżankę do kawy, i kubek, w którym piję tylko kakao, i kubek, który dostałam kiedyś na urodziny, i kubek, który ma fajnego tygrysa i który dodaje mi energii... i nie zamierzam żadnego wyrzucać!
Nie wyobrażam sobie nie mieć na półce książek, mieć tylko jeden szalik, jeden kolor cieni do powiek. Dalej: autorka radzi inwestować w klasykę. Trencz, baleriny, marynarka, biała koszula. A ja się pytam, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na indywidualizm? No gdzie?
Zastąpić balsamy i kremy olejem kokosowym? Nigdy w życiu! Dorosłam do tego, że w danej chwili korzystam z jednego balsamu nawilżającego i jednego na cellulit, jednego kremu na dzień i jednego na noc (chociaż ta zasada nie do końca się sprawdza), ale mam też np. peelingi, maseczki wszelkich odmian, kremy pod oczy, serum, trzy rodzaje baz pod makijaż, dziesięć kremów do rąk (z tym walczę!). I co? I dobrze mi z tym! Nie robię rocznych zapasów kosmetyków, uważam, że nie popadam w przesadę - więc na siłę tego zmieniać nie mam zamiaru.
Wracając do samej książki. Bez chwili zastanowienia: polecam! Pozwala ona bowiem spojrzeć na swoje życie z nieco innej perspektywy, ukierunkowuje na "być", a nie "mieć", inspiruje do tego, by w końcu pewne rzeczy uporządkować.
Sztuka minimalizmu w codziennym życiu ma też wady, a w zasadzie wadę: jest przegadana do granic możliwości. "Pozbądź się przedmiotów, a osiągniesz spokój. Spokój osiądziesz, gdy pozbędziesz się przedmiotów" - tak to chwilami wygląda. No i powiela treści, które były już wcześniej prezentowane w Sztuce prostoty - ale jestem to w stanie autorce wybaczyć. Bo osiągnęła ona rzecz niezwykłą: ja, bałaganiara, kolekcjonerka i zbieraczka, zaczęłam sprzątać, przestałam gromadzić. Powoli, bez żalu, wyzbywam się niektórych rzeczy, układam w szafkach, segreguję ubrania i książki. A to już coś! :)
Fajny zestaw tych książek :) chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMam sztukę prostoty i umiaru,na minimalizm chyba też się skuszę:) Wyrosłam juz ze zbieractwa, ale sporo rzeczy jeszcze u mnie zalega..Staram się rozdawać czy sprzedawać to czego nie potrzebuję. Mylę 10 razy zanim coś kupię, ale czasem daję się ponieść i wracam do domu z kolejną rzeczą..chętnie przeczytam tę książkę:) Dziękuję za recenzję!
OdpowiedzUsuńTo ja mam podobnie :)
UsuńKsiążki tej autorki otworzyły mi oczy, że nadmierne kupowanie nie jest niczym dobrym, że toniemy w przedmiotach, których nie potrzebujemy, albo takich, które się dublują.
Sama też się sto razy zastanawiam, zanim coś kupię, wyrzucam, co zbędne, porządkuję przestrzeń i świetnie się z tym czuję. Chociaż do minimalistki/ascetki nadal mi daleko :)
nie mogę się doczekać kiedy te książki będą moje! :)
OdpowiedzUsuńSkarletko, jestem z Ciebie bardzo dumna!!!
UsuńUwierzysz? Dzisiaj zrobiłam Skalpel II razy dwa!!!
I ja chodzę jak nakręcona, sama w to nie wierzę
Od razu mam wielkiego banana na twarzy
Moja precyzja ruchów jest ograniczona właśnie w przypadku kiedy należy wstać z krzesła, ale już powoli robię prawie jak Ewa
I cały czas trenuję ramiona i tricepsik, żeby robić ćwiczonka jak ten Pan w filmiku ;)
przez Ciebie za każdym razem kiedy wchodzę tutaj i patrzę na te książki, PRAGNĘ ICH!!! ale nie mam teraz pieniążków :(
nie wiesz czy mogę gdzieś dostać je w pdf?
dzięki! kupuję!!
OdpowiedzUsuńRewelacyjny post/recenzja :)
Dzięki! Miłej, inspirującej lektury życzę :)
UsuńPolecam! :) Chociaż chyba lepiej nie czytać tych książek jedna po drugiej... mogą się nieco znudzić :)
Usuńja się cieszę że nie kupiłam, tylko wypożyczyłam. z tą klasyką, cieniami i kubkiem z tygryskiem masz 100% racji ! :)
OdpowiedzUsuńU mnie w przypadku tej książki doszła do głosu mania kolekcjonowania książek: skoro mam trzy wcześniejsze, to zapragnęłam i czwartej. Tym bardziej, że w bibliotece nie mieli... :)
UsuńPozdrawiam Aniu! :)
Podoba mi się idea ograniczenia, niekoniecznie rezygnacji. Od jakiegoś czasu stosuję technikę wnikliwego przemyślenia zakupu przed jego dokonaniem. Nie jestem w stanie pozbywać się swoich ulubionych rzeczy, ale ograniczam kupowanie setek nowych "ulubieńców".
OdpowiedzUsuńMyślę, że skuszę się na tą książkę:P
pzdr. Aga
zapraszam do mnie: http://czytatnikagi.blogspot.com/
O tak: idea ograniczania zakupu "nowych ulubieńców" także do mnie przemawia... Po co mi nowi, skoro mam tyle starych :)?
UsuńZaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńKochana, dziękuję Ci za tą notkę! Jest świetna! Przede wszystkim przypomniałaś mi o książce: Sztuka prostoty", którą od kilku miesięcy mam na swojej półce, którą tak bardzo chciałam mieć, a do tej pory nie przeczytałam, bo mam multum innych 'do przeczytania now'. Chaos w głowie, bałaganiarstwo, to cała ja:> Powoli staram się segregować rzeczy, wyrzucać, nie gromadzić, mniej nabywać a więcej się pozbywać - to moje motto na ten rok:> Ale cięzko mi to idzie. Z opinii o tej książce czy innej Dominique Loreau wnioskuję, że te książki dają kopa do działania. Niedługo wiosna, może czas przygotować się do wiosennych porządków? Zainspirowałaś mnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
ps. A swoją drogą autorka tak nawołująca do minimalizmu, a sama wydaje aż 4 książki o bardzo podobnej tematyce?;-) Nie czytałam żadnej, ale odnoszę wrażenie /tylko z recenzji czytanych w internecie, wiec moja opinia może być błędna/ ale wydaje mi się, że w każdej z tych książek powielane są prawdy i rady. Tak jest czy się mylę? Czytałaś je wszystkie? Tak czy siak, pięknie wyglądają tak wszystkie razem zebrane:)
Przepraszam, że tak się rozpisałam;) Ale zrobiłaś mi swoim blogiem dzień:) Spędziłam na nim pół pracowego dnia:> I nie uważam tego czasu za stracony:) Twój blog jest bardzo inspirujący!
UsuńProszę uprzejmie :)
UsuńJa oczywiście nie twierdzę, że książki D.L. na każdego zadziałają tak samo, mi otworzyły one oczy na pewne sprawy i staram się być konsekwentna w swoich założeniach: kupować świadomie, nie dublować rzeczy, kupować tylko te idealne albo naprawdę potrzebne (wyjątkiem są szminki - taka słabość :))
Hehe, ja też się z tego śmiałam :) W sumie tylko "Sztuka planowania" jest trochę inna, ale trzy książki tej autorki powielają treści - minimalizm słowa to to nie jest na pewno :)
Bardzo się cieszę, że blog Ci się podoba - mnie takie słowa też niesamowicie napędzają, dzięki! :)
tak tak Twój blog jest naprawdę fajny. teraz czekam na recenzję książki o życiu wystarczająco dobrym.
OdpowiedzUsuńDziękuję Madzik :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę powinnam skończyć w święta, więc recenzja w następnym tygodniu. Już mogę polecić :)
Po pierwsze blog bardzo mi się podoba!!!!!minimalistką jestem od ponad roku i to w wielu aspektach życia, dało mi to wiele radosci oraz przestrzeni w sferze emocjonalnej.Jestem jak najbardziej za tym że trzeba mieć swoje ulubione przedmioty więc dzielę na piękne, praktyczne i potrzebne. Mój minimalizm zaczełam od kosmetyków,potem ubrań, butów itp.poprostu oddałam potrzebującym.Każdą nową którą kupię musi być rzeczą niezbędnąa poza tym dużo kosmetyków robię sama z naturalnych dostępnych składników. Na dodatek nie mam profilu na żadnym portalu ito mi daje najwięcej wolności.Pozdrawiam.Mniej znaczy lepiej.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Poluję na tę książkę w bibliotece, koniecznie muszę ją przeczytać. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWspaniały post. Ja dopiero zainteresowałam się sztuką: "minimalizmu", choć bardziej podoba mi się słowo "prostota". Skłonił mnie ku temu artykuł z Twojego Stylu. I tak zaczęłam buszować i trafiłam na Twój blog. Bardzo fajnie piszesz, właśnie podoba mi się, ze nie popadasz w "skrajność". Myślę, że każdy z nas jest inny, jedni potrzebują otaczać się "pięknem" inni, nie... Więc chyba nie ma jednej drogi do "prostoty".. Na razie z tego co wyczytałam, postaram się i zidentyfikować nadmiar w moim życiu i go wyeliminować. Ale nadal chciałabym być sobą, i mieć swój ulubiony zestaw filiżanek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Bardzo dziękuję za ten głos :)
UsuńAbsolutnie nie wyrzucaj filiżanek! Przez ostatnie miesiące oddałam/wyrzuciłam mnóstwo rzeczy, dziesięć razy zastanawiam się, zanim kupię coś nowego... jednak ulubieńców nie mam zamierzam się pozbywać. Ani teraz, ani w najbliższym czasie.
Myślę, że należy odróżnić dwie rzeczy. Można mieć za dużo i męczyć się z tym nadmiarem, u mnie tak było w przypadku ubrań na przykład. Z drugiej strony, wspomniane w poście kubki. Wszystkie są w użyciu, ze wszystkich korzystamy, a że jest ich kilkanaście? Niech będzie, nie przeszkadza mi to :)
Właśnie, poza tym świat jest zbyt różnorodny by było tylko jedno rozwiązanie.
Usuńprzestac odpisywac na maile, wyrzucic ze znajomych na fb? mało dojrzałe, wydaje mi się, że taki minimalizm nie może być ucieczką od naszego braku organizacji czy odwagi do rozstania się z pewnymi rzeczami. poza tym lepiej usunąć facebookowe konto, które samo w sobie jest smietnikiem. a potem zostac samemu ze sobą, bo - po co nam inni.
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem najwazniejsze, zebysmy sami wiedzieli, co jest nam potrzebne i nie probowali otaczać się niepotrzebnymi przedmiotami czy relacjami tylko po to, by zyskac uznanie w oczach innych. rowniez wazne, zebysmy umieli dostosowywac rzeczywistosc do naszych oczekiwac, a nie musieli poddawac się jej.
Nie przeczytałem tej książki, ale moim zdaniem ta książka odzwierciedla pryzmat postrzegania tylko autorki i niekoniecznie jej postrzeganie musi być dobre dla innych osób. Każdy sam powinien wypracować swoją formę minimalizmu/prostoty w której będzie czuł się dobrze. Świat zachodni materialistyczno hedonistyczy nie zrozumi tego tak łatwo poprzez książkę, ponieważ minimalizm w świecie zachodnim kojarzy się z ascetyzmem i klasztorem, czyli czymś bardzo zamkniętym, wręcz cierpiętnictwem. Natomiast w krajach o dominującej filozofii buddyjskiej minimalizm i skromność jest "wysysany z mlekiem matki" i jest wbudowany w ich mentalność kulturową. Najlepiej tę prostotę widać w Japonii gdzie ludzie praktykujący buddyzm zen nie otaczają się nadmiarem przedmiotów. Wychodzi to samo z siebie poprzez praktykę medytacji i osiągnięcie wewnętrznego spokoju. Tak więc minimalizm materialistyczny jest tam efektem wewnętrznego spokoju osiągniętego poprzez medytację a nie odwrotnie. Dlatego ktoś wychowany w 'zachodnim' świecie materialistycznym po przeczytaniu tej książki nie dosięgnie sedna sprawy. To tak jakby wsiadając do pociągu zapomnieć w pewnym momencie o celu podróży i w rezultacie koncentrować się na samej jeździe, jakby podróż była celem a nie stacja docelowa do której chcieliśmy dojechać.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa tematyka, chyba się w to zagłębie :)
OdpowiedzUsuńHej! Fajny wpis :) Wspominasz o tym że czytasz blogi poświęcone minimalizmowi - mogłabyś podpowiedzieć jakie konkretne? Dzięki :*
OdpowiedzUsuńCena niestety ogranicza, ale od czego cierpliwość, uzbieram. Mam trzy pozycje tej Pani, brakuje mi opisana przez Ciebie i "Sztuka sprzątania".
OdpowiedzUsuńa ja jestem minimalistką, używam oleju kokosowego (który nie zawiera tego całego syfu, co inne kosmetyki), do makijażu mam tylko dobry podkład i tusz do rzęs;
OdpowiedzUsuńdo włosów szampon i odżywkę- organiczne, bez siarczanów,
do twarzy krem matujący i serum
to wszystko i nie płaczę, że nie mam antycellulitowych wynalazków, które wcale nie działają, bo cellulit to przypadłość hormonalna związana ze strukturą kobiecego kolagenu i choćbyś smarowała się złotem- nic z tym nie zrobisz, jeśli nie zadziałasz na hormony albo inwazyjnie na obszary nim objęte; dodatkowo niektóre kosmetyki będą go nasilać (poczytaj: http://www.fitnow.pl/pl/3/268/615/Sekrety-cellulitu-Czesc-1-Jak-i-dlaczego-powstaje?s=1 );
uważam, że masz strasznie dużo kosmetyków...
kubków mam 3 i ok, bo są różnych rozmiarów- od 0,33 do 0,75 l ;)
Miałam dużo kosmetyków, teraz naprawdę mam ich mniej. I przede wszystkim używam wszystkich nie robię zapasów - dla mnie to jest ogromny postęp.
UsuńJeśli chodzi o cellulit... doskonale wiem, że te balsamy go nie pokonają, ale masaż, który wykonuję przy ich nakładaniu już pomaga, więc wklepuję je dalej.
Pozdrawiam :)
Leży na półce i cierpliwie czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńmam tylko sztukę prostoty, zastanawiałam się nad zakupem kolejnych pozycji jednak gdzieś przeczytałam , że niektóre informacje się po prostu powtarzają. Jeśli czytałaś inne książki tej autorki to napisz, jak możesz oczywiście, czy te informacje się powielają czy tez nie ;)
OdpowiedzUsuńCzęść powtarza się na pewno, najlepsza, moim zdaniem jest właśnie "Sztuka prostoty". Zupełnie inna jest "Sztuka planowania", ale moim zdaniem to najsłabsza część :)
Usuńuwielbiam jej "Sztukę prostoty", teraz szykuję się na kolejne punkty :) za to muszę przyznać, że wiele rzeczy już wcześniej miałam wprowadzonych w życie, ale książka pogłębiła moją miłość do minimalizmu :)
OdpowiedzUsuńHa, mam trzy pierwsze, właśnie czytam Sztukę umiaru. Bardzo fajne książki. Ale do tej ostatniej jakoś nie jestem przekonana, skoro jest podobna do Sztuki prostoty, to gromadzenie książek o niegromadzeniu rzeczy wydaje się być nieco paradoksalne ;) BTW, świetny blog! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, z pewnością wkrótce sięgnę po tę książkę. Poprzednie pozycje już czytałam i również sporo wniosły do mojego życia. Od siebie mogę polecić "Minimalizm po polsku". :)
OdpowiedzUsuń