Hej, czy Wy też czujecie... wiosnę? Dziś we Wrocławiu było 12 stopni - coś pięknego! Zamieniłam kurtkę na płaszczyk, szalik na apaszkę, czapki nie założyłam wcale... I mam nadzieję, że nie zakończy się to katarem.
Dziś jednak będzie nie o pogodzie, a o pewnym zdaniu, które najpierw mocno wbiło mi się w głowę, a potem mocno w tej głowie poprzestawiało sprawiając, że zaczynam powoli sprowadzać swoje myśli na właściwe tory.
90% naszych zmartwień dotyczy rzeczy, które NIDGY się nie wydarzą.
Kiedy przeczytałam je pierwszy raz, nie zrozumiałam. Jak można martwić się czymś, co nigdy nie nastąpi???
A chwilę później do mnie dotarło: ależ oczywiście, że można! Co więcej: sama robię to regularnie! Rany, ile wyimaginowanych zmartwień zaprzątało mi już głowę!
Zanim poszłam na studia bałam się, że będę najmniej oczytaną osobą na roku, że inni będą recytować wiersze Słowackiego, tylko ja nie, że, że, że...
Zanim zdecydowałam się na studia podyplomowe bałam się, że nie dam rady ich skończyć, że będę najgłupsza, że wszystkim innym teorie pedagogiczne będą się wylewać uszami, tylko nie mi, że, że, że...
Zanim przeprowadziłam się do Wrocławiu bałam się, że nie znajdę pracy, że mój mąż nie znajdzie pracy, że nie znajdziemy mieszkania, że nikogo we Wrocławiu nie znam, że się zgubię na pierwszym spacerze, że, że, że...
Zanim pierwszy raz poszłam na siłownię martwiłam się, że będą tam ostatnią sierotą, że trener mi nie pomoże, że spadnę z bieżni, że wszyscy będą przerzucać ciężary, tylko ja nie, że, że, że...
Ostatnio ubzdurałam sobie, że popełniałam STRASZNY BŁĄD. W myślach naszykowałam sobie całą przemowę, jak będę się tłumaczyć itd. I co? I okazało się, że BŁĄD nie był błędem, a jedynie małą, nieszkodliwą pomyłką.
Czy muszę więc dodawać, że żadna z czarnych wizji nigdy nie zaistniała w rzeczywistości?
Paradoks: z jednej strony raczej nie przejmuję się drobiazgami. Z drugiej zaś mam tendencję do martwienia się na zapas. I co? Czarne scenariusze prawie nigdy się nie sprawdzają! Nie wiem, czy jest tak w 90%, ale mogę założyć, że "prawie nigdy" to 90%.
Całkiem niedawno przeczytałam również, że nic nie jest tak bardzo nasze, jak nasze myśli i z tym zdaniem zgodziłam się od razu. Myśli to obszar, do którego dostęp mamy tylko my. Po co więc produkować myśli, które nie są dla nas dobre? Myśli, które nam szkodzą, demotywują, ściągają w dół? To tak proste, tak oczywiste, że aż trudne.
Jaki jest mój sposób na pozbycie się negatywnych myśli? Banalny. Po prostu... oddycham. I tylko na tym się skupiam. Na rytmie własnego oddechu, który ma cudowną moc wyciszania umysłu.
Stuprocentowo zgadzam się z tym zdaniem, niby banalne a jakie prawdziwe!
OdpowiedzUsuńDokładnie! :)
UsuńWszystko jest w głowie. Dlatego ten rok ogłosiłam Rokiem Dobrych Myśli :)
OdpowiedzUsuńPopieram :)
UsuńPamiętam jak raz ubzdurałam sobie, że w pracy zrobiłam straszny, straszny błąd. Piątek. Cały weekend nieprzespany, wyobrażałam sobie poniedziałkowy ochrzan i układałam mowę obronną. W poniedziałek absolutnie nic się nie wydarzyło. Kierownik moją wzmiankę o tym, że się pomyliłam potraktował uśmieszkiem i zdaniem "a co się będziesz przejmować!". Tak oto zmarnowałam weekend :)
OdpowiedzUsuńHa, miałam to samo! Naszykowałam sobie całe przemówienie... A tu "nic się nie stało, czym się martwisz?" :)
UsuńMartwienie się na zapas to moje hobby :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie, niby takie oczywiste, a jednak trudne.. Łapiemy oddech, idziemy dalej, nic się nie stało strasznego. Zapisuję parę cytatów i często na nie spoglądam, dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńMartwienie się na zapas to cecha Polaków... obserwuję innych, siebie i w mniejszym bądź większym stopniu wszędzie występuje...
OdpowiedzUsuńBo najprostsze prawdy są często najcięższe do zrozumienia...
OdpowiedzUsuńDzekuje Ci. Wlasnie wczoraj zaczelam sie przejmowac ze nie dam sobie rady na studiach... tego mi bylo trzeba :)
OdpowiedzUsuńo tak :) właśnie czasami myśli najbardziej nas blokują, sami jesteśmy dla siebie przeszkodą:)
OdpowiedzUsuńmój Ojciec mówi, że 90% spraw rozwiązuje się samych, więc należy się zając tym co jest ważne :)
Wszystko siedzi w naszej głowie, zależy od nastawienia. Całkiem bezstresowo też nie można podchodzić do niektórych spraw, czasami warto przygotować się na najgorsze ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
Mój blog