Strony

piątek, 8 sierpnia 2014

7 kroków do prostego życia. Krok piąty: nie walcz z wiatrakami

Zmień to, co możesz zmienić. 
Zaakceptuj/zignoruj to, czego zmienić nie możesz.
I na tym mogłabym dzisiejszy wpis zakończyć, bo te dwa zdania oddają sedno tego, co chcę powiedzieć. Są rzeczy, na które wpływu nie mamy i mieć nie będziemy. Możemy próbować, płakać, przeklinać, walić głową w mur, a co najwyżej nabijemy sobie guza, a mur jak stał, tak stać będzie. Co robić w takiej sytuacji? Albo uderzać głową dalej i zapobiegawczo dzwonić na pogotowie albo... odpuścić.




Taką osobę w rodzinie ma chyba każdy. A co? A jak? A dlaczego? A skąd? A po co? A gdzie narzeczony? A kiedy ślub? A kiedy dzidziuś? A coś ci się przytyło/schudło/zbrzydło, co?

Olać to! Takie osoby były, są i będą. Pół biedy, jeśli spotykamy się z nimi sporadycznie i wtedy łatwiej udawać, że się tych pytań nie słyszy. Gorzej, jeśli jesteśmy na nie niejako skazane. Moje strategie: udawać głuchą, odpowiedzieć coś na odczepnego, zapytać: A dlaczego mnie o to pytasz? I najważniejsze: zapomnieć o tym minutę po. Ta osoba się nie zmieni, taka po prostu jej wredno-wścibska natura i nie ma co się nad tym zatrzymywać.

Przykład z całkiem niedawna. Od ponad roku zapuszczam włosy i jak na moje standardy są one naprawdę długie. Ostatnio usłyszałam "komplement": O, jakie długie włosy zapuściłaś. Ładne, jak na farbowane. Hmm.

W książce Macieja Bennewicza przeczytałam kolejną historię pasującą do tematu. Chodzi o... korki. Tworzące się zawsze w tych samych miejscach, o tym samym czasie. Można codziennie przeklinać, że marnuje się w ten sposób czas, można trąbić, wrzeszczeć na innych kierowców, można tracić energię na agresywne zachowania. Tylko po co? To logiczne, że jeśli setki osób dojeżdżają do pracy tą samą trasą o tej samej godzinie, to utworzy się korek. Zamiast się wściekać, wystarczy wyjechać chwilę wcześniej, wziąć audiobooka i posłuchać sobie Zbrodni i kary Dostojewskiego/wymyślić fabułę  własnej książki/zaplanować podróż życia albo chociaż najbliższe wakacje. Można wiele... tylko trzeba chcieć i przestać walczyć z wiatrakami.

Pamiętam czasy, kiedy dojazd do pracy zajmował mi dziennie trzy godziny. Uwielbiałam czas spędzony w autobusie! Przyznaję, że czasem spałam, ale o wiele częściej czytałam/uczyłam się słówek/szydełkowałam. 

Z czasów licealnych przypomina mi się historia, kiedy umawiałam się z moją koleżanką na wspólne chodzenie do szkoły, mieszkała mniej więcej w połowie drogi. Ja się wtedy notorycznie spóźniałam i ona się notorycznie spóźniała. Ile to razy pokłóciłyśmy się o to! A wystarczyło przejść ten kawałek osobno i spotkać się dopiero w szatni w dobrym humorze. Żadna z nas na to nie wpadła. 

Przykładu z pogodą chyba nie muszę podawać? Z narzekania na aurę wyleczył mnie mój mąż i jeśli ktoś potrzebuje lekarstwa, proponuję konsultacje online w tym temacie :)

Nie walcz! Nie wal głową w mur! Nie narzekaj!

Te trzy rzeczy są dla mnie tak oczywiste, że za każdym razem jestem zaskoczona, gdy okazuje się, że ktoś robi inaczej. Takie zachowania osłabiają, pozbawiają energii, demotywują, psują humor. Co więcej: nie ma szans, by wygrać potyczkę z wiatrakiem. Można za to zignorować lub zaakceptować. Innych pomysłów nie mam :)

3 komentarze:

  1. Czytam i stwierdzam, że słowa są idealnie skierowane do mnie. Mam z tym problem, gdyż zamiast właśnie olać, niepotrzebnie się przejmuję, rozpamiętuję, choć staram się i walczę, jak tylko się da:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniało mi się przysłowie buddyjskie: ”Jeśli problem da się rozwiązać, to nie ma się, czym martwić, jeśli zaś rozwiązać się nie da to zmartwienie nic nie pomoże”. Warto czasem odpuścić, nie przejmować się tym co mówią inni bo nie mamy na to wpływu. Ja mam za to tendencję to martwienia się na zapas, wybiegania myślami zbyt daleko w przyszłość mimo, że nie mam na nią wpływu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak obserwuję i czytam codziennie - bardzo podobają mi się te kroki do prostego życia.
    Pewne rzeczy da się zmienić, pewnych nie- ważne by dostrzec między nimi różnicę i żyć chwilą obecną.

    OdpowiedzUsuń