Strony

czwartek, 7 sierpnia 2014

7 kroków do prostego życia. Krok czwarty: uspokój się

Zabierając się do wstępnej wersji tego wpisu uświadomiłam sobie, że porywam się z motyką na słońce, temat jest bowiem tak rozległy (może to jakiś pomysł na kolejny cykl?) Po drugie zaś właśnie na tym polu mam najwięcej do zrobienia i do nauczenia się. W pierwszej chwili chciałam napisać o stresie, o tym, że zamiast od razu podejmować decyzje warto przespać się z problemem i że nic tak nie wycisza, jak nordic walking w samotności. Potem stwierdziłam, że napiszę o jodze i medytacji, bo są to dwie rzeczy, które bardzo mnie kręcą. Ostatecznie jednak wpis będzie jeszcze o czymś innym. 



Przekopałam się przez kilka książek i za nic nie mogę trafić na fragment, o który mi chodzi. W każdym razie: przeczytałam kiedyś "gdzieś", że my i tylko my odpowiadamy za swoje reakcje emocjonalne. Prawda! Tylko co z niej wynika? A no np. to, że kiedy zdarzy nam się wydrzeć na kogoś, to potem nie można się usprawiedliwiać, że to KTOŚ nas zdenerwował. To JA się zdenerwowałam i powiedziałam trochę za dużo i trochę za głośno, KTOŚ tylko zajechał nam drogę/podniósł głos/zapomniał wyrzucić śmieci. Widzicie różnicę?

Reagować spokojnie jest nieraz bardzo trudno (chociaż były sytuacje, kiedy bardziej wkurzyło mnie to, że nie zareagowałam - KLIK), ale wiem, że nie jest to niemożliwe. Sytuacji do codziennej praktyki jest mnóstwo (Ja pierdzielę, znowu stanęłam w najdłuższej kolejce/Szlak by to, akurat jak nie wzięłam parasola, musiało zacząć padać!/A co cię to obchodzi, nie wtykaj nosa w niej swoje sprawy!), ale za każdym razem gdy wychodzę z nich zwycięsko, czytaj: bez irytacji, jestem z siebie bardzo dumna.

W tym momencie napiszę o jeszcze jednej rzeczy, z której dumna nie jestem. Otóż... mam głupią tendencję do reagowania płaczem w chwilach emocjonalnych, kiedy napięcie staje się zbyt duże. To jest coś silniejszego ode mnie, mogę dobrze wiedzieć, że sytuacja wymaga rozwiązania, a nie łez... ale nie. Najpierw się rozpłaczę, dopiero 5 minut później myślę racjonalnie. Jakiś sposób na to, hmm?

Przy okazji polecam rewelacyjną i baaardzo przystępnie napisaną książkę O stawaniu się stoikiem Tomasza Mazura - po tym, jak dwa razy przeczytałam ją całą, regularnie wracam do konkretnych fragmentów. 

Druga rzecz: dla mnie SPOKÓJ ściśle wiąże się z trudną umiejętnością SKUPIENIA SIĘ. W książce Leo Babauty Skup się można znaleźć świetne zdanie: Jeśli gonisz dwa króliki, oba uciekną. Święte słowa! Zrób jedną rzecz, ale dobrze! Co to znaczy dobrze? Dobrze = na spokojnie. Poświęć jej tyle czasu, ile wymaga i tyle uwagi, ile jest konieczne. O tym też już pisałam, w wieku 29 lat uświadomiłam sobie bowiem, że cierpię (na własne życzenie!) na Alzheimera - KLIK.

Spokoju staram się szukać każdego dnia i na różne sposoby. Nie mogę tego nazwać medytacją, ale przed zaśnięciem ćwiczę się w tym, by skupić się wyłącznie na oddechu i ograniczyć galop myśli w głowie. Spokój odnajduję w rutynowych czynnościach powtarzanych regularnie, np. w gotowaniu. Czystym relaksem jest dla mnie joga i nordic walking. W pierwszym przypadku skupiam się tylko na tym, by zachować równowagę czy rozciągnąć mięsień czworogłowy uda, w drugim: stukanie kijków o kostkę brukową działa bardzo, bardzo relaksująco.

Jak mam to wytłumaczyć, w jakie ubrać to słowa? Co się liczy najbardziej? Spokój w głowach.

Kiedyś spokój wydawał mi się synonimem nudy, teraz jest czymś, do czego dążę i co niepostrzeżenie wskoczyło na listę moich priorytetów rozwojowych. 

24 komentarze:

  1. Dla mnie to również jedna z najważniejszych wartości, bo w moim życiu non stop dzieje się mnóstwo szalonych, nieprzewidzianych rzeczy. Jakbym do tego miała jeszcze chaos w głowie, pewnie już dawno siedziałabym w pokoju bez klamek :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam tak, że wybucham płaczem w trudnych sytuacjach. Kiedyś się na siebie o to złościłam, że tracę czas a przecież musze zacząć działać. Ale dotarło do mnie, że tego nie zmienie i jeśli potrzebuje tej chwili płaczu to daje sobie czas. W tych kilku minutach daję upust wszystkim negatywnym emocjom siedzącym we mnie, potem aż czuję się taka oczyszczona i gotowa do działania. Nie umiem tego uczucia opisać słowami, ale mi to naprawdę pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie te łzy zupełnie... rozwalają, nie umiem tak po prostu przejść od płaczu do działania i trudno mi tą moją cechę akceptować.

      Usuń
  3. Muszę powiedzieć, że świetny pomysł na cykl :) Czekam na kolejne posty (i aż żałuję, że to TYLKO 7 kroków, bo chętnie poczytałabym więcej!). W kwestii takiego wewnętrznego spokoju zgadzam się, że jest bardzo ważny. Bałagan w głowie to często bałagan w życiu. Poza tym spokój pozwala spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy i łatwiej rozprawiać się z problemami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi pomagają te posty, te napisane słowa(już mam parę cytatów z nich przepisanych i powieszonych:)). Staram się cieszyć ciszą, spokojem korzystać z tego. Co do płaczu, nic bardziej nie pomaga niż to, nic tak nie oczyszcza i trzeba wręcz dawać sobie do tego prawo i nie ma co się tłumaczyć:) Pozdrawiam i dziękuję za notkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Również reaguję na duży stres płaczem. Po prostu muszę się wypłakać, to mi pomaga. Najczęściej zdarza się to gdy coś mi nie wychodzi, próbuję coś zrozumieć, zrealizować, nauczyć się czegoś i nie ma efektów. Wtedy złoszczę się na siebie i płaczę. Zaraz później mówię sobie "Weź się w garść" i próbuję jeszcze raz. Może to dziecinne i śmieszne ale to pomaga. Cenię sobie spokój. Lubię spędzać czas sama ze sobą. Wycisza mnie bieganie, czytanie książki w parku i obserwowanie przechodzących obok ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. z płaczem nie jesteś sam ja też tak mam ale to pestka w porównaniu że jak się wkurzę jak z kimś rozmawiam łzy płyną same

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu! z jaką stroną/książką/filmikiem rozpoczęłaś przygodę z jogą? zainspirowałaś mnie i bardzo chcę zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie joga zaczęła się od pilatesu i Cassey Ho! :)
    Potem była książka "Joga dla żółtodziobów", hehe, yoga z Jessicą Smith (polecam!), ćwiczenia z tego kanału: https://www.youtube.com/channel/UCFKE7WVJfvaHW5q283SxchA Ale i tak najwięcej mi dały zajęcia z instruktorem i potem samodzielna praktyka, kiedy próbowałam powtarzać to, co na zajęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aha! Aktualnie moją największą inspiracją jest Teshia Maher i Tara Stiles! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny wpis, chętnie poczytam więcej :)

    OdpowiedzUsuń