Strony

sobota, 5 lipca 2014

Kto jest głupi, czyli czego i PRZEZ KOGO się nie nauczyłaś?

Kiedy Anna była małą Anią, chodziła do szkoły i panicznie bała się lekcji matematyki. Nie chodziło o to, że nauczyciel uwziął się na Anię, ani też nie o to, że Ania była wyjątkowo tępa. Nie była. Każda lekcja przebiegała jednak według ustalonego schematu: najpierw sprawdzenie obecności, potem sprawdzenie pracy domowej i odpytanie z teorii (tak!), wprowadzenie nowego tematu. Dramat rozgrywał się chwilę później. Ania nie słuchała, jak nauczyciel tłumaczył zawiłości algebry, nawet nie próbowała zrozumieć. Wiedziała, że za chwilę trzeba będzie otworzyć podręcznik i jakiś nieszczęśnik zostanie wyrwany do tablicy. I będzie musiał ROZWIĄZAĆ ZADANIE. Nauczyciel w tym czasie siadał za biurkiem i uzupełniał dziennik. Czasem trwało to 2 minuty, a czasem 10. Delikwent pod tablicą albo przykład rozwiązał, albo stał jak trąba i czekał, aż nauczyciel ponownie się nim zainteresuje. 

Zgadnijcie, jak to było w moim przypadku.




Matematyki nie rozumiałam od przedszkola aż do końca liceum. Nie mam pojęcia, kiedy zakodowałam sobie, że jestem w niej beznadziejna - logiczną konsekwencją było to, że wolałam język polski i na polskim czułam się jak ryba w wodzie.

Do dziś kiedy tylko mam coś policzyć wyciągam kalkulator. Nie umiem... i koniec! Nie obwiniam nauczyciela, nie, nie, nie! Podejrzewam, że nie miał on pojęcia, jak traumatyczne dla niektórych mogły być jego lekcje. Dodam też, że nigdy nie podnosił głosu, nie ośmieszał, nie był ironiczny.

To ja i tylko ja doprowadziłam do sytuacji, że matematyka, fizyka i chemia są dla mnie czarną magią. Zakodowałam sobie, że nie rozumiem i nigdy nie włożyłam trudu w to, żeby zrozumieć. Brak talentu matematycznego? Być może. Lenistwo? Na pewno!

Historia z dzisiaj

Od wielu lat przychodzą do mnie uczniowie, którzy nie radzą sobie z językiem polskim. Spotykam się z licealistami i z pierwszakami, których rodzice nie mają cierpliwości, by przysiąść z nimi i poznawać literki. Robię to ja.

Wiecie, co najczęściej słyszę od rodziców tych młodszych dzieci?

- Bo wie pani, ona to ładnie rysuje i śpiewa, ale czytanie jej w ogóle nie idzie. Nie wiem, jak to będzie, prośbą, groźbą próbowałam, a ona jakby niedorozwinięta była. "B" od "d" nie rozróżnia. Głąb i tyle. Może artystką będzie, he he? Ładna jest, to może być głupia.

A dziecko stoi i słucha.

Tymczasem licealiści mówią tak:

- Bo ta baba od polskiego jest chora! Zadaje, a nie tłumaczy! Nie powiedziała nam tego, jak Boga kocham! Nie mieliśmy tej lektury! Nie mówiła nam, jak się pisze wypracowania! Skąd mam wiedzieć, co to jest ta meeee... meeeee...tafora, jak nam nie mówiła? Nie rozwiązywała z nami testów! Nie nauczyła nas! To jak ja mam umieć?

I teraz najlepsze: świat jest mały. Chodziłam do liceum, w którym ta chora baba uczyła. Znam niektórych jej uczniów, znam ją. Jest dobrym nauczycielem, który wie, jak prowadzić lekcje. Nie wierzę, że omineła którąkolwiek z lektur. Nie wierzę, że nie wytłumaczyła, za co dostaje się punkty na maturze. 

Naprawdę nóż mi się kieszeni otwierał, kiedy dziś tego słuchałam.

Tylko teraz tak myślę... ja matematyki nie umiem, bo JA sama nie dałam sobie szansy, żeby ją zrozumieć. 

Moja uczennica do końca życia raczej nie sięgnie po książkę i będzie mówiła "wziąść", bo jej nauczycielka okazała się głupią babą. Wygodne, prawda?

Ot, taka sobotnia refleksja.

11 komentarzy:

  1. Ja też cały czas mówię sobie, że nie umiem matematyki + nie mogę zdać z niej matury. Tylko prawda jest taka, że nie robię praktycznie nic żeby ją zrozumieć. A żeby zrozumieć to trzeba usiąść i rozwiązywać zadania. Wiedza sama się nie pojawi :) Najlepsze tłumaczenie życia" jestem humanistką" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się możesz łatwo domyślić, ja też jestem humanistką :P

      Usuń
    2. To jest najpopularniejsze wyjaśnienie braku matematycznych zdolności :P Ja też cały czas twierdziłam, że mam kiepskich nauczycieli którzy nie potrafią mnie nauczyć a to ja sama nie robiłam nic. Przez długi czas nie potrafiłam się do tego przyznać, bo jak napisała koleżanka niżej "ludzie przeważnie szukają winnych aby usprawiedliwić siebie". A najciężej jest przyznać się do tego, że nic się nie robi :)

      Usuń
    3. Ciekawy i mądry temat, więc i ja się włączę ;) Cóż, u mnie było podobnie-od podstawówki do liceum wieczne problemy z matematyką.. I może faktycznie jest w tym moja wina, choć niejednokrotnie siedziałam i próbowałam zrozumieć, a zajęcia takie, jak opisane w poście. Jednak jestem zdania, że od nauczyciela także wiele zależy, jednak miałam to szczęście, że dopiero w III klasie liceum trafiłam na cudownego korepetytora. Troszkę chaotycznie, ale dziękuję za poruszenie tematu! :)

      Usuń
  2. Najlepiej to przerzucić winę na innych i nie brać odpowiedzialności za własne życie- to co my myślimy i to co my czujemy zaczyna się od nas samych- w naszej głowie zachodzą różne procesy i albo je kontrolujemy albo nie...
    Ludzie przeważnie szukają winnych, aby usprawiedliwić siebie- nie chcą wyjść na kogoś gorszego we własnych oczach...i to nie chodzi o "oczy innych'' a nasze własne...
    Widać, że wszystko zaczyna się w szkole...i tak jak piszesz "to pani z polskiego nie robiła z nami tej lektury- testów itp- dlatego mam gorszą ocenę"- to wszystko przez nią. Następnie kontynuacja w pracy "bo szef nie dał mi podwyżki- a ja zasługuję"- więc to jego wina, że nie mam pieniędzy. A kolejny etap to szukanie winy w innych w swoim życiu codziennym, " bo mój partner jest taki "nieczuły"- jestem przez niego nieszczęśliwa".
    Ludzie powinni brać odpowiedzialność za własne życie- jak masz mało pieniędzy zmień pracę lub wstań i rusz się by zrobić coś innego niż dotychczas...-inni zapewne pomyślą "łatwo się mówi" - TAK! Łatwo się mówi i łatwo się robi- wystarczy wziąć ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA WŁASNE ŻYCIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnes kochana, ja całkiem niedawno osiągnęłam taki etap, o jakim piszesz i słowo ODPOWIEDZIALNOŚĆ jest tu słowem - kluczem.
      O ile łatwiej zwalić winę na kogoś, obrazić się, bo ktoś zrobił nam przykrość, mieć zły humor, bo ktoś się wobec nas nie tak zachował! Tylko że to my jesteśmy nieszczęśliwi, niespełnieni, sfrustrowani. Filozofia "rusz cztery litery, bo nikt tego za ciebie nie zrobi i przestań obwiniać innych" jest bardzo moja :)

      Usuń
  3. Bardzo fajny tekst. Podoba mi sie takie spojrzenie z zupelnie innej strony, bez oskarzania innych ludzi i brania odpowiedzialnosci za wlasne wybory. Dla mnie taka lekcja byl w-f nigdy nie lubilam sportu i teraz coiaglo jest mi trudno to zmienic, ale pracuje nad soba.-)Pozdrawiam serdecznie i zycze wytrwalosci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te Twoje teksty !
    Sama jestem na takim etapie, że musiałam zdecydować co chcę robić dalej i mogę śmiało powiedzieć - jestem humanistą uwielbiającym przedmioty takie jak geografia, biologia, fizyka czy matematyka. Choć z tą ostatnią mi nie idzie, bo zamiast skupić się na zadaniach mam głowę w chmurach i popełniam banalne błędy ;) niestety chemia nieorganiczna od początku mnie nie pociągała i dopiero chemia organiczna przypadła mi do gustu, ale wtedy było już za późno. Nie zgodzę się tylko z jednym - dużo zależy od nauczyciela. Mój kolega uwielbia nauki ścisłe i zawsze ma 5 i 6. Niestety pod koniec trzeciej klasy zabrakło mu 0,1 do 5. Nauczycielka dała mu zadania z liceum i kazała rozwiązać. Popełnił jeden błąd na 25 zadań. Piątki mu nie dała, choć zasługiwał :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Też jestem humanistką :D Maturę z matmy zdałam, ale najprostsze obliczenia do tej pory robię na kalkulatorze - to, co dałam radę to wykułam, a potem zapomniałam, więc myślę, że wszystko trzeba robić z sercem. Zwłaszcza, że niektórzy kochają matematykę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzialność za swoje życie możemy wziąć kiedy jesteśmy dorośli.Jak jesteśmy dzieciakami,to często wierzymy jednak w to co innni powiedzą. Mi zawsze mama mówiła,że "jestem humanistką" i koniec. Czułam się zawsze wyjątkowo tępa z przedmiotów ścisłych i czasem ograniczałam się do minimum. Teraz patrzę na to inaczej. Moja mama powinna była mnie zachęcać abym próbowała i się nie poddawała tylko dlatego,że nie szło mi zrozumienie matmy łatwo. Teraz jako rodzic i nauczyciel powatarzam: " Próbuj,bo ważne jest to,żeby po prostu spróbować,a nie zakładać z góry,że coś się nie uda".

    OdpowiedzUsuń