Gdyby któregoś pięknego dnia jedna z moich koleżanek oznajmiła mi, że:
- do października zamierza schudnąć 20 kilogramów, bo wtedy wraca na uczelnię i chce szczupło wyglądać;
- od poniedziałku zaczyna dietę 1000 kcal i ani kalorii więcej (tudzież przechodzi na Dukana);
- od tego samego poniedziałku zapisuje się na basen i siłownię, a żeby się dobić zaczyna biegać i trenować zumbę...
... to wręczyłabym tej koleżance książkę FitMind, żeby jej co nieco w głowie naprostowała.
FitMind to 250 stron o tym, że odchudzanie zaczyna się w głowie. Wszystkie to wiemy, prawda? Niech jednak podniesie rękę ta z Was, która potrafi dokładnie wyjaśnić, o co w tym, jakby nie było, sloganie, chodzi.
Z góry zaznaczam: nie znajdziecie tu omówienia diet, jadłospisów, zestawów ćwiczeń - i bardzo dobrze, bo takich pozycji na rynku jest mnóstwo. Książka natomiast stanowi ogromną dawkę motywacji i inspiracji. Nie, wcale nie do tego, by przyłożyć się do gubienia kilogramów. Ja już w trakcie lektury zaczęłam uważanej przyglądać się sobie, emocjom, jakie towarzyszą mi w trakcie jedzenia oraz własnym nawykom. I chyba w końcu, tak na 100%, dotarło do mnie, że nie ma sensu oszukiwać siebie i swojego organizmu.
Na koniec zostawiałam coś, o czym nigdy wcześniej nie myślałam. Nie wiem jak Wy, ale ja wierzę w siłę sugestii. Od zawsze za bardzo lubię słodycze. Każdemu batonikowi i cukierkowi towarzyszy przekonanie: rany, będę od tego gruba. Autorki twierdzą... że faktycznie może się tak stać. Jeśli przy każdym zjedzonym ciasteczku będziemy wizualizować sobie dodatkowe kilogramy, to całkiem prawdopodobne, że niedługo zobaczymy je naprawdę. Wierzyć? Nie wierzyć? Ja na wszelki wypadek wolę zacząć mówić sobie "smacznego", kiedy tu już zdarzy mi się sięgnąć po czekoladę.
Co myślicie?
Za książkę dziękuję wydawnictwu Sensus.
FitMind to 250 stron o tym, że odchudzanie zaczyna się w głowie. Wszystkie to wiemy, prawda? Niech jednak podniesie rękę ta z Was, która potrafi dokładnie wyjaśnić, o co w tym, jakby nie było, sloganie, chodzi.
Z góry zaznaczam: nie znajdziecie tu omówienia diet, jadłospisów, zestawów ćwiczeń - i bardzo dobrze, bo takich pozycji na rynku jest mnóstwo. Książka natomiast stanowi ogromną dawkę motywacji i inspiracji. Nie, wcale nie do tego, by przyłożyć się do gubienia kilogramów. Ja już w trakcie lektury zaczęłam uważanej przyglądać się sobie, emocjom, jakie towarzyszą mi w trakcie jedzenia oraz własnym nawykom. I chyba w końcu, tak na 100%, dotarło do mnie, że nie ma sensu oszukiwać siebie i swojego organizmu.
RÓWNOWAGA
Według mnie, w tym słowie zawiera się sedno tego, co autorki chcą przekazać. W życiu jest miejsce i na Snickersa, i na szpinak. Najważniejsze, żeby nauczyć się wybierać to, co nam służy i uporządkować burzliwą relację ciało - psychika.
FitMind to z jednej strony ogromna dawka wiedzy o tym, jak funkcjonuje nasz mózg, jak działają (a raczej nie działają) diety i co zrobić, żeby osiągnąć stan, w którym po prostu nie ma się ochoty na to, co nam szkodzi. Z drugiej zaś widać w tej książce godziny przepracowane z pacjentkami oraz to, że opisywane sytuacje są znane autorkom z autopsji, przez co pozycja ta nie jest tylko suchą teorią, która wylatuję z głowy chwilę po zakończeniu lektury.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać tej książki, serdecznie polecam. Ja wiem, że będę do niej co jakiś czas wracać.
A tak nawiasem mówiąc... :)
Co myślicie?
Za książkę dziękuję wydawnictwu Sensus.
Bardzo byłam ciekawa tej książki i już wiem że przy najbliższej okazji ją kupię:)
OdpowiedzUsuńJa wierzę :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Również sięgnę po tę książkę ;) co do sugestii - wierzę w nie i uważam, że jeśli coś sobie wpajamy, to rzeczywiście znajdzie to odzwierciedlenie w naszej teraźniejszości bądź niedalekiej przyszłości. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuń