Ratunku! Nie mam czasu! Co się dzieje z moimi dniami? Gdzie się podziały moje tygodnie? Ledwo wypożyczyłam książkę z biblioteki, a już, rach, ciach!, minął miesiąc i trzeba ją oddać! Ledwo postanowiłam, że w maju w końcu zacznę ćwiczyć, a tu już koniec miesiąca...więc może karnet na siłownię kupię dopiero w czerwcu? O ile wcześniej czerwiec się nie skończy! Aaa!
Znacie to? Ania Dobra Rada ma dla Was banalny i genialny w swoje prostocie sposób. Ok, na początku może boleć... ale warto!
O co chodzi?
O to, żeby mieć więcej czasu.
Ale!
Moim zdaniem kluczowa jest tu jedna kwestia. Koniecznie ustalcie, na co tego czasu potrzebujecie. Ja potrzebowałam na czytanie książek i pisanie bloga.
Nienormowany czas pracy i praca w domu ma swoje ogromne plusy, ale minusy też są. Mam dni, kiedy z obłędem w oczach walę w klawiaturę i wieczorem z ulgą wciskam klawisz "wyślij". Takie dni lubię.
Są jednak dni, kiedy teoretycznie mogę spać do 12, potem do 16 leżeć w łóżku z kawą, by o 18 stwierdzić, że w zasadzie nie ma sensu się ubierać. Takich dni nie lubię.
Człowiek to dziwna istota. Kiedy gonią go terminy i nie wie, w co ręce włożyć - marzy o wolnym. Kiedy taki wolny dzień przyjdzie... patrz akapit wyżej.
Jak mieć więcej czasu?
Tak jak pisałam wyżej, sposób jest bardzo, bardzo prosty. Wstąp do elitarnego Klubu Godziny Szóstej.
Czytając którąkolwiek z książek o zarządzaniu czasem, motywacji czy o tym, jak odnieść sukces, bardzo często można natrafić na zalecenie: WSTAŃ O SZÓSTEJ... lub wcześniej. I rób wtedy to, na co później nie masz czasu.
Czytaj.
Ćwicz.
Ucz się języków.
Prowadź bloga.
Pisz książkę.
Pisz pamiętnik.
Maluj.
Gotuj.
Rób cokolwiek, co Cię rozwinie, co sprawia Ci przyjemność, w czym chcesz się doskonalić.
Przez bardzo długi czas tak właśnie robiłam... teraz do tej rutyny wracam. Mało tego! Poszłam o krok dalej i wstaję nie o szóstej, a piątej. Tyle, że kładę się o 21.
Ciekawostka: W książce Na zdrowie! dr Jana Pokrywki i Filipa Żurakowskiego trafiłam na informację, że dla regeneracji naszego organizmu najbardziej wartościowe są godziny przespane do 3 w nocy. Czyli: jeśli kładę się o 21, to takich godzin mam aż 6.
Wierzcie mi, że o piątej rano jest wypoczęta i rześka... większy problem był z tym, żeby zmusić się do zaśnięcia o 21. Ciepła kąpiel i melisa czynią jednak cuda :)
Reasumując: jeśli masz taką możliwość, wzoruj się na najlepszych, najbardziej twórczych i odnoszących największe sukcesy. Wstań o szóstej i rób to, co zawsze chciałaś robić. Po prostu!
Udana reszta dnia gratis! :)
PS O wczesnym wstawaniu już pisałam:
Wszystko fajnie, tylko, że ja po prostu wstaję o 5:30 bo muszę ;) Tzn. na 7:00 jestem w pracy. Faktycznie, po południu jest jakby więcej czasu, tylko co z tego skoro trzeba iść wcześniej spać albo zdrzemnąć się po pracy, żeby w ogóle jakoś funkcjonować ;)
OdpowiedzUsuńHeh, co za coś :)
UsuńJa mam na razie ten komfort, że wstaję o piątej, bo chcę i spokojnie wytrzymuję przez cały dzień bez drzemki :)
U mnie 6 niestety jest codziennością, no dobra 6:30 :D. Ale to nie zmienia faktu, że pomysł jest świetny i arcy genialny :). Gdybym wstała choćby te pół godziny wcześniej mogłabym, tak jak napisałaś, np. ćwiczyć lub pisać bloga. Niby takie oczywiste, ale na to nie wpadłam. Dziękuję :).
OdpowiedzUsuńProszę :)
UsuńIjaaaa... o 5? :D Wstaje o 8 i to mi wystarcza :D
OdpowiedzUsuńA mi nie :P
UsuńWstaje o 6 bo musze a doby i tak brakuje.
OdpowiedzUsuńOptymalnie byłoby ją ciut wydłużyć :)
UsuńMusiałabym hasło zmienić na wstań o 3 a to i tak zyskałabym z półtorej godziny , no kiedy idę na popoł. to może ze dwie :-) tak to bywa. To są plusy wolnych zawodów wstajesz kiedy chcesz , choć też nie zawsze.
OdpowiedzUsuńWstaję, kiedy chcę - czyli aktualnie o 5 :)
UsuńBrzmi to wiarygodnie i nawet chciałabym spróbować, bo też marzę o tym, żeby mieć więcej czasu na książki i bloga. Tzn. żeby to przenieść na dni wolne, bo codziennie i tak wstaję o 6-stej z powodu pracy. Czyli starasz się spać 8 godzin, mi się to nie udaje, ale wiosną i latem wystarcza mi 7. Jednak im bliżej do zimy, tym więcej snu potrzebuję.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inne zapotrzebowanie na sen, dla nie osiem godzin to optymalny czas :)
UsuńWstaję ok.5 bo pracuję. Jak nie pracowałam to jakoś ten czas rozplanowałam na spokojnie chociaż że nieraz nie wiedziałam co ze sobą zrobić,jednak teraz mam czasami taki nawał że łapie mnie stres czy aby na pewno wyrobię więc czy tak czy siak minusy i plusy są w każdej opcji.
OdpowiedzUsuńPlusy i minusy - w każdej sytuacji :)
UsuńU mnie w tym momencie ten system bardzo się sprawdza :)
Ja się od kilku lat codziennie budzę od 6.00, ale o takiej porze zwyczajnie mi się NIE CHCE pisać bloga, niestety ;) za to nadrabiam czytanie cudzych blogów :D
OdpowiedzUsuńKażdy robi to, co lubi :)
UsuńJa wstaję codziennie o 4:30. Na początku faktycznie było ciężko, ale popołudniu zwyczajnie nie mam czasu na rzeczy które lubię. A tak to mam dodatkowe 1,5 godziny na czytanie, oglądanie seriali czy zwykłe szperanie w komputerze. O 6 zaczynam się szykować, mam czas na ładniejszy i staranniejszy makijaż i z domu wychodzę o 7. Od kiedy wstaję tak wcześniej polubiłam pobudki i chodzenie do szkoły. Zawsze budzik był dla mnie najgorszą melodią na świecie. Teraz jako budzik ustawioną mam melodię Queen "Don't Stop Me Now", która budzi mnie pozytywnymi słowami. Kiedy kładę się wieczorem do łóżka nie mogę się doczekać mojego porannego rytuału :)
OdpowiedzUsuńBrawo!
UsuńJa jak chodziłam do liceum miałam zwyczaj wstawania w ostatniej chwili i wylatywania z domu z paniką w oczach. Wtedy za nic byś mnie nie przekonała do zmiany tego głupiego nawyku :)
I koniecznie muszę zmienić sobie sygnał budzika na bardziej motywujący :)
wczesne wstawanie to naprawdę coś fajnego ;) kiedyś w dni wolne potrafiłam wstać 11-12, teraz za nic tak nie mogę, 8:00 to mój naprawdę największy max, generalnie wstaję około 7, nie lubię marnować zbyt wiele czasu na spanie, w tym czasie mogę zrobić przecież tak wiele pożytecznych rzeczy i potem mieć je z głowy :)
OdpowiedzUsuńWstaję o 6, bo... tylko wtedy wyrobie się do pracy :P Niestety wstawanie jeszcze wcześniej nie wchodzi w grę. Już teraz słucham narzekań mojego faceta na to, że tak wcześnie chodzimy spać, ale inaczej bym się nie wyspała. Nie mam tyle czasu ile bym chciała, niestety. Praca zabiera 10 godzin z dnia, potem staram się coś wykrzesać, ale nie zawsze jest siła. Dlatego pracuję nad zmianą trybu pracy, inaczej się chyba nie da rozmnożyć cennych godzin i minut :)
OdpowiedzUsuńU mnie z kolei jest tak, że gdy mam budzik nastawiony(uczelnia, student, wiadomo;)) i tak budzę się sporo przed nim, ostatnio prawie ciągle 5 i się lenię, bądź czytam blogi i informacje, także staram się ten czas wykorzystać pożytecznie:) Ciekawy sposób, wart wypróbowania, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńStrasznie zazdroszczę ludziom, którzy sami z siebie wstają wcześnie rano. Nie mówię tu o osobach, które budzą się po torturze budzikiem, ale takich, które budzą się o 5 czy 6 i po prostu wstają, bo nie mogą już spać, są wypoczęci i pełni energii. Niestety, natura obdarzyła mnie skłonnością do długiego spania i jak mam wstać wcześnie to aż mnie to boli. Ale robię postępy! Aktualnie mam wakacje i mogę wstawać kiedy chcę i o dziwno udaje mi się zazwyczaj podnieść z łóżka koło 8-9! Przy czym rok temu wstawałam o 11-12... Tragedia. Ale to prawda, godzina 6 jest chyba jakaś magiczna, ostatnio się przemęczyłam i zwlokłam z łóżka, poszłam biegać i pamiętam, że był to baaardzo długi i dobry dzień! Na wszystko miałam czas z odpoczynkiem włącznie. Dlatego będę próbować dalej, być może to kwestia przyzwyczajenia i ja też kiedyś zostanę takim rannym ptaszkiem :)
OdpowiedzUsuńNo nie, u mnie nie jest tak, że wstaję sama z siebie, nigdy nie byłam skowronkiem. Ale można się tego spokojnie nauczyć :)
UsuńWstałabym, no. Tylko że moja Młodsza wstaje zawsze ze mną, niezależnie od tego, o której wstaję - więc jednak na razie zostają wieczory...
OdpowiedzUsuńJa jak wstanę wcześniej to jestem tak jakoś bardziej zadowolona z dnia, bo przeważnie bardzo dużo uda mi się zrobić :)
OdpowiedzUsuńNiestety na razie nie nauczyłam się regularnego wczesnego wstawania :D
Heh, wszystko przed Tobą :)
UsuńJa też zdecydowanie najbardziej lubię te dni, kiedy wstaję o szóstej lub wcześniej :)
staram się wcześniej wstawać ale wtedy marnuję jeszcze więcej czasu na głupoty :(
OdpowiedzUsuńTo nie marnuj :) Bo wtedy mija się to w celem :)
UsuńA inny pomysł niż godzina 6ta? Wstaję do pracy o 5:40, więc mogę zyskać czas tylko w weekendy. Potrzebuję innego pomysłu na rozciągnięcie doby :)
OdpowiedzUsuńPomyślę nad tym :)
UsuńA ja wykorzystuję wieczorne godziny np. na czytanie. Jestem typem sowy. Kocham ciszę wieczorną i nocną. Rano stresuję się, że nie zdążę skończyć zaczętej pracy, nie mogę się skupić, czas leci jakby szybciej.
OdpowiedzUsuń