Do napisania dzisiejszego tekstu skłonił mnie fragment książki mojej ulubionej Dominique Loreau Sztuka sprzątania. Wbrew pozorom nie jest to pozycja tylko o tym, jak zaprowadzić ład w swojej przestrzeni. To głównie rzecz o tym, jak zaprowadzić porządek w swoim życiu i myślach.
Rutyna - dla mnie to słowo przez długi czas było synonimem nudy. Tymczasem ostatnio patrzę na rutynę jako coś, co porządkuje życie, wprowadza w nie ład, daje poczucie bezpieczeństwa.
Miałam okres trwający kilka miesięcy, kiedy codziennie wstawałam o tej samej porze - o szóstej. Piłam wtedy kawę, miałam czas, żeby spokojnie pościelić łóżko i ogarnąć pokój, zrobić makijaż, ewentualnie iść na kijki i w danym dniu nie myśleć już o tym, że jeszcze czekają mnie ćwiczenia.
Ostatnio jednak zaczęłam robić odstępstwa od tej reguły i wstaję w cały świat: raz o szóstej, raz o ósmej, rzadko, ale jednak zdarza mi się położyć po południu - co kompletnie dezorganizuje mi dzień. I zupełnie mi się to nie podoba.
Sięgam pamięcią kilkanaście lat do tyłu. Moja babcia mieszkała na wsi. Nie pamiętam, jak to dokładnie wyglądało w poszczególne dni tygodnia, ale dla niej zupełnie naturalne było pieczenie ciasta w sobotę, na zakupy do miasta jechało się w piątek, pranie robiła przykładowo w środę. Dodatkowy ład wprowadzał rytm roku wyznaczany porami roku i pracami w polu - to było naturalne i normalne, nikt się nad tym nie zastanawiał. I bardzo chciałabym wprowadzić taki porządek, taką rutynę do swojego życia.
Usiadłam wczoraj z kartką papieru i dokładnie przyjrzałam się temu, co jest w moim życiu stałe i niezmienne.
I tak zauważyłam np., że dla mnie rzeczą naturalną jest pieczenie ciasta w sobotę. Od jakiegoś czasu najczęściej sprzątam w piątki, żeby mieć wolny weekend. W poniedziałku, zupełnie odruchowo, staram się załatwić rzeczy ważne i pilne, żeby nie obciążać sobie nimi głowy w pozostałe dni. W poniedziałki też ćwiczę najwięcej i najbardziej intensywnie - bo wtedy akurat mi się chcę. Tygodniowy rozkład rutyny napisał mi się więc sam:
Troszkę na siłę środę nazwałam Dniem Kreatywności, ale dzięki temu chciałabym się zmobilizować do pracy twórczej. Wymyśliłam to sobie tak, że w tym dniu dokończę rozgrzebane w ciągu tygodnia prace wykonane na szydełku i zapiszę pomysły na nowe, pójdę do kina, poszukam nowej muzyki, nowych miejsc w sieci.
Wtorek i czwartek bez planu - jeśli wpadnie mi coś do głowy, to chętnie to uzupełnię.
Dodatkowo od jutra wracam do wczesnego wstawania i stałej pory ćwiczeń z filmikami: o 19, wtedy najbardziej lubię.
Na zakończenie, nie mogę się powstrzymać od zacytowania jednego fragmentu książki:
Dla większości z nas słowo "rutyna" jest synonimem "monotonii", "szarości". Ale co może nam tak naprawdę przynieść rzekoma swoboda działania wedle własnego uznania, własnego widzimisię, bez ustalonych godzin ani obowiązków? Czym byłaby nasza codzienność bez wszystkich tworzących ją drobnych rytuałów? Czy ich brak nie zdezorganizowałby naszego życia, nie doprowadziłby do powolnego pogrążenia się w chaosie? Czy możemy nie brać pod uwagę biorytmów, cyklów słonecznych i księżycowych, potrzeb naszego organizmu z pewnych godzinach, okresach?
Rutyna jest kołem napędowym naszego życia, buduje i tworzy naszą codzienność.
Dominique Loreau, Sztuka sprzątania, s. 34.
Macie swoje codzienne/tygodniowe rytuały?
Książka zmieniła moje patrzenie na sprzątanie. Już nie traktuję go jako przykrego obowiązku. Po prostu porządkuję swoją i naszą przestrzeń, aby żyło się łatwiej. Do ideału jeszcze mi daleko, ale z takim podejściem przyjemnie mi się sprząta. I to dzięki Twojemu blogowi wiem, że taka książka istnieje :-)
OdpowiedzUsuńO sprzątaniu w kontekście tej książki też jeszcze będzie :) Swoją drogą: nigdy nie sądziłam, że tak inspirująca może okazać się książka o porządkach :)
UsuńRytuały są ważne, u mnie bez ustalenia, że danego dnia ćwiczę, lub o danej godzinie uczę się np. języka, to pewne czynności cały czas byłyby przeze mnie odkładane w nieskończoność.
OdpowiedzUsuńTo planowania na poziomie dnia jeszcze przejdę, również uważam, że to świetna sprawa :)
UsuńA ja przeczytałam 3 książki Loreau i niestety nie przypadły mi do gustu. A już część o planowaniu to przegięcie. Chyba najbardziej podobała mi się "Sztuka prostoty", chociaż i tak uważam, że autorka mogłaby całą treść zawrzeć na 50 stronach. Ale książki mam na własność i planuję dać im drugą szansę :) Zobaczymy, co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńTo jest wielka wada tych książek, chyba wszystkich: są bardzo przegadane i czasami mam wrażenie, że autorka w kółko pisze to samo, tylko innymi słowami. Ale i tak bardzo je lubię :)
Usuńświetny pomysł, sama planuje sobie wyrobić taki tygodniowy plan, ale póki co wraz z początkiem nowych studiów w moim życiu panuje troszkę chaos, myślę jednak, że w ciągu miesiąca uda mi się to zmienić. swoją drogę muszę dorwać te książki Loreau, bo ciągle o nich słyszę :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo, jak mi wyjdzie ten plan w praktyce... ale myślę, że wdrożę go bez problemu :)
UsuńMoje życie zawodowe jest tak pokręcone, ze największym moim marzeniem jest powrót do rutyny :D
OdpowiedzUsuńDoskonale to rozumiem :D
UsuńJa parę dni temu skończyłem Sztukę Prostoty- rewelacja!!!
OdpowiedzUsuńSztuka Prostoty to zdecydowanie moja ulubiona książka tej autorki, jej lektura dała mi sporo do myślenia i wpłynęła na mój światopogląd :)
UsuńJa jestem po przeczytaniu sztuki prostoty oraz sztuki sprzątania zaczęłam sztukę minimalizmu ale szybko odłożyłam bo mam wrażenie że treści się powielają tylko są bardziej skondensowane aniżeli w sztuce prostoty. Sztuka prostoty bardzo mi się podobała - uważam, że jest inspirująca i pobudza do przemyśleń - pewnie do niej wrócę nie raz. Zachęcona przez autorkę zakupiłam olejki, które mają mi zastąpić kremy. Obecnie testuje olejek awokado oraz olejek arganowy - ten drugi uważam za rewelacyjny. Teraz zabieram się za czytanie sztuki umiaru....
UsuńPozdrawiam Milenka
Ja się boję ją czytać, a jeśli już, to będę musiała to robić potajemnie, bo jak mój chłop to zobaczy, to wykorzysta i będzie się wymawiał od obowiązków ;)
OdpowiedzUsuńA nawet sprawdziłam, i w bibliotece UMCS są tylko "sztuka umiaru" i "sztuka prostoty". Którą polecasz na pierwszy ogień? ;)
Skąd to znam? Ja się tą lekturą też specjalnie nie chwaliłam :)
UsuńNa pierwszy ogień "Sztuka prostoty", zdecydowanie :)
Również jestem po przeczytaniu sztuki prostoty - jest rewelacyjna, inspirująca. Zamówiłam sobie polecany przez nią olejek z awokado - jestem ciekawa jak zadziała na moją cerę, obecnie zabrałam się za sztukę minimalizmu ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Milenka
bardzo przydatny post! chętnie wykorzystam pomysły :) czytałam już sztukę prostoty i sztukę planowania. chyba czas na sztukę sprzątania :)
OdpowiedzUsuńTaka rutyna z jednej strony jest dobra, bo mamy wszystko zaplanowane, ale z drugiej str gdyby coś wyskoczyło nam w międzyczasie to automatycznie dezorganizuje nam to nasz plan. Trzeba znaleźć ten swój złoty środek :)
OdpowiedzUsuńNo i super sprawa! W moim przypadku, niestety, plan tygodnia został poniekąd narzucony przez studia. Trzy pierwsze dni to spanie po 3-4 godziny, cały dzień na uczelni, powrót, kolacja, nauka, kąpiel i sen. Czwartek to cały dzień nauka i projekty plastyczne, piątek uczelnia, mała powtórka i czas dla znajomych. Weekend to zdwojona, a może z-trojona dawka dodatkowych rzeczy, które gdzieś tam wciskam podczas tamtego bazowego planu 5 dni, tzn. czytanie, sport, sztuka.
OdpowiedzUsuńAle jest ciężko, bardzo.
Ja również uwielbiam organizację, choć mój mąż broni się za wszelką cenę broni się przed rutyną, ale nie ma nic złego w próbowaniu życia w systematyczności :) Książka zapowiada się ciekawie, uśmiechnę się do Mikołaja, o prezent na gwiazdkę. Pozdrawiam, Ania.
OdpowiedzUsuńJeśli mogę coś zasugerować, to nie czytaj książek tej autorki "hurtem", właśnie przez to, że treści się powielają. Nie wszystkie, ale niektóre tak. A co za dużo, to niezdrowo :)
UsuńWróć do nich za jakiś czas, wtedy mogą okazać się bardziej inspirujące :)