Dzieje się u mnie filmowo ostatnio, oj dzieje!
Wszystko dlatego, że zaczęłam oglądać te filmy, które od zawsze chciałam obejrzeć - a mam takich całe mnóstwo! I mimo iż nie wszystkie zachwycają czy też trafiają do mnie, to mam poczucie, że nadrabiam zaległości... które zawsze w jakiś sposób mi ciążyły. Chociażby dlatego, że często czyta się o tych filmach w recenzjach nowości, stanowią one punkt odniesienia, bo zakłada się, że KAŻDY je widział...Każdy, tylko nie ja :) Zmieniam to! :)
Polecanka nr 1
Psychoza, Alfred Hitchcock
Można nie znać tego filmu, ale słynną scenę pod prysznicem zna chyba każdy.
Re-we-la-cyj-ny film! Od jego powstania minęło 50 lat, a obraz ten wciąż zachwyca - i chyba po tym właśnie poznaje się arcydzieła: upływ czasu im nie szkodzi.
Fakt, Psychoza jakoś specjalnie mnie nie wystraszyła, natomiast nie mogłam oderwać wzroku od aktorów. Cudowna Janet Leigh i Vera Miles, boski, po prostu genialny Anthony Perkins. Film nie ma skomplikowanej fabuły, nie ma tu efektów specjalnych, jest czarno biały, kręcony, że tak powiem, bez fajerwerków. A mimo to zachwyca: klimatem, scenografią, grą aktorską...
O czym jest ten film? Marion (to ta, która ginie pod prysznicem) ucieka z torbą pieniędzy. Zatrzymuje się w usytuowanym na uboczu pensjonacie... i ślad po niej ginie. Zaczyna jej szukać siostra i prywatny detektyw. No i tyle. Widać, tyle wystarczy, by nakręcić jeden z najbardziej znanych filmów świata :)
Polecanka nr 2
Okno na podwórze, Alfred Hitchcock
Po obejrzeniu Psychozy nie mogłam tak po prostu zacząć oglądać innych filmów, więc zafundowałam sobie Okno na podwórze, film Hitchcocka z 1954 roku. I nie powiem, Psychoza podobała mi się bardziej, ale nie zmienia to faktu, że ten także zasługuje na uwagę.
Bardzo ciekawy jest tutaj punkt wyjścia: unieruchomiony na wózku fotograf (złamana noga) z nudów, zaczyna podglądać sąsiadów... i bardzo szybko stwierdza, że jeden z nich zamordował swoją żonę. Upiera się przy tym jak osioł, chociaż jego domysły wydają się absurdalne. Co wyniknie z takiego podglądactwa - warto sprawdzić samemu.
Tym bardziej, że w filmie gra cudowna Grace Kelly, w której strojach się po prostu zakochałam! Ach, czemu dzisiaj kobiety się TAK nie ubierają :)?
Fakt, Psychoza jakoś specjalnie mnie nie wystraszyła, natomiast nie mogłam oderwać wzroku od aktorów. Cudowna Janet Leigh i Vera Miles, boski, po prostu genialny Anthony Perkins. Film nie ma skomplikowanej fabuły, nie ma tu efektów specjalnych, jest czarno biały, kręcony, że tak powiem, bez fajerwerków. A mimo to zachwyca: klimatem, scenografią, grą aktorską...
O czym jest ten film? Marion (to ta, która ginie pod prysznicem) ucieka z torbą pieniędzy. Zatrzymuje się w usytuowanym na uboczu pensjonacie... i ślad po niej ginie. Zaczyna jej szukać siostra i prywatny detektyw. No i tyle. Widać, tyle wystarczy, by nakręcić jeden z najbardziej znanych filmów świata :)
Polecanka nr 2
Okno na podwórze, Alfred Hitchcock
Po obejrzeniu Psychozy nie mogłam tak po prostu zacząć oglądać innych filmów, więc zafundowałam sobie Okno na podwórze, film Hitchcocka z 1954 roku. I nie powiem, Psychoza podobała mi się bardziej, ale nie zmienia to faktu, że ten także zasługuje na uwagę.
Bardzo ciekawy jest tutaj punkt wyjścia: unieruchomiony na wózku fotograf (złamana noga) z nudów, zaczyna podglądać sąsiadów... i bardzo szybko stwierdza, że jeden z nich zamordował swoją żonę. Upiera się przy tym jak osioł, chociaż jego domysły wydają się absurdalne. Co wyniknie z takiego podglądactwa - warto sprawdzić samemu.
Tym bardziej, że w filmie gra cudowna Grace Kelly, w której strojach się po prostu zakochałam! Ach, czemu dzisiaj kobiety się TAK nie ubierają :)?
Polecanka nr 3
Co gryzie Gilberta Grape'a, Lasse Hallstrom
Dawno, dawno temu czytałam książkę... Film zaś dopiero teraz obejrzałam od początku do końca i zrobił na mnie niesamowite wrażenie! Genialna rola Leonarda DiCaprio, który zagrał chorego umysłowo chłopca. Genialna rola Johnny'ego Deepa, wspaniała praca reżysera, któremu idealnie udało się uchwycić nastrój przygnębienia, beznadziejności i marazmu, czyli nastrojów dość powszechnych w miasteczku, gdzie nic się nie dzieje... i nic się wydarzy. Tytułowy Gilbert utknął w punkcie, z którego trudno się wyrwać: z chorobliwie otyłą matką, irytującymi siostrami, upośledzonym bratem, w walącym się domu... Wszystko jednak zmienia się, gdy poznaje Becky, dziewczynę, którą podróżuje po Ameryce, zdobywa nowe doświadczenia i jest całkowitym przeciwieństwem Gilberta. I kolejny raz sprawdza się powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają.
Zdecydowanie jest to jeden z tych obrazów, o którym szybko nie zapomnę i do którego za jakiś czas będę chciała wrócić. Polecam, naprawdę warto! Chociaż spotkałam się z opiniami, że film jest nudny jak flaki z olejem i absolutnie nic się w nim nie dzieje... ale nie chce mi się tego komentować, o!
Tańczący z wilkami, Kevin Costner
Ręka do góry: kto słyszał o tym filmie? Większość, prawda? A teraz: kto obejrzał Tańczącego z wilkami od początku do końca? Nie widzę lasu rąk :) Zresztą: mnie ten film też przez długi czas w równym stopniu kusił, co odstraszał. Obejrzeć go chciałam, bo wiadomo: klasyk itd. Ale z drugiej strony: prawie cztery godziny... litości! Mimo wszystko, za dwoma podejściami, dałam radę i nie żałuję! Mam bowiem wrażenie, ze dziś już się takich filmów nie kręci. Takich, które nie tylko mają świetną fabułę, ale też ważny jest w nich każdy detal, pokazuje się zachodzące słońce, robi zbliżenia np. na płonące ognisko, pokazuje przepiękne krajobrazy. Co ciekawe, w filmie przez długi czas prawie nic się nie mówi, główny bohater bowiem przebywa w samotności, a o tym, co siedzi w jego wnętrzu, widz dowiaduje się z jego mimiki, gestów i dziennika, którego fragmenty są co jakiś czas przytaczane.
Zleciały mi te cztery godziny sama nie wiem kiedy, film mnie wciągnął, wzruszył, dał do myślenia. I naprawdę cieszę się, że w końcu go obejrzałam, bo planowałam to od liceum... czyli 10 lat? Aż wstyd! :)
A Wy które filmy, które "każdy na pewno oglądał", polecacie :)?
Cieszę się bardzo, że piszesz o filmach! :) Sama tez już działam na tym polu, a do zrobienia jest naprawdę wiele. Utworzyłam dokument "Chcę obejrzeć" i uzupełniam go o kolejne tytuły. Jest już ponad 100. Dużo. Także chyba nie powinnam ich tutaj wszystkich wymieniać :)
OdpowiedzUsuńA masz może profil na filmweb? Chętnie zerknę :)
UsuńPierwsza pozycja filmowa to u mnie przeczytana w tamtym tygodniu książka w języku angielskim.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu książki film mnie nie przyciąga pod żadnym argumentem :) Jedyna rzecz w książce to ogromna liczba słownictwa ktorego jeszcze nie znałam :)
W weekend muszę nadrobić dalszy ciąg Twoich filmowych odkryć ponieważ moje zaległości kinowe są przerażające wręcz zatrważające :)
To "Psychoza" ma wersję książkową? Nie wiedziałam :)
UsuńNiestety nie ogladalam tych pozycji, ale tez kocham filmy. Moj ukochany to wichrowe wzgorza, ale ksiazka jest o wiele lepsza. Ostatnio wystraszylam sie rytualu z moim ulubionym hopkinsem ;)
OdpowiedzUsuń"Rytuału" nie oglądałam, chętnie nadrobię :)
Usuń"Wichrowych wzgórz" na ekranie nie widziałam, za to czytałam książkę - dawno temu :)
Witaj, fajny blog.Trafiłam przypadkiem, ale spodobało mi się i będę tu częsciej wracać. Zapraszam i do mnie, może znajdziesz tam coś ciekawego dla siebie.Twój blog dodaję do obserwowanych.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTańczącego z wilkami obejrzałam dopiero za trzecim razem, całkiem niedawno...i zostałam zmasakrowana wymową, przekazem, zdjęciami, wszystkim...
OdpowiedzUsuńPoza tym na razie to jedyny film jaki widziałam spośród twoich propozycji.
Polecam pozostałe :)
UsuńW przypadku "Tańczącego z wilkami" warto przymknąć oko na długość tego filmu, on po prostu nie może być krótszy... A obejrzeć go naprawdę warto :)
Uwielbiam Gilberta G.!! Johnny niestety się zbiesił, ale za tą rolę układam mu się do nóżek.
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz kobiety Hitchcocka (lubię najbardziej tą blondynę z Ptaków) to zerknij na serial Mad Men - kobiety w tym obrazie to boginie, które zstąpiły na ziemię by z niej uczynić niebo. Świetne kreacje.
Ze starych filmów polecam Thelma&Louise, Smażone, zielone pomidory (jest powieść), Ostatni Mohikanin.
Cium!