W sobotę spotkałam się z moją przyjaciółką Anią. Rozmawiamy, rozmawiamy i w którymś momencie Ania oznajmiła:
- A ja wyznaję filozofię starego Chińczyka!
- Filozofię starego Chińczyka? - zaciekawiłam się.
- Tak - odpowiedziała Ania i opowiedziała mi pouczającą historyjkę.
Pewnemu staremu Chińczykowi uciekł koń.
Ludzie lamentowali:
- Oj, biedny jesteś, uciekł ci koń, jak to źle!
- Czy to dobrze? Czy to źle? Kto to wie? - odpowiadał Chińczyk.
Minęło kilka dni, koń wrócił. Mało tego! Przyprowadził ze sobą drugiego konia.
Ludzie cieszyli się:
- Oj, szczęśliwy jesteś, masz teraz dwa konie, to dobrze!
- Czy to dobrze? Czy to źle? Kto to wie? -- odpowiadał Chińczyk.
Ten drugi koń okazał się zupełnie szalony. Próbę jego okiełznania podjął syn starego Chińczyka. Niestety, koń kopnął go tak, że złamał synowi nogę.
- Oj, biedny jesteś, twój syn ma złamaną nogę, jak to źle!
- Czy to dobrze? Czy to źle? Kto to wie? - odpowiadał Chińczyk.
Minęło kilka dni. Ze wsi starego Chińczyka zaczęto wcielać młodych chłopców do wojska. Mieli walczyć na wojnie, z której nikt nie wracał. Oczywiście syna starego Chińczyka zostawiono z ojcem: nie mógł walczyć ze złamaną nogą.
Ludzie mówili:
- Oj, szczęśliwy jesteś, twój syn został przy tobie, jak to dobrze!
- Czy to dobrze? Czy to źle? Kto to wie? - odpowiadał Chińczyk.
I tak dalej, historię tę można ciągnąć w nieskończoność, ale mniej więcej w tym momencie załapałam, jakie jest jej przesłanie.
A przesłanie jest proste i w swej prostocie genialne: Nie oceniajmy. Przyjmujmy.
Niech każdy rozwinie to sobie po swojemu... a ja z całym przekonaniem przyjmuję filozofię starego Chińczyka z tej opowieści jako swoją własną.
Miłego tygodnia! :)
Znam tę historię i zresztą bardzo ją lubię, zresztą jest w niej dużo prawdy - w moim życiu często sie tak dzieję, że gdy wyrażam hurraoptyzm, to sprawy nie kończą się najlepiej i odwrotnie - gdy zamartwiam się, to okazuje się, ze nie potrzebnie. Dlatego zawsze sobie mówię, żeby za dużo nie przeżywać, a po prostu czekać na rozwój wypadków, najlepiej robiąc swoje :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mądra przypowieść. W ciągłym zyciu w pośpiechu takie opowieści potrafią człowieka przyhamować zwrócić ku temu, co na prawdę się w życiu liczy. Cieszę się, że opowiedziałaś nam tę historię :)
OdpowiedzUsuńAnia wez i napisz ksiazke, co? Ja ja przeczytam, bardzo chetnie!
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca przypowieść. Zapraszam na soją stronę: http://www.tarnowskirap.pl
OdpowiedzUsuńCiekawa przypowieść, nigdy o niej nie słyszałam. Prosta, a jakie wielkie przesłanie. Sztuka nie oceniania, a przyjmowania zdaje się być prostą, ale niestety jest bardzo trudna. Wielu z nas nie potrafi nie oceniać, nawet wtedy, gdy coś nie dotyczy nas bezpośrednio.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Kij ma dwa końce! Taki ambitny wniosek!:):) i dodatkowo musimy pamiętać, że są sprawy, na które nie mamy wpływu, pozostaje pogodzić się pokornie i przestać tupać w ziemię!
OdpowiedzUsuńGenialne w swojej prostocie, nic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńBardzo mądra przypowieść, genialna w swej prostocie. Zapraszam do siebie: http://www.osblog.pl
OdpowiedzUsuńFilozofia starego Chińczyka jest od dziś także moją ;) Zapraszam na stronę: http://www.tamigrobelni.com.pl
OdpowiedzUsuńCzy to dobrze? Czy to źle? Kto to wie? I ja biorę tę mądrą historię do siebie i zapamiętuje :)
OdpowiedzUsuńno i miało być więcej postów i częściej. i nie ma. a ja czekam kurde :)))
OdpowiedzUsuńCzekamy na więcej!
OdpowiedzUsuńKiedy następny artykuł?
OdpowiedzUsuń