Przeczytałam gdzieś świetną poradę. Jeśli będziemy się jej trzymać, na naszym koncie zostanie więcej złotówek, kupimy mniej, a rzeczy, które już do nas trafią, będą nam albo niezbędne do życia, albo... niezbędne do szczęścia. Porada ta mówi: jeśli masz ochotę wydać pieniądze na coś, czego zakup budzi lekkie wyrzuty sumienia/nie jesteś pewna, czy ta rzecz jest Ci potrzebna zapisz sobie nazwę tej rzeczy na kartce i zaczekaj 30 dni. Jeśli po 30 dniach nadal będziesz miała na nią ochotę... kupuj śmiało.
W sierpniu miałam mnóstwo zachciewajek - nie kupiłam żadnej. Odczekałam 30 dni... i przeszło mi, po prostu. Metoda działa - potwierdzam!
A oto mój ANTY-HAUL zakupowy, czyli lista rzeczy, których nie kupiłam w sierpniu.
Czarno białe legginsy Adidasa
Ostatnio ogarnął mnie prawdziwy szał na biało-czarne ubrania i dosłownie pośliniłam się na widok tych legginsów. Cena: 135 zł.
Biorąc pod uwagę, że ostatnio głównie ćwiczę w domu albo biegam w spodenkach z Lidla, zakup nie miał większego sensu. I w sumie już tak bardzo mi się nie podobają. Nie kupiłam.
Kombinezon ze Stradivariusa
Jezu, jaki piękny! - pomyślałam, gdy zobaczyłam go na Karolinie. I pewnie dałabym się ponieść fantazji i wydałabym na ten ciuszek 179zł gdyby nie fakt, że już na bardzo szczupłej Charlize widać, że dodaje on centymetrów w okolicach bioder... a tych to ja sama chętnie bym komuś oddała. Nie kupiłam.
Szpilki z DeeZee
A do szpilek powłóczyste spódnice, kapelusze z szerokim rondem, pióra we włosach, torby z frędzlami... Jasne. Już widzę, jak stroję się w podobny zestaw i maszeruję do pracy :)
Zamiast pięknych szpilek kupiłam buty sportowe z Lidla, które pomyślnie zdały pierwsze testy :)
Tak właśnie prezentuje się mój sierpniowy ANTY haul zakupowy.
A Wy czego NIE kupiłyście? :)
Buty sportowe to taki najbardziej pożyteczny zakup :) Czerwonej koszuli w kratę(poczekam zgodnie z zasadą 30 dni), spodni dresowych i ceglano-czerwonych botków, stwierdziłam, że moja obecna para jest jeszcze w stanie idealnym :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU mnie jest łatwiej - czuję po prostu, za czym będę bardzo płakać, jeśli nie kupię :). Jeśli zaś wiem, że to tylko ładna rzecz, ale nie zachwyca mnie w żaden sposób, to zwyczajnie odkładam na półkę. Chyba że mam pieniądze :). Nie kupiłam np. niebieskiej bluzki z H&M. Ale za to w jednym sklepie widziałam na przecenie poduszkę na krzesło, nie kupiłam jej (nie byłam pewna), a gdy po nią wróciłam, już jej nie było. Zdarza się i tak, gdy chcę się upewnić :).
OdpowiedzUsuńU mnie ta zasada też się sprawdza:) Darowałam sobie inne legginsy z adidasa i spódnicę, która mi się spodobała. W ogóle nie żałuję:)
OdpowiedzUsuńja zasadę wprowadzam na 24h ;-) szybko się czymś jaram, szybko gasnę więc u mnie doba jest praktyczniejsza :)
OdpowiedzUsuńNie, doba to za mało. Czasem przechodzi po tygodniu, czasem po miesiącu. Po jednym dniu rzadko :)
UsuńU mnie zwykle wygląda to tak: chcę jak cholera i nie kupuję. A potem żałuję :P
OdpowiedzUsuńNie kupiłam sneakersów:p
OdpowiedzUsuńAle botki ze skóry na obcasie i kurtka skórzana - kupione;) myślałam nad tym dobry rok! W ogóle już od kilku miesięcy z wyprzedzeniem planuję i kupuję tylko to co naprawdę z ubrań potrzebuję.
To jeśli nie przeszła Ci na nie chęć po roku - zakup można uznać za w pełni uzasadniony :)
UsuńTą metodę na mnie jako dziecku, stosowali uparcie moi rodzice. Faktycznie pomaga na 90% zachciewajek :)
OdpowiedzUsuńNa mnie nie, teraz stosuję ją sama na sobie :P
UsuńCzęsto działa to szybciej niż 30 dni. :) W sierpniu nie kupiłam kapelusza z Reserved - czuję, że bym nie nosiła, a poza tym mam wrażenie, że przez tydzień podrożał; turkusowych balerinek z Reserved - były ładne, to fakt i pewnie by mi się przydały, nie ukrywam, cena też w porządku, a jednak jakość wykonania i rodzaj materiału mnie skutecznie odstraszyły. Buty na raz i tylko na całkowicie suche dni? Nie dziękuję. Mimo wszystko nad każdą z tych rzeczy wahałam się kilka dni. Poza tym jeszcze powstrzymałam się od kupienia frytek - tutaj co prawda decyzja była w minutach, ale jednak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńPozytywka
A ja nieustannie powstrzymuję się od zamawiania pizzy - tłumaczę sobie, że 50 zł można wydać np. na książki :)
UsuńDobre i skuteczne, jak widać:). A ja lata temu, jeszcze w telewizyjnej wyborczej czytałam felieton L. K. Talki, w którym opisywał, jak to Najlepsza z Żon chwaliła się, ile zaoszczędziła, nie kupując a to tego, a to tamtego... I w zamian żądała kasy na coś innego:). A nie było ich stać ani na to, ani na tamto... Ani na to w zamian:)
OdpowiedzUsuńHeh, ciekawa metoda na oszczędzanie :)
UsuńA ja tam szpilki i tak bym kupiła, bo po prostu lubię, gdy się prężą na półce :P :))
OdpowiedzUsuńTakie prężące się na półce szpilki, całkiem podobne do tych, już mam. Stoją i czekają... nie wiem na co :)
UsuńMuszę wypróbować tą metodę :) Chociaż te szpileczki są cudne :)
OdpowiedzUsuńja od kiedy jestem na studiach, bardzo mało kupuję "niepotrzebnych" rzeczy - moi znajomi aż nie mogą wyjść z podziwu jak człowiek się może zmienić :P
OdpowiedzUsuńTroszkę pracy nad sobą i można zmienić prawie wszystko :)
UsuńPomysł z listą i 30 dniami jest w "Książeczce minimalisty". Pisałam o niej na moim blogu http://ksiazkapsychologiczna.blogspot.com/2014/08/ksiazeczka-minimalisty.html
OdpowiedzUsuńWielu rzeczy nie kupiłam, ale za to podobnie jak Ty kupiłam buty w Lidlu - tyle że w innym kolorze :-) pozdrawiam ;-)))
Bardzo możliwe, bo też ją ostatnio czytałam 😊
UsuńOd czasu pojawienia się wpisu "Idzie nowe" myślałam, że posty będą pojawiać się częściej, a nie rzadziej:(
OdpowiedzUsuńAle rozumiem, że masz teraz okres zmian w życiu, więc cierpliwie czekam na nowe wpisy, bo jesteś dla mnie niezwykłą inspiracją i uwielbiam Twojego bloga;)
Też miałam taką nadzieję i takie plany :)
UsuńWszystko wróci do normy - miniony tydzień był dla mnie zupełnym szokiem i odpuściłam sobie wszystko. Kolejne będą lepsze - na pewno :)