W poniedziałek wspomniałam na Facebooku o diecie South Beach, którą właśnie "przerabiam" i od tego czasu dostałam od Was kilka zapytań o co w tym chodzi i po co mi to. Nie jest to dieta nowa, ale też nie jest tak popularna jak np. Dukan czy paleo, dlatego dziś kilka słów o jej pierwszej fazie.
Zacznę jednak od tego, co mnie w ogóle skłoniło, aby przejść na dietę, skoro wielokrotnie deklarowałam, że nie wierzę w skuteczność diet, a za klucz do sukcesu uważam racjonalne, zdrowe jedzenie i ruch, ruch, ruch.
Otóż... skłoniło mnie TO! (patrz zdjęcie wyżej)
Na bezdechu jest ok, ale zdjęcie z prawej strony pokazuje co się dzieje, gdy wypuszczam powietrze. Nie chcę takiego brzucha, a niestety, samo niejedzenie kolacji efektów nie przynosi.
Mało tego. Przed ślubem odpuściłam sobie dietę całkowicie. Były dni, że jadłam jeden gigantyczny posiłek dziennie (pizzę), a były dni, że jadłam 10 mniejszych (opakowanie żelków - ciasto - kanapeczka - znowu żelki - ciasto - jogurcik - kanapeczka - tabliczka czekolady). Zero regularności, zero kontrolowania porcji, zero... wszystkiego, z wyjątkiem pustych kalorii.
O tym, że czas na modyfikacje jadłospisu przekonują mnie też reakcje osób którym mówię, że się, hem, hem, odchudzam.
Od nikogo nie usłyszałam: daj se spokój, natomiast standardowa reakcja brzmi: o, to świetnie, ile chcesz schudnąć? Krzepiące :)
Po co mi South Beach?
- bo wkurza mnie warstwa izolacji na brzuchu
- bo chcę znowu wpaść w rytm pięciu posiłków dziennie
- bo w pierwszej fazie całkowicie wyklucza się cukier (m.in. przez dwa tygodnie trzymam się z daleka od owoców), a "odcukrzenie" jest dla mnie w tym momencie kwestią bardzo istotną
Na czym polega pierwsza faza diety South Beach? W skrócie:
- dużo białka, mało węglowodanów
- przez dwa tygodnie nie jemy produktów zawierających mąkę (papa kanapeczki) i cukier (papa tryskawki
- produkty
zakazane:
- Warzywa: buraki, marchew, kukurydza, ziemniaki.
- Owoce: wszelkie owoce i soki.
- Produkty bogate w skrobię: wszystkie gatunki pieczywa, maca, płatki wszelakiego rodzaju, owsianka, ryż, makarony, ciastka.
- Inne: wszelkie alkohole, w tym także piwo i wino, nawet w małych ilościach.
Co można? Otóż całkiem sporo i na tej liście znajduje się mnóstwo produktów, które lubię. Czyli:
- Wołowina: chude części, jak polędwica lub górna część udźca.
- Drób (bez skóry): mięso z piersi kurczaka lub indyka, szynka z indyka.
- Ryby i owoce morza: wszystkie gatunki ryb oraz skorupiaków.
- Wieprzowina: tylko chuda - gotowana szynka, polędwica.
- Cielęcina: zraz, kotlet cielęcy z kością (np. z combra), górna część udźca.
- Sery: (bez tłuszczu lub z obniżoną jego zawartością) cheddar, twaróg (1-2 procentowy albo odtłuszczony), feta, mozzarella, parmezan.
- Produkty mleczne: mleko (0 - 1%), chude mleko sojowe (do 4 gramów tłuszczu na porcję), maślankę (0 - 1%), jogurt naturalny ( 0 -1%) -
nalezy ograniczyć do 2 porcji dziennie. - Orzechy: orzeszki ziemne (20 szt.), pekanowe (15), pistacjowe (30), masło orzechowe (łyżeczka).
- Jaja: całe jaja bez ograniczeń (chyba, że są przeciwwskazania lekarskie).
- Tofu: miękkie, niskokaloryczne gatunki o obniżonej zawartości tłuszczu.
- Warzywa: karczochy, szparagi, brokuły, kapusta, kalafior, seler, jarmuż, ogórki, oberżyna, cukinia, sałata, grzyby (wszystkie gatunki), szpinak, kiełki lucerny, papryka, cebula, pomidory.
- Rośliny strączkowe: różne rodzaje fasoli (również szparagowa), groch, soczewica, soja.
- Tłuszcze: olej rzepakowy oraz oliwa z oliwek.
- Słodycze: (do 75 kalorii dziennie!) sorbety, dropsy, kakao.
Gotuję więc sobie zupy...
... i jem kolorowe śniadania :)
A popijając kawę bez mleka myślę sobie o pączku z lukrem, na którego bardzo rzadko wcześniej miałam ochotę.
Właśnie trwa połowa trzeciego dnia. Nie wchodzę na wagę, więc nie wiem, ile spadło i czy spadło. Ale czuję się lepiej. Lżej. I... dumniej :)
Aha! Gdyby ktoś chciał więcej info o diecie - służę pomocą, mam całą rozpiskę, wraz z przepisami. Maila znacie :)
Ktoś stosował tę dietę? Co myślicie?
znam te diete i przerabialam na sobie :) za pierwszym razem poszlo super- rzeczywiscie odcukrzenie, kg w dol, wyrobienie nowych nawykow- no i wbrew pozorom nawet na 1 fazie mozna przygotowywac super posilki, grunt to planowanie :) duzo lepsza dieta wg mnie od dukana ktory jest bardzo restrykcyjny... po kilku latach i wyjezdzie do UK gdzie z powrotem wpadlo mi pare zbednych kg po raz kolejny wskoczylam na SB no ale niestety efekty juz nie takie jak poprzednio, ogromne migreny i problemy z toaleta i musialam przerwac chyba po 10 dniach fazy 1 :) ale zasady tej diety nadal sa mi bardzo bliskie w duzej mierze odzwierciedlaja nasza jedzeniowa filozofie :)
OdpowiedzUsuńPóki co czuję się w porządku, mam spory zapas energii i, tak jak piszesz, cała zabawa polega na planowaniu :) Poza tym dla mnie ogromnym plusem jest to, że ja większość tych produktów bardzo lubię i jem nawet nie na diecie - czyli jakiejś radykalnej zmiany (no, poza chlebem, cukrem i owocami) nie ma :)
UsuńKoleżanki z pracy stosowały różne diety i skończyło się na kłopotach ze zdrowiem. Ja jestem na diecie ketogenicznej- tutaj również zero węglowodanów, za to dużo białka i uwaga... tłuszczu. do tego bardzo dużo ćwiczę. Widzę jak pięknie zmienia mi się ciało. Nie chciałam chudnąć z tłuszczu nie nabierając przy tym mięśni, bo nie mam zamiaru mieć 'galaretowatego' ciała ;) Mam bardzo dużą nadwagę (nie owijając w bawełnę- to już otyłość) i wiem, że dużo jeszcze przede mną, ale cieszę się, że udało mi się wziąć za siebie :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dążeniu do wymarzonej sylwetki :)
stosowałam. Za pierwszym razem nabawiłam się przy niej kamicy nerkowej - co za ból! nie obwiniam jednak diety, a siebie. Nie zrozumiałam jej zasad. Podejście drugie było bardziej szczęśliwe, schudłam 7 kg tylko nie pamiętam już w jakim czasie. Przejadałam ogromne ilości pieniędzy, bo na tej diecie powinno się naprawdę jeść dużo. Na forum wizaż.pl jest nawet grupa poświęcona tej diecie, są przepisy. Za każdym razem kiedy pisałam tam swój jadłospis słyszałam, że za mało zjadłam i nie urozmaicone. Dlatego uważam, że to droga dieta, ale skuteczna.
OdpowiedzUsuńeee tam . ja tam nigdy nie uwierze w zadne diety, one tylko potrafią nam wiecej szkód wyrządzić niż pożytku. Uważam, że jednka racjolane, zdrowe i odpowiednio wyliczone odżywianie lepiej by ci pomogło.
OdpowiedzUsuńTeż w czerwcu za dużo sobie pozwoliłam i mam taki sam brzuch jak Ty!:) w ostatnim czasie próbowałam kilka razy detoksu, ale wytrzymywałam jeden dzień i jadłam za dużo i niezdrowo kolejnego, więc odpuściłam. I kolejny raz doszłam do wniosku, że diety nie są dla mnie:D a Tobie życzę powodzenia;)
OdpowiedzUsuń