Strony

poniedziałek, 26 maja 2014

15 lat minęło... a w polskiej szkole bez zmian!

Nie ukrywam, że bardzo często inspiruję się tekstami innych i stanowią one punkt wyjścia do tego, o czym sama piszę. Tym razem zbiegły się dwie rzeczy: pytanie Ani o to, czy szkoła może być inspirująca oraz przypadkowa rozmowa z Gimnazjalistką. 



Tak się składa, że gimnazjalistka, o której piszę chodzi do tej samej szkoły do której ja chodziłam... dawno, dawno temu. Wiadomo, część kadry się zmieniła, część jednak pozostała ta sama. Gimnazjalistka mówiła tak:

- Nienawidzę w-fu! Wuefistka każe nam najpierw biec trzy kółka w ramach rozgrzewki, a potem zaliczać bieg na 60m! Ania, ja jak przebiegnę te trzy kółka to nie mam siły na nic, te 60 metrów ledwo przebiegam, a potem pół dnia mam kolkę! I ocenę z w-fu zawsze mam przez biegi niższą!

Na moich lekcjach w-fu i nienawiści do wuefistki pisałam już TUTAJ. Gimnazjalistka na szczęście jest mądrzejsza ode mnie i zaczęłam ćwiczyć poza szkołą. Brawo!

I tak:

- Pan od matematyki jest spoko. Tak tłumaczy, że ja wszystko rozumiem. Podeszłam kiedyś do niego przed lekcją i zapytałam, czy mogę dziś nie brać w niej udziału, bo za godzinę mam sprawdzian z angielskiego i się stresuję. Powiedział, że okej i całej klasie zrobił luźną lekcję, mogliśmy się uczyć.

Tak, pamiętam tego Pana od Matematyki. Za moich czasów (haha!) też był spoko. Miałam z nim lekcje tylko pół roku, w ramach zastępstwa... ale to był jedyny moment w mojej szkolnej edukacji matematycznej, kiedy cokolwiek rozumiałam. 

Gimnazjalistka o Pani od Polskiego, którą ja akurat bardzo lubiłam:

- Ona lubi tylko tych, którzy się dobrze uczą [Gimnazjalistka miłością do literatury i języka ojczystego specjalnie nie pała]. Innych trochę ośmiesza i kpi z nich.

Prawda! Kiedy ja chodziłam do szkoły, te ironiczne docinki wydawały mi się... normalne. Tym bardziej, że sama nigdy ich ze strony polonistki nie doświadczyłam.  


Po co to piszę? Przygotowuję wpis o czymś, co nazwałam syndromem tablicy i z czym świadomie walczę od kilku miesięcy. Sama kiedyś bardzo chciałam pracować w szkole i teoretycznie nadal jest szansa na to, że kiedyś będę. 

Jednak w rozmowach takich jak ta, którą odbyłam, czuję się mocno... bezradna.

Minęło 15 lat, powstało milion teorii psychologiczno-pedagogicznych-metodycznych, a gimnazjalistka mówiła to samo co ja... dawno, dawno temu.

Dochodzę do sedna.

Z jednej strony doskonale wiem, że było, minęło, że szkoła to takie sam etap w życiu, jak każdy inny, że nikt nigdy nie zapyta mnie o to, jaką miał ocenę z chemii na półrocze itd. 

ALE!

Czy wiecie że... do tej pory bardzo często śni mi się lekcja matematyki na której siedzę... i mam pustkę w głowie?

Czy wiecie że... dopiero niedawno odkryłam, że część moich lęków, z którymi zmagam się do tej pory, ma źródło właśnie w czasach szkoły podstawowej?

Czy wiecie że...nadal zmagam się z syndromem uczennicy pod tablicą?

Dlatego cieszy mnie, że powstaje coraz więcej takich miejsc, o których pisze Ania, gdzie to nauczyciel jest dla ucznia, a nie odwrotnie. Cieszy mnie, kiedy dzwoni do mnie koleżanka i opowiada, jak to odbyła rozmowę z nauczycielką, bo ta nazwała jej syna głupkiem przy całej klasie. 

Mam nadzieję, że kiedyś podobne tablice, jak ta widoczne na górze tego wpisu, zawisną w każdej klasie. 

Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia, o jakich opowiadała mi Gimnazjalistka? Moja robocza teoria jest taka, że chyba nie ma osoby, która by takich doświadczeń nie miała. Aha! Kiedy zapytałam moją mamę o jej wspomnienia ze szkoły... powiedziała mniej więcej to samo, co Gimnazjalistka z którą rozmawiałam.


6 komentarzy:

  1. Hm...a pamiętam, że było wiele momentów w szkole, które nie podobały mi się- ale było minęło- nie myślę o tym :-) Jak podstawówka była super, tak liceum mało interesujące.
    Widać po tym co piszesz, że nic się nie zmienia i ciągle uczniowie mają podobne problemy. Ale wiesz..nauczyciele to zwykli ludzie, a wymaga się od nich bycia perfekt ;-) W sumie to nikt nie ma prawa kogoś wyzywać (przed całą klasą- nawet jakby był największym osiołkiem) albo być złym dla uczniów dlatego, że w domu coś poszło nie tak... ale na to jaki jest nauczyciel- czyli czy potrafi wytłumaczyć teorię ze zrozumieniem to już inna bajka.
    Teraz jak tak uruchomiłam swoją pamięć ze szkoły to widzę dobrych nauczycieli i tych którzy się na nich nie nadawali! No cóż szkołą to nie tylko edukacja, ale i wprowadzenie do życia...trochę brutalne wprowadzenie czasem- ale życie nie rozpieszcza. Więc najlepiej rozpieszczać się samemu :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za podlinkowanie do mnie. Owszem, wiele problemów ma źródło w szkole i własnie dlatego staram się walczyć o lepszy wymiar edukacji.Szkoda, ze walczę z wiatrakami :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami mam wrażenie,że nauczyciele minęli się ze swoim powołaniem...części z nich zdecydowanie lubi młodzież i walczy o nich a część przekazuje swoje frustracje, a to poważny błąd. Już nie wspominając o systemie, który polega na zakuj,zdaj, zapomnij jest chory a nie jest wstanie nauczyć młodych ludzi podstawowych rzeczy dzięki którym będą potrafili funkcjonować w dorosłym życiu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam lekcje matematyki z dyrektorka
    Na zebraniach i apelach sprawia wrazenie ulozonej i eleganckiej. Dopiero podczas lekcji dowiedzielismy sie jaka jest. Poniza nas i obraza. Kazde wezwanie do tablicy konczy sie wywodem na temat tego jaki to ten uczen jest glupi, nieudany, ofiara losu..
    Kazdy wchodzi do klasy z przyspieszonym tempem, bo nie wiadomo na kogo dzis wypadnie seans upokarzania przy tablicy.
    Zglaszalismy to wychowawcy, ale on nie reaguje, bo ona jest dyrektorka. Poniza nas i upokaza, a w dodatku jest bezkarna.
    Ciesze sie ze to juz ostatni miesiac w tej szkole.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam lekcje matematyki z dyrektorka
    Na zebraniach i apelach sprawia wrazenie ulozonej i eleganckiej. Dopiero podczas lekcji dowiedzielismy sie jaka jest. Poniza nas i obraza. Kazde wezwanie do tablicy konczy sie wywodem na temat tego jaki to ten uczen jest glupi, nieudany, ofiara losu..
    Kazdy wchodzi do klasy z przyspieszonym tempem, bo nie wiadomo na kogo dzis wypadnie seans upokarzania przy tablicy.
    Zglaszalismy to wychowawcy, ale on nie reaguje, bo ona jest dyrektorka. Poniza nas i upokaza, a w dodatku jest bezkarna.
    Ciesze sie ze to juz ostatni miesiac w tej szkole.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoła nic się nie zmienia :) mam te same odczucia :)

    OdpowiedzUsuń