Jednym z moich zamierzeń na ten rok jest skompletowanie idealnej garderoby. Odkąd tylko zaczęłam przyswajać sobie idee minimalizmu wiedziałam, że moja szafa musi przejść gruntowną metamorfozę. Do tej pory rozdałam/wymieniałam/wyrzuciłam tonę ubrań - z ostatnimi niedobitkami, które zostały rozprawiałam się wczoraj. Jak pozbywać się ubrań, żeby po nich nie płakać? Racjonalne decyzje warto podejmować już na etapie zakupów, a to, co się wtedy najbardziej przydaje to nie karta płatnicza, lecz... zdrowy rozsądek. Uczcie się na moich błędach! :)
1. Nie kupuj czegoś tylko dlatego, że jest tanie.
Idealnym przykładem jest ta sukienka, jedna z najbardziej żenujących rzeczy w mojej szafie. Nie wiem, o czym myślałam, kiedy za nią płaciłam. Skojarzyła mi się z Alicją w Krainie Czarów? Nasłuchałam się Poker Face Lady Gagi? Fakty są takie: nie założyłam jej ani razu, a za to 10 zł, które za nią zapłaciłam, mogłam sobie kupić chociażby skarpetki - z większym pożytkiem.
2. Nie kupuj czegoś, co jest "prawie dobre"/"prawie o takim marzyłaś".
I tak nie będziesz z tego zadowolona i dalej będzie poszukiwać rzeczy, której "nieidealny" wariant wisi już w szafie.
Przykłady można mnożyć: rzeczy, które mają prawie taki kolor, o jaki marzyliśmy; rzeczy, które mają prawie taką długość, o jaką nam chodziło, rzeczy prawie tak ładne ja te, które u kogoś widzieliśmy.
Przykład poniżej: marzyłam o miękkim sweterku, z właśnie takim lejącym się dekoltem. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że ten "miękki sweterek" w mojej wersji przypomina szary worek, który marszczy się przy każdej próbie spięcia go paskiem. I w dodatku nie jest czarny lub granatowy!
3. Nie kupuj czegoś, co jest tak oryginalne... że w pierwszej chwili nie wiesz, co to jest.
Nie kupujmy takich rzeczy! Szkoda miejsca w szafie! "Dziwolągów" pozbyłam się w pierwszej kolejności.
Do tej kategorii zaliczam wełniany golf bez rękawów z odkrytymi plecami - zabrakło mi wyobraźni, gdzie nosić tu cudo. Powiedziałam mu "papa" dawno temu... i nie tęsknię.
Miałam kiedyś ni to sukienkę (na sukienkę jednak trochę za krótka), ni to tuniką, ni to bluzkę, bardzo obcisłą, z odsłoniętymi plecami, wiązaną na szyi, z ogromnym dekoltem. Na coś się tego założyć nie dało. Z rajstopami źle, z legginsami jeszcze gorzej, ze spodniami tragedia. Wstyd się przyznać, ale trzymałam to "coś" w szafie chyba dwa lata, zanim zdecydowałam, że nigdy tego nie założę.
4. Przyszyj/doszyj/przerób... albo wyrzuć.
Takich rzeczy miałam mnóstwo. Sweterki z brakującym guzikiem - doszyć nie mogłam, bo guzika nie było, wymieniać wszystkich nie miałam ochoty. Spodnie z przydługimi nogawkami - albo skracam je natychmiast, albo w ogóle nie przynoszę do domu. Bluzka, która prawie byłaby fajna, gdyby nie ten kołnierzyk, który trzeba odpruć - albo odpruwam, albo wyrzucam. I tak dalej.
5. Wszystko się zużywa - niestety.
Tu nie mam litości. Jeśli spodnie mają przetarte kolana, spódnica wyblakła w praniu, jeśli buty mają widoczną rysę, z którą nic nie da się zrobić - wyrzucam.
Osobną kategorią są rzeczy, które bardzo lubię. Mam, a raczej miałam ubrania, które bardzo lubiłam, ale które okres świetności mają za sobą. Trudno... trzeba się pożegnać.
Przykładem jest ta sukienka: kupiona w lumpeksie, kiepskiej jakości, niestety. Lubiłam ją bardzo, ale cóż: materiał na piersiach jest zmechacony, dół się strzępi, rozciągnęła się gumka pod biustem. Bye, bye sukieneczko.
Skąd w ogóle ten wpis o ubraniach? Otóż rozsądne podejście do garderoby podpatruję u Joanny. Kilka lat temu uwielbiałam ją za oryginalne stylizacje, teraz uczę się od niej, jak wyglądać rewelacyjnie bez całej szafy niepotrzebnych rzeczy.
Jakie jest Wasze podejście do ubrań? "Mniej znaczy więcej" czy "wszystko może się przydać"?
PS Obiecuję, że następnym razem przy pisaniu postów "ubraniowych", najpierw te ubrania wyprasuję :)
Ja też jestem na etapie pozbywanie się zbędnych ubrań, ale trochę opornie mi to idzie...jestem typowym zbieraczem :/
OdpowiedzUsuńMnie bolały tylko pierwsze porządki w szafie. Z każdą kolejną rzeczą jest coraz łatwiej :)
UsuńI u mnie też wprowadzam taką metodę minimalizmu:) Dobra sprawa:)
OdpowiedzUsuńI jak się wywala te stosy niepotrzebnych ubrań, to aż lżej na sercu :))
OdpowiedzUsuńHa, dokładnie! Uwielbiam, kiedy ubrania są równo poukładane, a że miejsca mam niewiele, takie czyszczenie szafy bardzo mi służy :)
Usuńwiem, że może nie wypada tego pisać, ale... jakbyś przypadkiem chciała pozbyć się tej sukienki z pierwszego zdjęcia (ala Alicja w Krainie Czarów) i jest ona w małym rozmiarze (S/M) to napisz do mnie :D jest absolutnie w moim stylu, uwielbiam takie dziwaczne rzeczy, chętnie ją przygarnę i będę nosić!
OdpowiedzUsuńzgadzam się w pełni z ideą posta. sama ostatnio bacznie przyglądam się mojej szafie i zauważyłam, że mam dużo rzeczy z kategorii basic, za którymi nie przepadam. po prostu lubię mieć na sobie kolory, a latem sukienki/bluzeczki we wzory. szare, ciemne i po prostu basicowe bluzeczki oddałam niedawno mamie. pozbyłam się rzeczy z punktu 4 i 5. ciężko się pożegnać z ulubionym swetrem, nawet jeśli nie wygląda już wyjściowo. ale nie można też mieć tysiąca rzeczy "po domu" jeśli spędza się w nim jedynie 10 godzin dziennie, z których średnio 7 się przesypia. ; )
buziak!
Gdybyś napisała do mnie dosłownie kilka godzin wcześniej, nie byłoby problemu :) Sukienkę odłożyłam na stos rzeczy nienoszonych i dzisiaj wylądowała w kontenerze z odzieżą używaną :(
UsuńNawiązując jeszcze do Twojego komentarza: u mnie jest dokładnie odwrotnie. Mam mnóstwo rzeczy kolorowych, lekko hipisowskich, z którymi problem jest taki, że nie pasują do siebie. Brakuje mi "bazy", czyli prostych spodni, marynarek i swetrów, z którymi mogłabym je nosić :)
UsuńMniej znaczy więcej ;) Jestem bardzo za takimi porządkami. Nie magazynuję niepotrzebnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńWcześniej miałam coś takiego: fajne biorę i leżało ze 2 lata a ja tego ani razu nie założyłam bo nie mam do czego. Jednak leży nadal... a może jednak da się nosić :/ Jedyne co to gdy chodzę "na ciuchy" i znajdę naprawdę niezłe markowe dżinsy potrafię kupić o rozmiar za małe i specjalnie do nich schudnąć, bo są to longi których u nas w Polsce ciężko dostać ;)
OdpowiedzUsuńTwój post dał mi do myślenia: dziś stałam przed swoją szafą i nie miałam co nałożyć - co nie wyjmę to coś jest nie tak :/ Oj chyba w weekend czystki niezłe zrobię :D
Właśnie to jest paradoks: im więcej ma się rzeczy, tym bardziej nie ma się w co ubrać. Zrób czystki, raz na jakiś czas to piękna sprawa :)
Usuńja tez niedawno pozbyłam się sporej części rzeczy, dałam jej koleżance i od razu się lepiej poczułam. a może będzie post o książkach. bo ich też mam za dużo...... pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHa, post o książkach też planuję, tylko na moim drugim blogu :)
UsuńKsiążek mam dużo za dużo, do niektórych wiem, że nie wrócę. Bardzo ciężko było mi się z nimi rozstać, ale teraz coraz więcej oddaję do biblioteki.
uwielbiam jak ktoś pokazuje takie rzeczy na własnym przykładzie, bez wałkowania suchych faktów, świetna robota!
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie pomyślałam o tym wcześniej i nie napisałam tego postu w kwietniu, kiedy to pozbyłam się połowy szafy. Wtedy byłoby co pokazywać :)
UsuńA ja już mam garderobę idealną! Stworzyłam ją w tamtym roku, bardzo dobrze się w niej czuję. Niestety, rzeczy się zużywają i choć chciałoby się, żeby garderoba miała kształt ostateczny, to czas od czasu trzeba coś wymienić.
OdpowiedzUsuńAle lubię poczytać jak ktoś o tym pisze.
W takim razie z jednej strony zazdroszczę, a z drugiej cieszę się, że wszystko jeszcze przede mną :) To prawda, nie idealnej garderoby raz na zawsze, jednak chciałabym dojść do takiego etapu, że mam minimum ubrań, ale wszystkie regularnie zakładam i wszystkie mi się podobają :)
UsuńDlatego ja, od bardzo dawna mam problem z kupowaniem nowych rzeczy. Wiem czego chcę, ale nigdzie nie mogę tego znaleźć, to nie kupuję już "podobne, więc będzie", bo niestety nie będzie - albo tego w ogóle nie założę i będzie zalegać w szafie, albo... albo... będę okropnie w tym wyglądać. Bo czasem kołnierzyk, rękaw czy cokolwiek innego sprawa że jednej osobie w tym jest super, a innej po prostu okropnie... i jeszcze niewygodnie. W związku z tym w mojej szafie jest za mało ubrań, bo w sklepach nic na mnie nie ma :P
OdpowiedzUsuńBo to jest problem, jak już się zacznie kupować nie co popadnie, tylko z namysłem. Ja mam tak z marynarkami. A to długość nie taka, a to materiał za sztywny, a to kolor nie ten... I wychodzi na to, że non stop chodzę w jednej :)
UsuńParę miesięcy temu musiałam się przeprowadzić i postanowiłam zrobić porządek w szafie. Plan był prosty, pozbyć się ciuchów, których nie nosiłam co najmniej dwa lata........... wyrzuciłam 4 wielkie torby ciuchów i przeżyłam szok ile tego było. Obecnie mam tylko rzeczy, które są przeze mnie noszone, ale naprawdę ciężko było mi się pozbyć tych wszystkich ciuchów, zwłaszcza tych ulubionych.
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzka/remont to świetna motywacja, by zabrać się za takie porządki :)
UsuńUważam, że nawet jeśli ma się sporo rzeczy, ale wszystkie są w użyciu, to nie ma problemu. Gorzej, gdy tych nienoszonych ubrań jest więcej niż tych, które się nosi:)
Ciekawy wpis, choć sama nie za bardzo lubię kupować ubrania, więc raczej nie mam problemów z "szaleństwami". Ale jeśli chodzi o doszywanie guzików, itp. to to praktykuję! Gdy nie ma guzika, wymieniam wszystkie. Ale to robię tylko wtedy, gdy kupowana rzecz naprawdę jest tego warta i jest dobrej jakości. W "zarach i reservedach" nie kupiłabym niczego bez guzika czy do zszycia.
OdpowiedzUsuńHa, ja też nie :) Natomiast czasami kupuję takie rzeczy w lumpeksach... i potem przez rok leżą w szafie i czekają, aż im doszyję guziki :)
Usuńno tak, sama napisałam na ten temat już kilka razy i znowu powinnam zrobić czystkę w swojej szafie. jednak stare nawyki wracają. ale to nic, kiedyś będę w tym perfekcyjna! ;)
OdpowiedzUsuńmoja szafa podzielona jest na 4 części : bluzki i T-shirty które noszę non stop, sportowe ciuchy, eleganckie i kurtki/bluzy oraz rzeczy - jeszcze sezon w wam pochodzę, a potem oddam/wyrzucę :) Mam kilka ubrań w których już nie chodzę i pomimo pewnego sentymentu wolę je oddać koleżance, która to spożytkuje niż ma niszczeć w szafie :) lepiej kupić nową rzecz niż mieć multum nienoszonych/zniszczonych :)
OdpowiedzUsuńI ja muszę zrobić porządek w szafie :-)
OdpowiedzUsuńNie miewam powyższych problemów - kupuje bo muszę (potrzebuje), nie chodzę po sklepach bez celu, nie wypada mi nic w oko (chyba, że akurat tego potrzebuje) - jestem w tej kwestii mało kobieca; )
OdpowiedzUsuńMoni