Strony

wtorek, 5 listopada 2013

Nie podstawiaj sobie nogi głupimi przekonaniami!

Wracając wczoraj z siłowni (tak, tak, chwalę się tym faktem wszem i wobec, ale jestem z siebie ogromnie dumna, że w końcu się zdecydowałam), rozmyślałam sobie radośnie o tym... dlaczego przez wiele lat byłam na tyle głupia, że pewnych rzeczy nawet nie spróbowałam. No i wiem dlaczego!


Przez wiele lat moim ulubionym zajęciem było leżenie/siedzenie/ewentualnie stanie z książką w ręku. Tak, to nadal moja największa i najpiękniejsza pasja, ale z drugiej strony było to strasznie monotonne i - mimo iż czytanie poszerza horyzonty - ograniczające.

Dlaczego doprowadziłam do takiego stanu rzeczy? Głównie przez trzy destrukcyjne i sabotujące moje działania myśli.

Myśl pierwsza: W życiu się tego nie nauczę!

G*** prawda! Przykład: jazda na rolkach. Samą technikę jazdy opanował w 20 minut, nieco dłużej zajęła mi nauka hamowania, ale teraz jazda na rolkach to czysta przyjemność i kiedy tylko mogę, staram się na rolkach pośmigać. A naprawdę byłam święcie przekonana, że jak tylko włożę rolki na nogi, to się albo połamię, albo, w najgorszym wypadku, zabiję.

Myśl druga, z którą nadal walczę: Nie mam do tego talentu!

Jeśli wierzyć Arturowi Królowi, a ja wierzę, talent nie istnieje! Ok, można mieć do czegoś mniejsze lub większe predyspozycje, jednak tak naprawdę wszystko sprowadza się do pracy. Ciężkiej pracy. I ta myśl jest dla mnie naprawdę krzepiąca!

Aktualnie jestem na etapie zwalczania myśli, że nie mam talentu do języków :)

Myśl trzecia: to nie w moim stylu!

Nie w moim stylu było chodzenie z kijkami, bo to dobre dla emerytów - uwielbiam kijki!

Nie w moim stylu było gotowanie, bo kto by sobie zawracał głowę czymś tak przyziemnym, jak gotowanie? Uwielbiam gotować!

Nie w moim stylu było sprzątanie - niech żyje twórczy chaos, w którym się męczyłam i nic nie mogłam znaleźć!

Nie w moim stylu były sportowe buty, bo przecież prawdziwe kobiety (co to w ogóle znaczy???) chodzą tylko na szpilkach.

I tak dalej :)

A Wy, drogie Czytelniczki, czego się nigdy w życiu nie nauczycie, do czego nie macie talentu i co nie jest w Waszym stylu? :)

PS O głupotach, które dałam sobie wmówić, pisałam TUTAJ.

31 komentarzy:

  1. Nikt mnie nigdy nie podejrzewał o to, że tak bardzo lubię i potrafię gotować i że garnek do gotowania zupy jest prezentem, z którego się bardzo cieszę:-) -pozory jednak mylą.
    Ponadto lubię czasem wykonać przed lustrem moją własną wersję tańca brzucha, choć zdaję sobie sprawę z tego, że jest ona daleka od doskonałości:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Cię rozumiem, po tym, jak ostatnio skakałam z radości, bo dostałam... patelnię do naleśników :))))))

      Usuń
  2. Przez całą szkołę wmawiano mi brak talentu do sportu. Co skutkowało oczywiście tym, że nie umiałam nawet złapać piłki. Moja niechęć do wuefu była nie do opisania słowami :) Musiałam kroczek po kroczku, z ogromną determinacją uczyć się wszystkiego. Nauczyłam się już trochę jeździć na rolkach, grać w tenisa i sqasha. Ale największym sukcesem było to, że nauczyłam się pływać w basenie głębszym niż 1,5 m (bałam się głębokości strasznie). Więc nie możemy dawać sobie wmawiać, że czegoś nie możemy, nie jesteśmy do czegoś stworzeni, czy jestemśmy w czymś kiepscy. Może nie zawsze nauczymy się czegoś na poziomie mistrzowskim, ale poziom bardzo dobry jest jak najbardziej osiągalny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak samo! Przez całą podstawówkę i liceum kombinowałam zwolnienia z w-fu, trochę odmieniło mi się na studiach, ale tylko trochę :)
      Pływania szczerze gratuluję, ja jeśli nie czuję krawędzi basenu pod ręką, to nie oderwę się od brzegu.
      I masz rację: nie uprawiamy sportu zawodowo, lecz dla przyjemności i lepszego samopoczucia, także mi np. wcale na mistrzostwie w jakieś dziedzinie nie zależy. Wystarczy, że będę dobra... albo bardzo dobra :)

      Usuń
    2. Jeju, dziewczyny jak ja Was doskonale rozumiem :) Miałam beznadziejnych nauczycieli od wfu do takiego stopnia, że na wfie złamałam rękę, a nauczycielka nie pozwoliła mi zejść z boiska, bo nie mogła uwierzyć, że od uderzenia piłką od siaty można złamać rękę. Gimnazjum, liceum, reprezentowałam niećwiczących głównie dlatego, że jedynymi dyscyplinami, jakie uprawialiśmy, były te, których nie cierpię, czyli wspomniana siatka i koszykówka. Jakby innych sportów nie było.

      A teraz? Biegam jak oszalała na zajęcia z pilates, ćwiczę z Ewą i sama się sobie nie mogę nadziwić, że w okresie dojrzewania nie ćwiczyłam, a tyle narzekałam na swoją figurę. Dobrze, że te czasy są już za mną :D

      Usuń
    3. Heh, ja na wf-ie tylko skręciłam nogę, zerwałam torebkę stawową i pozrywałam wiązała... a i tak musiałam zaliczać dwutakt, bo nauczycielka nie mogła uwierzyć, że nie udaję, dokładnie więc wiem, o czym mówisz :)

      Ja teraz też biję własne rekordy aktywności, co kiedyś było dla mnie zupełnie nie do pomyślenia, jakikolwiek wysiłek kojarzył mi się z mordęgą i karą.

      Usuń
    4. Dleczego tu nie ma "Lubię to"? Potrzebuję do powyższych komentarzy ;-)

      Usuń
  3. Przez prawie całe studia inżynierskie podejście wykładowców skutecznie zniechęcało mnie do programowania. Teraz na studiach magisterskich mam przedmiot, na którym muszę programować. Przez to na początku października powiedziałam sobie, że nie ma rzeczy trudnych, tylko takie, których nie chce nam się uczyć. I wyrzucając to "nie chce się" i skupiając się na "nie jest trudne" zaczynam programować i mam nadzieję, że będzie się pojawiać coraz więcej rzeczy, które nie są trudne a mogą okazać niezwykle ciekawe. ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, to ja mam tak z językami :) Mam zakodowane w głowie, że francuski jest trudny... chociaż nie poświęciłam nigdy nawet pół minuty na jego naukę :)
      Do podobnego wniosku doszłam z hiszpańskim, kiedy utknęłam na jakimś ćwiczeniu.
      A problem jest nie w języku, tylko we mnie, w tym, że mi się nie chce i zbyt łatwo się zniechęcam.

      Życzę powodzenia w programowaniu! :) Dla mnie to czarna magia :)

      Usuń
    2. Tak odnośnie języków. Już kilka lat zbierałam się do nauki hiszpańskiego, ale jakoś zawsze było coś ważniejszego. I ostatnio na blogu u znajomego znalazłam wpis o Duolingo. I już od ponad tygodnia staram się znaleźć chociaż 5 minut dziennie na naukę i mam z tego niesamowity fun. Polecam ;)

      A programowanie potwierdzam czarna magia, ale idzie się tego nauczyć ;)

      Usuń
  4. Ja przez długi czas uważałam, że bezsensu jest brać się za naukę tańca, w ogóle za naukę czegokolwiek, bo jestem już za stara, za późno na naukę (tak, mam 23 lata :P). Od miesiąca się go uczę i jest super.
    Zawsze powstrzymują mnie podobne myśli jak Twoje, ale pracuję nad tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Z argumentem, że jestem na coś za stara rozprawiłam się dawno temu, ale też lubiłam to sobie powtarzać :P A prawda jest taka, że już nigdy nie będę młodsza niż dzisiaj :)

      Usuń
  5. Ja zawsze miałam obiekcje przed ćwiczeniami. Od kiedy skończyłam szkołę średnią i skończył się WF chciałam zacząć się ruszać na własną rękę. Skutecznie zniechęcily mnie reakcje mojej rodziny... Kupiłaś rolki...? Nie wydziwiaj, nie masz na co pieniędzy wydawać? Cwiczyłam w pokoju... Co ty wyprawiasz? Skakałam ze skakanką... Przestań, bo cały dom się trzęsie. W pewnym momencie czułam, że robię coś nienormalnego, zaczęłam się wstydzić. Przestałam jeżdzić na rolkach żeby sąsiedzi nie widzieli, skakankę i płyty z ćwiczeniami odłożyłam. I przez 3 lata studiów przytyłam 10 kilo. Teraz wracam do sportu bo uświadomiłam sobie że powodem do wstydu jest siedzenie przed telewizorem całymi dniami i narzekanie, że się ma oponę na brzuchu. Dużą motywacją są dla mnie blogi i tym razem nie dam sobie wmówić, że sport jest tylko dla wybranych :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka jest reakcja, jak ktoś czegoś nie robi, a nagle zacznie :) U mnie było podobnie, chociaż reakcje nie było złośliwe, a raczej pełne zdziwienia, że jak to? Ania nie czyta, a ćwiczy?
      Teraz to już spowszechniało i nikt się nie dziwi - u Ciebie na pewno będzie podobne. Nie przejmuj się komentarzami, nie przejmuj się docinkami, rób, co postanowiłaś. Krytykantom w końcu znudzi się krytykowanie :)

      Usuń
  6. Heh, gdybym uwierzyła w to, co mówili mi rodzice, to bym nadal siedziała na wsi dłubiąc w nosie, bo kariera jest dla innych, nie ludzi ze wsi :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak to już ludzie mają, że wierzą w to co im inni mówią- szczególnie jak jesteśmy dziećmi- "nie rób tego bo i tak nie dasz rady...itp". Potem całe życie wierzymy, że nie warto próbować iż nie poradzimy sobie.
    Także długa droga przez nami na pewne zmiany w myśleniu. Dobrze, że poszłaś tam i spróbowałaś!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Też przełamałam się w pewnym momencie i już się tak nie przejmuję porażkami, pogodziłam się że nie wszystko wychodzi mi idealnie i jest mi z tym o wiele lepiej:) Gratuluję sukcesów! Świetny wpis, trafiłaś w sedno:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Bliskie są mi takie tematy i przemyślenia, gdyż ja tak naprawdę dopiero po studiach zaczęłam wierzyć, że ograniczenia są głównie w mojej głowie. I wielokrotnie łapałam się na tym, że rezygnowałam z czegoś, nawet nie próbując.

      Buziaki! :)

      Usuń
  9. Jestem w szkole sredniej, w tym okresie gdy mam okropna niechec do sportu. Czytajac przezycia to motywuje by zmienic swoj tryb. Bolesne jest to ze nauczyciel nie rozumie ze mam problemy z kregoslupem. Zawsze, zawsze wymyslam cos na wf gdy wiem ze nie dam rady. Mam wizyte u lekarza, chetnie go namowie na jakies pismo by moc cwiczyc ale zeby mogl przemowic do mojego nauczyciela ze sa cwiczenia ktorych nie zrobie. Wszystkie dziewczyny w moim wieku jak teraz czytam, chca chudnac. Placa dodatkowo za silownie, siodme poty wyciskaja w domu, ale na wf nie cwicza.. Czlowiek nie ze nie moze, tylko sie nie chce. Mamy tyle mozliwosci! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za każdym razem, kiedy poruszam ten temat, odzywa się mnóstwo dziewczyn, które teraz nie wyobrażają sobie dnia bez aktywności fizycznej, natomiast w latach szkolnych wf był dla nich zmorą. Także doskonale Cię rozumiem, również miałam zawsze sto milionów powodów, żeby nie ćwiczyć.

      Nie zniechęcaj się do sportu, szukaj aktywności dla siebie poza szkołą. Na szczęście na wf-ie świat się nie kończy :)

      Usuń
  10. Też sobie wmawiałam, że nigdy ze mnie sportowiec nie będzie, a tu proszę:) Pływam, biegam, oglądam tenis...:) Nauczyłam się, że żeby powiedzieć 'nie lubię' najpierw trzeba dać temu szansę.

    OdpowiedzUsuń
  11. dla mnie w tym momencie nie ma juz czegos nie do sprobowania :), pierwszy raz ide na ogien, staram sie nie bac i albo sie zakochuje, albo daje sobie spokoj, jesli czuje, ze to nie dla mnie, ale przynajmniej wiem, ze sie nie poddalam wlasnemu strachowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, dokładnie! W ogóle im więcej razy się próbuje się czegoś pierwszy raz, to potem z każdym kolejnym jest łatwiej :)

      Usuń
  12. Ja mam wieczny problem z marnowaniem czasu. Niby zdaje sobie sprawę, że człowiek musi odpoczywać, bo przecież później nie ma siły na nic. to nadal brnę w zaharowywanie się. W konsekwencji robię mniej niż zaplanowałam i szybciej kładę się spać. Sytuację zaczęły ratować 20-30 minutowe drzemki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojmoj! We mnie utrwaliło się przekonanie, że jestem jajogłowa i nie potrafię absolutnie NICZEGO poza czytaniem książek.

    Otóż okazało się, że potrafię dużo, dużo więcej ;) Ale parę dziwnych przekonań we mnie nadal siedzi i zwalczam je, z lepszym lub gorszych skutkiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Cię do Liebstera :) Zapraszam do udziału w zabawie i do mnie po szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
  15. chyba nigdy nie oduczę się marnować czas :D

    obserwujemy? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mam predyspozycji do nauki języków.
    Ale mam za to wielki talent do marudzenia, marnowania czasu i leniuchowania! Niestety:D

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo fajny post!! Gratuluje!!
    A co powiesz na to ze mozna robic cos czego sie bardzo nie lubi i znajdywac na to czas? Moj partner nienawidzi wszystkiego co zwiazane ze sportem ale biega (10km) i jezdzi na rolkach a dlaczego?
    Bo kiedys wyczytal ze kroliki (tak tak kroliki) w sytuacji zagrozenia (czyt. stres) beda siedziec cicho zeby ich drapieznik nie znalazl albo zaczna uciekac co ciekawe nawet jesli zagrozenie minie i tak beda biec jak oszalale zeby zniwelowac nagromadzony stres:) wiec to jest jeden z waznych powodow dla ktorych i tak powinnismy uprawiac sport i znacznie lepiej jest gdy go lubimy ;) tak wiec gratuluje wszystkim co lubia biegac :)

    OdpowiedzUsuń