O zaletach wczesnego wstawania już raz pisałam - TUTAJ.
Od jakiegoś czasu mam jednak ochotę do tematu wrócić, gdyż nie czuję, że go wyczerpałam.
Łapię się ostatnio na tym, że kiedy wieczorem w myślach podsumowuję sobie dzień, sama jestem zaskoczona, ile w nim zmieściłam.
Bo okazuje się, że znalazłam czas na pracę, na jazdę na rowerze, na kijki, na szydełkowanie, na gotowanie, na naukę nowych słówek, na obejrzenie filmu, na zrobienie zakupów, a w międzyczasie posprzątałam mieszkanie i przeczytałam pół książki.
Bez wątpienia ważne jest tu to, że latem postanowiłam jak najczęściej być offline - nie zaglądam na głupie strony, nie gram w durne gry, nie wchodzę na wszystkie portale informacyjne jak leci. W weekendy zaś prawie całkowicie odcinam się od sieci - i bardzo mi z tym dobrze.
Największą zmianą jest jednak to, że sama z siebie wstaję najpóźniej o 6:30.
I nie dlatego, że muszę, ale dlatego, że chcę.
Coraz rzadziej zdarzają mi się sytuacje, że mam ochotę przestawić budzik na drzemkę i pięć minut dłużej poleżeć w pościeli.
A napędzają mnie dwie rzeczy - i tu dochodzę do sedna dzisiejszego wpisu.
Usłyszałam kiedyś takie zabawne zdanie: ludzie mody nie jedzą.
Moja wersja brzmi:
Ludzie z marzeniami nie śpią! :)
Kiedy wstaję o tej szóstej, myślę sobie, że właśnie teraz, w tym momencie, na pewno ktoś wiąże buty i idzie biegać - bo jego marzeniem jest przebiegnięcie maratonu.
A ktoś inny właśnie zakuwa francuskie słówka - bo tego języka jeszcze nie zna.
Myślę też o osobach, które wpatrują się w ekran monitora i piszą swoją pierwszą powieść. Myślę o tych, którzy kroją warzywa na sałatkę, bo nie chcą w ciągu dnia jeść śmieci.
Po prostu wyobrażam sobie ludzi, którzy właśnie robią coś fantastycznego, na co w ciągu dnia mogą nie mieć czasu. I sama też albo odpalam Skalpel, albo męczę się z brzuszkami, albo zaczynam czytać książkę, albo przygotowuję zdrowe śniadanie, albo idę na kijki, albo na rower, albo...
Drugą rzeczą, która mnie motywuje do porannego wstawania jest to, że... jest rano :)
Jest rześko.
Nic nie zepsuło mi jeszcze humoru.
Rano jestem najbardziej pozytywnie nastawiona do świata.
Wiem, że rano niektóre rzeczy po prostu zrobię lepiej, z większym entuzjazmem.
Lubię raniutko uporać się też z tymi sprawami, którymi martwiłam się przed zaśnięciem - i przesz resztę dnia już do nich nie wracać.
Nie do przecenienie jest też świadomość, która nadchodzi o godzinie 18: ha! Jestem od 12 godzin na nogach, zrobiłam sporo fajnych rzeczy, to teraz relaks - i idę na rower.
Polecam! Kolejny raz wszystkim polecam wstawanie wtedy, gdy inni przewracają się na drugi bok :)
Ja o 6:30 jestem już w pracy :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś, żeby dojechać do pracy, dokładnie o 6:43 musiałam stawić się na przystanku, więc wstawałam o 5 :)
OdpowiedzUsuńTeż było fajnie :)
Dobrze, że do pracy mam 10 minut autobusem :)
UsuńJa wstaje o 5:10, chociaż przeważnie zegarek wyrywa mnie z błogiego snu. A w dni wolne śpię do 8!
OdpowiedzUsuńWstajesz, bo musisz, czy bo chcesz? :)
UsuńDobry wpis! śpię za długo, ale to dlatego ze wieczorem zamiast iść spać marnuję czas grzebiąc w internecie. Pozniej dzien jest za krótki a wieczorem juz nic mi sie nie chce :( zainspirowalas mnie, będę codziennie ustawiać budzik co raz wcześniej, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńStrategia "codziennie pięć minut" wcześniej jest bardzo dobra, chociaż wymaga samozaparcia :)
UsuńA to, o czym piszesz, też znam: cały dzień zleciał raz dwa, wieczorem nic się nie chce, człowiek kładzie się zły spać...a następnego dnia to samo :)
Od kilku dni wstaję wcześnie i faktycznie jest lepiej:) A jeżeli chodzi o offline to 100% prawdy, dzisiaj przez kilka godzin wyłączyłam strony, które mi zajmowały najwięcej czasu i wtedy zrobiłam mnóstwo rzeczy w mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńTo takie proste: wyłącz komputer, a doba cudownie się rozciągnie :))))
UsuńBardzo fajny wpis! Trzeba korzystać z dnia, póki jeszcze jest długi, słoneczny i ciepły :)
OdpowiedzUsuńZimą już nie będzie tak łatwo :)
UsuńA jak radzisz sobie z sennością? Z tym mam największy problem w ciągu dnia, dawniej nie potrafiłam zasnąć byle kiedy, a obecnie czasem jestem wręcz zmuszona, by się zdrzemnąć..
OdpowiedzUsuńWłaśnie przez większość dni nie chce mi się spać w dzień.
UsuńA jeśli już, to ratuję się kawą, zieloną herbatą albo idę na rower.
W dzień śpię sporadycznie, po nie potrafię poprzestać na krótkiej drzemce i kiedy budzę się np. po trzech godzinach, jest bardzo, bardzo zła :)
Wstaję rano i cieszę się długim dniem:) Ostatnio udaje mi się wstawać o 5 rano 3x w tygodniu na poranny jogging:) Uwielbiam długie dni!
OdpowiedzUsuńPięknie! :)
UsuńPoranki to najpiękniejsza pora dnia. Czas do godz. mniej więcej 13:00, zwłaszcza w weekend należy do moich ulubionych. Nie cierpię długiego wylegiwania się w łóżku, szkoda czasu!
OdpowiedzUsuńOj, też uwielbiam weekendy o tej porze :)Wszystko dzieje się jakby... wolniej :)
UsuńUwielbiam wstawać przed 7h zawsze, to więcej czasu dla siebie, innych, pasji...
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńTeż muszę zacząć stawać wcześniej, bo ostatnio się rozespałam :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, myślę, że warto :)
UsuńPodstawowa zaleta ranka - świat jeszcze śpi i jest spokój, który można poświęcić na robienie tyyyylu rzeczy!
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńSama codziennie wstaję o 6 rano (bo muszę) i bardzo mnie to męczy. Gdybym miała wybór spałam bym dłużej. Zwłaszcza, że mój czas aktywności jest dokładnie taki sam jak za czasów wstawania o 7:30 - zawsze to jest 24 h minus 6/7 godzin snu i realizują mniej więcej podobną ilość rzeczy w ciągu dnia. Myślę, że jeśli ktoś jest skowronkiem, to powinien się przestawić na ranne wstawanie, bo wtedy rano jest najaktywniejszy. Ale nie każdy nim jest ;)
OdpowiedzUsuńPrzez długi czas byłam sową, poprzestawiało mi się dopiero niedawno :)
UsuńWszystko jest kwestią indywidualną, z czasów studiów bardzo miło wspominam nocne przesiadywanie w herbatą i książką :)
Genialne myślenie! Mnie ostatnio z łóżka zwleka szalejący remont. Dzięki temu budzę się wcześniej.
OdpowiedzUsuńwww.positiveattitudetowards.blogspot.com
Ha, remont mam za sobą. Wtedy też wstawałam o szóstej :P
UsuńWow, świetny wpis. Dodałaś mi motywacji, żeby częściej wstawać wcześniej, zrobić sobie kawkę i usiąść na rześkim powietrzu na balkonie. Ale co robić jak ktoś z natury jest śpiochem?? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak to zrobić? Nie mam pojęcia :) Ja siebie nazywam eks - śpiochem i eks - sową, kiedyś uwielbiałam spać do 10 i kłaść się spać grubo po północy.
UsuńTeraz po prostu się przestawiałam: o 21 zaczynam ziewać, o 23 najpóźniej zasypiam snem kamiennym, o 6 budzę się rześka i wypoczęta :)
Strategie są dwie: albo po prostu uprzeć się, że od dziś wstaję o szóstej/siódmej i nie ma zmiłuj, albo codziennie nastawiać budzik 5 minut wcześniej :)
A kawa pita rano na balkonie smakuje naprawdę wyjątkowo :)
Jakie motywujący wpis!!! Ja próbuję od dawna wstawać wcześniej, bo wiem, że wiele rzeczy mi umyka, bo po prostu brakuje mi na nie czasu. Ale ja rano jestem taka zmęczona i zaspana;> Potrzebuję godzin by dojść do siebie. Wiem, że to tylko wymówki. Może jakbym tak się przemogła z czasem polubiłabym poranki. Pracuję, a do pracy mam na 7dmą! Powinnam wstawać co najmniej o 6tej.. Tymczasem często wstaję /ledwo zwlekam się z łóżka/ tuż przed 7:00! Chcę to zmienić, wstawać o 6tej, poćwiczyć, przygotować coś dobrego do jedzenia... czuję, że tak dobrze rozpoczęty poranek dałby mi mnóstwo energii... a jeśli nawet nie mnóstwo to rozkecił by mnie na resztę dnia. Jak na razie to jestem ciągle w trybie zombie i mega mnie to męczy:(
OdpowiedzUsuń