Do dzisiejszego wpisu zainspirował mnie tekst Justyny z Happyholic - KLIK.
Jest w nim mowa o tym, jak bardzo może uszczęśliwić jeden spacer. Tyle, że spacer w pojedynkę, Samemu. Bez koleżanki, nie z chłopakiem za rękę.
Wpis ten zwrócił moją uwagę dlatego, iż wiąże się z czymś, nad czym ostatnio sporo myślę - z pewnością siebie. I o ile na ten temat powstaną jeszcze osobne posty, tak uświadomiłam sobie, że z wieloma rzeczami, które chcę zrobić zwlekam... bo czekam, aż ktoś się do mnie przyłączy. Nie robię tego, bo nie chcę sama. Pewne sytuacje wydają mi się ciężkie tylko dlatego, że musiałabym stawić im czoła w pojedynkę. Z kimś przy boku - nie ma problemu. Ale sama? Nie, sama nie.
O czym mówię?
Wyjście do kina. Banał, ale nie pamiętam, kiedy sama ostatni raz byłam w kinie. Wydaje mi się oczywiste, że do kina zawsze chodzi się z kimś. Tyle, że wiele filmów, które chciałam obejrzeć, przeszło mi koło nosa, bo akurat chętnych na seans nie było.
Wspomniany przez Justynę spacer. Kiedy to ostatni raz wybrałam się gdzieś sama, po to tylko, żeby przewietrzyć głowę? Nie pamiętam.
Fitness Club/Basen. No jak to tak samej? Wszyscy będą się na mnie patrzeć, nie będzie z kim pogadać... akurat! Kolejne wymówki!
Rower. Tu już siebie zupełnie nie rozumiem, bo do tej pory nie miałam z tym problemu, a tu teraz nagle czuję opór przed samotną jazdą.
Zakupy. Przede wszystkim te ubraniowe. Z wyborem oprawek okularów zwlekałam prawie 6 tygodni... bo nie miał mi kto doradzić. A i tak ostatecznie zdecydowałam się na te, które podobały się mi, a nie osobie towarzyszącej, czyli w tym przypadku mamie.
Poza tym jest mnóstwo rzeczy, które można robić solo i które sprawiają frajdę: można ugotować coś dobrego tylko dla siebie i nie przejmować się, że ktoś uzna to za zbyt słodkie czy pikantne. Można sobie samemu spokojnie poćwiczyć - ja akurat domową gimnastykę tylko w swoim towarzystwie uwielbiam i nie wiem, czemu mam taki problem z przeniesieniem aktywności fizycznej na zewnątrz. Uwielbiam czytać, gdy jestem sama i nikt mnie nie rozprasza, lubię sama oglądać filmy - ale oczywiście też w domu.
Justyna napisała:
W jednym momencie wpadłam na to, co najbardziej ogranicza mnie w życiu - na moją największą strefę komfortu. Jest to zbyt duże uzależnienie od obecności innych osób i niechęć względem samotności. A przecież bycie sam na sam z własnymi myślami może być takie piękne.
Ja dochodzę do wniosku, że chyba nie tyle boję samotności (bo za samotną się absolutnie nie uważam), tylko tego, że... ktoś weźmie mnie za samotną?
Głupie, co? Tym bardziej, że do osób nieśmiałych raczej się nie zaliczam, nie mam problemów z nawiązaniem rozmowy czy zabraniem głosu w dyskusji. Skąd więc ta niechęć przed działaniem w pojedynkę? Nie wiem... ale już w tym tygodniu spróbuję "złamać" jeden z tych punktów, o których napisałam powyżej.
Chodzicie na samotne spacery czy seanse filmowe w pojedynkę? Czyli to tylko ja mam takie problemy :)?
Ostatnio zaczęłam sama chodzić do kina i coraz bardziej mi się to podoba. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I słusznie! Naprawdę nie wiem, na co ja czekam.
OdpowiedzUsuńCzytałam tamten wpis, Ty mi o nim przypomniałaś, czas wziąć się za siebie:)
OdpowiedzUsuńTak jest :)
UsuńI to już:)
UsuńKiedyś, dawno, dawno temu też tak miałam. Teraz wolę chodzić do kina sama. Jeśli nawet chcę gdzieś iść i akurat nie znajduję towarzystwa, to też raczej nie mam problemu, żeby wybrać się samej. Co więcej, wtedy też jest się bardziej otwartym i można nawiązać nowe znajomości, bo nie skupiasz się tylko na osobach, z którymi przyszłaś.
OdpowiedzUsuńJa na fitnessie poznałam nowe znajome. :)
Całkowicie się z Tobą zgadzam i naprawdę nie wiem, dlaczego ostatnio takim problem stało się dla mnie to, by wybrać się gdzieś solo.
UsuńBardzo brakuje mi nowych znajomości, a przecież nie wychodząc, bo nie mam z kim, nigdy nie poznam nowych osób - błędne koło :)
Widzisz dzięki Tobie odkryłam o co być może tak naprawdę chodzi z tą niechęcią do robienia różnych rzeczy w pojedynkę: "nie tyle boję samotności (bo za samotną się absolutnie nie uważam), tylko tego, że... ktoś weźmie mnie za samotną?".
OdpowiedzUsuńI myśląc nad tym trochę doszłam do wniosku, że chyba naprawdę to jest główny powód. Zawsze wydawało mi się, że nie przejmuje się opiniami innych, ale faktycznie brak towarzystwa odbiera mi sporo pewności siebie. Teraz spojrzałam na to z zupełnie innej strony... :)
Aż się boję bardziej w tą moją niechęć zagłębiać, bo wyjdą różne rzeczy, które nie do końca chcę wiedzieć. Np. takie, że faktycznie przejmuję się opinią innych bardziej, niż chciałabym się przyznać. I że z tą pewnością siebie to jednak nie do konca jest tak dobrze, jak mi się wydaje :)
Usuńja małymi kroczkami próbuje zmienić swoje życie i ten post jest w pewnym stopniu strzałem w 10 dla mnie! :) Nigdy nie robiłam większości tych rzeczy sama... i czuje, że jestem w dużym stopniu uzależniona od osób 3.... a mimo to czuje się mega samotna
OdpowiedzUsuńWarto to sobie przemyśleć, tak myślę.
UsuńZe mną jak gdzieś nie chce iść mój facet, to wychodzi na to, że sama też nie idę - a to źle.
I czuję, że czas na nowe znajomości. Zdecydowanie czas! :)
ja faceta nie mam :P i czasem czuje, że przez moje związki straciłam kontakt z wieloma znajomymi... też bym chciała poznać nowych ludzi:) Powoli wszystko idzie w lepszym kierunku- mam nadzieje;)
UsuńW nowe miejsce typu siłownia dobrze jest pójść pierwszy raz z koleżanką, ale później to już nie robi różnicy. Ja chodzę sama i jest mi wtedy najlepiej, bo na nikogo nie muszę się oglądać :) Podobnie z bieganiem czy jazdą na rowerze - własne tempo, własne myśli, ulubiona muzyka na słuchawkach. W domu jednak za bardzo ćwiczyć nie lubię, brak mi wtedy motywacji ;)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że nie mam koleżanki, z którą mogłabym się przejść "na spróbę". Serio: nie mam. Chciałabym wybrać się z moim facetem: ja na pilates, on pomachać ciężarkami, ale też się jakoś nie składa.
UsuńPodejrzewam, że gdybym poszła pierwszy raz sama... to potem by już nie było problemu. Podobnie z basenem, rowerem, kinem. Tylko bardzo trudno jest mi przemóc i po prostu iść.
A plusy, o których piszesz, są niewątpliwe :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJakbym o sobie czytała!
OdpowiedzUsuńJedynie w kwestii spacerów nie mam problemu, bo od dziewięciu miesięcy spaceruję z wózkiem ;)
Z wózkiem się nie liczy, bo w wózku ktoś na pewno leży i słodko wygląda :)
UsuńSą miejsca do których chodzę prawie wyłącznie sama np. do teatru. Lubię sama spacerować, zdarzyło mi się samej pójść do kina i nie widzę w tym absolutnie nic odkrywczego, bo to po prostu lubię ;) Ale znam osoby, które tracą wydarzenia właśnie z powodu braku towarzystwa i braku chęci spędzania czasu samemu.
OdpowiedzUsuńA szkoda!
To ja właśnie do nich należę - i ubolewam nad tym!
UsuńSeans filmowy w pojedynkę to chyba rzadka sprawa. Kiedyś miałam opory przed robieniem czegokolwiek sama, teraz uwielbiam samotne zakupy, jazdę na rowerze i spacer też się zdarzą :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie często widzę w kinie samotne osoby. Oczywiście ja zawsze wtedy jestem z kimś :P
UsuńW kinie nigdy nie byłam sama. Na spacerze tak całkiem sama (i bez psa) to tylko kilka razy. Z pozostałymi wymienionymi przez Ciebie rzeczami nie mam problemu, choć też kiedyś miała opory przed samotnym wyjściem na fitness.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje samotne wyjścia :) jak sama wspomniałaś - najtrudniejszy pierwszy krok ;)
... a potem już z górki, na pewno :)
UsuńZ tym akurat nie mam problemu. Uwielbiam sama spacerować i robić foty. Obecność innych ludzi najzwyczajniej mi w tym przeszkadza, gdy chcę cykać fotki każdemu napotkanemu kotkowi czy kwiatkom czy innym dziwnym rzeczą wg większości ludzi;>
OdpowiedzUsuńRower? - samej mi się najlepiej jeździ. Też właśnie dlatego bo cykam foty, ale tez mam czas na własne przemyślenia, słuchanie audiobooka na słuchawkach, czy muzyki, no przecież jeżdząc z kimś nie będę mogła mieć słuchawek na uszach, a ja tak to uwielbiam przy rowerowaniu. Zakupy, często robię je z siostrą, ale nie mam problemu by robić je sama. Ja chyba ogólnie taka Zosiasamosia jestem i raczej mam problem w drugą stronę. By otworzyć się na towarzystwo, bo z kontaktów z ludźmi można czerpać wiele inspiracji:)
Pozdrawiam i życzę udanego łamania oporów przed samotnymi spacerami:)
O, a jednak znalazłam miejsca do których mam opory pójść sama. Basen, koncert, kino.. ale kino najmniej. Na basen bardzo bym chciała chodzić ale jak to tak samej? Głupio tak.. Jest dużo koncertów /np niedługo będzie opener i ubolewam bo nie mam z kim pójść/ iść samej? jak dla mnie bezsensu i zabiera całą radość..
UsuńU mnie jest to zdecydowanie kwestia przełamania się. Bo kiedyś, czyli nawet jeszcze rok temu, nie miałam najmniejszego problemu, by iść sobie solo pobiegać, dwa lata temu chodziłam raz z kimś, raz sama na różne zajęcia w klubie - i też spoko. Właśnie wpis Justyny uświadomił mi, że pewnych rzeczy zaprzestałam, odkładam na bliżej nieokreślone "kiedyś", bo czekam na towarzystwo.
UsuńNa koncerty w plenerze też by miała opory jechać sama, ale już np. do kina pójdę i koniec! :)
Dobre spostrzeżenia, sama to takie dziwne a przecież jestem dla siebie najbliższą osobą,planuję iść do małego cichego baru na jednego drinka i być sama,choć pewnie kobiecie samej do baru nie wypad...
OdpowiedzUsuńo kurcze... ale mnie to w pysk uderzyło! aż zabolało!
OdpowiedzUsuńchyba zaliczę to do największego odkrycia w samej sobie na ten rok! to przerażające ale - też tak mam!
taka głupota a potrafi tak okroić nasze życie!
Prawda, że głupie?
UsuńDla mnie to też było dość bolesne odkrycie, bo nie bardzo zdawałam sobie sprawę, jak bardzo do pewnych rzeczy potrzebuję obstawy? Tarczy ochronnej? Tylko przed czym miałaby mnie chronić? I dlaczego? Bo sama nie dam sobie rady? Bzdura! :) Tyle tylko, że to samotne pójście do kina jest dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Dla mnie! Dla mnie, osoby, która miała się za pewną siebie :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTeż miałam zawsze opory, żeby iść do kina czy na spacer sama, ale już na przykład zakupy to dla mnie żaden problem, nawet czasem chyba wolałam pójść sama ;) Ale teraz to marzy mi się taki samotny spacer, ostatnie kilka miesięcy jestem praktycznie non stop otoczona ludźmi i powiem szczerze, że nie sądziłam, że tak mi będzie brakować takiego sam na sam ze samą sobą :)
OdpowiedzUsuńRównowaga - chyba do tego się wszystko sprowadza :)
UsuńWiesz Skarletko, to dość zabawne, bo choć uważam siebie za osobę ze szczątkową ilością pewności siebie, wszystkie wymienione przez Ciebie aktywności robię samotnie, a nawet niektóre wręcz wolę przeżywać w pojedynkę. Przyjemnie jest dzielić z kimś swój czas, ale (przynajmniej dla mnie) jeszcze przyjemniej jest przeżywać to wszystko w pojedynkę. To samo tyczy się basenu, fitnessu, kina czy roweru (o zakupach już nie wspominając - w tej dziedzinie jestem stuprocentowym samotnym łowcą). Wolę być sama, bo dzięki temu potrafię skoncentrować się na sobie i postawionym sobie celu. Nikt i nic nie rozprasza moich myśli.
OdpowiedzUsuńHeh, no widzisz :)
UsuńA ja niby na brak pewności siebie nie narzekam, ale coś jest na rzeczy, skoro tak bardzo ogranicza mnie potrzeba posiadania kogoś przy boku.
Samotne spacery uwielbiam ale nie w mieście, tu gdzie mieszkam...
OdpowiedzUsuńNie pamiętam kiedy ostatnio byłam w kinie, a rower? chyba już zardzewiał... na siłownię nie mam z kim chodzić a nie przełamię się i sama nie pójdę. Zostaje ćwieczenie w samotności w pokoju.. Niby mam narzeczonego, mieszkamy razem ale ciężko jest spędzać razem czas jak ciągniemy studia dzienne i pracujemy. Często jestem sama.
Właśnie ja mam bardzo dużo takich rzeczy, których nie robię, bo nie mam z kim - podobnie jak Ty. Nawet nie wiem, czy to lubię, czy nie... bo nigdy nie próbowałam.
UsuńAle czas się przełamać, koniecznie :)
Ja muszę się tego nauczyć, mimo tego, że mam z kim, ale chcę nauczyć się doceniać i czerpać jak najwięcej z chwil sam na sam ;)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo :)
UsuńNo ja nie bardzo lubię samotności... a kiedy robię coś sama (spacer, rower, zakupy), czuję się samotna...
OdpowiedzUsuńMyślę, że co innego, kiedy idziesz sama, bo nie masz z kim iść, a co innego, kiedy idziesz sama, bo chcesz iść sama.
UsuńTa kwestia "chcenia" jest tu chyba kluczowa :)
Akurat na basen bardzo lubię chodzić sama :)
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie wiem, czy lubię, bo nigdy nie byłam sama na basenie :)
UsuńMnie się najlepiej samej biega :)
OdpowiedzUsuńniby takie nic, ale to sztuka czuć się dobrze we własnym towarzystwie :)
OdpowiedzUsuńZrobiłam ostatnio spore postępy na tym polu :)
UsuńPrawie wszystko, o czym pisałaś, nie sprawia mi problemu. Jedynym zahamowaniem jest wybranie się do kina. Tak dużo filmów mi przeszło koło nosa :(
OdpowiedzUsuń