Do stworzenia tego postu natknęły mnie słowa Beaty Pawlikowskiej umieszczone w jej Kalendarzu na 2013 rok. Brzmią one tak:
Co prawda z plotkowaniem nie mam problemu, ALE... Często łapałam się na tym, że godziny umykały mi jedna za drugą, doba leciała za dobą, miałam wrażenie, że ledwo wstałam z łóżka, a już wypadałoby kłaść się spać. Co lepsze: tak naprawdę nie potrafiłam do końca powiedzieć, co konkretnie w danym dniu robiłam!
A wszystko to przy sporządzonych listach rzeczy do zrobienia, które teoretycznie powinny organizować mi czas...
Mniej więcej od początku roku, czyli od momentu, kiedy używam kalendarza Beaty Pawlikowskiej, zaczęłam uważniej przyglądać się tym "czasozjadaczom" i konsekwentnie je eliminować.
Uważam bowiem, że nie tylko nadmiar przedmiotów zaśmieca nasze życie, ale też całe mnóstwo zbędnych czynności, głupich przyzwyczajeń, rzeczy, który robimy odruchowo.
U mnie głównymi "czasozjadaczami" okazały się:
- PUDELEK
W zasadzie mogłabym zostawić to bez komentarza.
Głupia strona, z głupimi plotami i jeszcze głupszymi komentarzami. Od 20 dni nie weszłam na nią ani razu - i czuję się z tym świetnie.
- brak przygotowania
O co chodzi? Wymyśliłam sobie, że upiekę ciasto. Okej. Biorę się do pracy. I w połowie okazuje się, że nie mam proszku do pieczenia. No to dawaj po proszek do sklepu. Przy okazji kupuję gazetę, którą od razu przeglądam - mija godzina. W tym czasie ciasto już dawno byłoby gotowe.
Takie sytuacje mogę mnożyć. Będę się uczyć angielskiego. Planuję to od dwóch dni, w chwili "zero" okazuje się, że nie mam pojęcia, gdzie jest płyta. Przez następne pół godziny szukam płyty, po czym zapał do nauki mi mija.
Dlatego teraz, aby uniknąć takich sytuacji, staram się myśleć do przodu, przygotowywać sobie wszystko wcześniej. Pomaga!
- maniakalne sprawdzanie poczty
To odruch, nad którym nadal nie potrafię zapanować. Ustaliłam sobie, że będę na moje dwie skrzynki zaglądać rano i wieczorem - a gdzie tam! Loguję się, wylogowuję... i za pięć minut od nowa. Walczę z tym!
- FACEBOOK
Wy, którzy tu wchodzicie, porzućcie wszelką nadzieję...
Ostatnio mocno staram się ograniczać spędzony na Facebooku, chociaż ze skutkiem... średnim :)
A przy okazji: zapraszam na Facebookową stronę bloga :P - KLIK
Co jeszcze według mnie jest głupim "czasozjadaczem"?
- wszelkie horoskopy, testy i ankiety, których w necie jest pełno, a które oprócz pożerania czasu, nic nie wnoszą;
- strony z grami - no sorry, ale jak można przesiedzieć pół dnia układając klocuszki?,
- Allegro - ręka do góry, kto chociaż raz nie spędził tam godziny, bez zamiaru kupienia czegokolwiek :)
- telewizor - nie mam, nie oglądam i tak zamierzam w tym trwać :)
- durne gazetki "o gwizdach, urodzie i stylu życia" - nie kupuję, nie przeglądam i nie czuję się przez to uboższa;
- nadmiar mediów: włączone radio, telewizor, internet i stos gazet obok - po co? Serwisy informacyjne i tak w 90 proc. podają te same informacje;
- fit - spiracje - okej, uwielbiam je. Ale nie lepiej sobie w tym czasie poćwiczyć?
I tak dalej...
Szanujmy swój czas!
Bo skoro doba i tak ma tylko 24 godziny, to nie lepiej wykorzystać ją tak, żeby kłaść się z uśmiechem zadowolenia na twarzy :)?
A jakie są Wasze "czasozjadacze"? :)
Ja ograniczyłam Pudelka do jednego wejścia dziennie, poczta cały czas ściąga się bezpośrednio na dysk, więc zaglądam tylko wtedy, gdy coś ważnego przyjdzie. W telewizji meczu nigdy nie odpuszczę, ale zasadniczo staram się unikać. Nie lubię głupawych gier, zwłaszcza tych fejsbukowych, ale teraz, podczas choroby, wróciłam do gry w kanastę i oderwać się nie mogę :)
OdpowiedzUsuńA ankiety nie zawsze są nieprzydatne - ja lubię czasem pomóc komuś w badaniach :)
Ja na Pudla zaglądałam sto razy dziennie, więc zrezygnowałam całkowicie. Mecze mogą dla mnie nie istnieć, grać przestałam (prawie - max. 10 minut!).
UsuńCo do ankiet, to miałam na myśli te, które otwierają się przy wejściu na jakąś stronę i w które odruchowo klikałam i wypełniałam. Ankiety znajomych rzetelnie wypełniam :)
Mam ten sam kalendarz,..a w nim wiele mądrych słów..A co do czasozjadaczu..no to tylko życie podpowiada jak spędzamy dzień:)
OdpowiedzUsuńKalendarz jest rewelacyjny, mam nadzieję, że na 2014 rok też będzie :)
UsuńCzy ja wiem, czy fitspiracje są bez sensu? Bez nich motywacja znacznie spada.
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że nie mają sensu, sama uwielbiam oglądać zdjęcia pięknych, wysportowanych ludzi :)
UsuńBardziej chodzi mi o to, że zamiast przez godzinę dziennie się "fitspirować" - a robiłam tak przez jakiś czas - lepiej w tym czasie poćwiczyć.
Od groma ich mam.. W sumie dzień prawie zawsze zaczyna się od odpalenia laptopa. A potem godzinami można muzyki słuchać i oczywiście trzeba być ciągle przy klawiaturze, żeby przełączać na swoje ulubione kawałki.. Czasami się zdarzają dni idealne, kiedy to odnotowuję brak internetu ^^ Siła wyższa go zabiera i nagle dzień taki spokojny się robi ;)
OdpowiedzUsuńPolecam zaglądnąć na http://zenhabits.net/change/
Świetny tekst! :)
UsuńNiby wszystko znane, oczywiste, a jednak :)
Czyli co? wypadałoby zacząć pisać 10 minut dziennie, skoro chcę napisać książkę :)
Facebook. Niestety.
OdpowiedzUsuńAno niestety :)
UsuńPrzeczytałam Twojego posta i tak jakbym o sobie przeczytała:D Co prawda na pudelka nie zaglądam ale za to przesiaduję na blip.pl;> Oki poznałam tam paru fajnych ludzi, no ale.. wszystko powinno być z umiarem. Teraz też właśnie jeszcze siedzę na blipie, a później się dziwię "ojejku już 23cia? przecież dopiero weszłam do domu (taa po 20tej;>)
OdpowiedzUsuńCo to Fitspiracji doskonale Cie rozumiem. Widzę, ze to się zaczyna robi moim kolejnym czasozabieraczem. Och ile jest cudnych blogów na ten temat, i tak by się chciało wszsytko przeczytać, oblookać te ćwiczenia, diety, poczytać komentarze. No oki, ale kiedy czas by to zastosować? No ileż można siedzieć przed kompem i patrzeć jak inni ćwiczą;D
Świetny post, aż się uśmiechnęłam gdy go przeczytałam, bo ten temat u mnie ostatnio jest na tapecie. Czas mi ucieka..;>
A kalendarz PAwlikowskiej też mam. UWielbiam go:)
Ja z motywującymi zdjęciami na początku miałam tak, że one faktycznie spełniały swoją rolę: motywowały mnie do działania, wzbudzały zdrową zazdrość. Natomiast ostatnio oglądam ich tak dużo, że przestają robić na mnie wrażenie, opatrzyły mi się. Dlatego też nakładam na siebie mały szlaban, bo co za dużo, to jednak niezdrowo.
UsuńNa blipa na szczęście nie zaglądam :)
Pudelek mi nie groźny (nigdy jakoś nie zaglądałam tam), ograniczone już zaglądanie na ploty umieszczane w przeglądarkach (to mój sukces), niestety za dużo czasu spędzam w necie - poczta, fejsbuk no i blog. Za to ewidentne ograniczenie co do stron wydawnictw - bo tu hoho potrafiłam siedzieć:) Prasa - ewentualnie wieczorem, telewizja wcale (poza wiadomościami na tvn24 podczas porannego karmienia M.).
OdpowiedzUsuńPiekę przygotowana, gotuję tak samo, bo nie znoszę chodzić do sklepu (zważ, iż ja mam zawsze ze sobą na samym stracie 12 kilogramowy balaścik w rękach;) ).
Gdyby nie net, to by tak źle nie było;)
Powodzenia dla wszystkich się ograniczających!!
A ja właśnie przez to, że nie mam 12 kilogramów balaściku, czasem biegam do sklepu i trzy razy - bo czegoś zapomniałam, mimo sporządzonej listy :)
UsuńPoczta i fejsbuk - dwie największe moje zmory :)
Ja niedawno postanowiłam sobie zapisywać wszystko, co robię w ciągu dnia. To przerażające, ile czasu spędzam przed komputerem, i bynajmniej nie piszę wtedy licencjatu, a wciąż twierdzę, że nie mam czasu na rzeczy ważne. Niedawno ściągnęłam sobie program StayFocusd do przeglądarki Google Chrome, do którego wrzuciłam zjadające mi czas strony i ustaliłam sobie dzienny limit 1min. Po tym czasie strony się blokują i nie możemy na nie wejść do następnego dnia. W ten sposób odzwyczaiłam się od serwisów plotkarskich i głupich stron :)
OdpowiedzUsuńHaha, pamiętam, że gdy pisałam pracę magisterskę, to przez sześć godzin potrafiłam napisać... dwie linijki, a resztę przesiedzieć w necie.
UsuńO programie nie słyszałam, ale warto wiedzieć, że coś takiego istnieje :)
Raczej zorganizowana jestem. Swego czasu czas zjadał mi pinterest i pinspire, wcześniej facebook. Jeszcze wcześniej malowanie paznokci (długo schły, potem kupiłam olejek przyspieszający wysychanie). Ze dwa lata temu oglądałam niemal każdy kanał urodowy, nawet jeśli temat mnie nie interesował, co chwila zaglądałam na ulubione youtuberki czy aby nie dodały czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńOd wszystkiego można się odzwyczaić :) Mam tv, ale praktycznie nie oglądam, informacje ograniczam do teleexpresu. Faza na yt sama przeszła.
I ja właśnie staram się odzwyczajać - z Pudlem poszło łatwo, z TV poszło łatwo.
UsuńAle z YT też mam problem, tylko ja oglądam filmiki z ćwiczeniami. I czasem, zamiast od razu zdecydować się na jakiś konkretny, to nie: obejrzę 10, stracę godzinę i ostatecznie powrócę do tego pierwszego :)
Mam podobne czasozjadacze:facebook (dzieło szatana ;)), ciągłe sprawdzanie poczty, głupawe strony internetowe typu kwejk, pudelek itp (ale nad tym już panuję), ciągłe sprawdzanie telefonu, zbyt długie rozmowy przez telefon ze znajomymi wciąż na te same tematy, youtube. Nie mam problemu z telewizją-po prostu nie oglądam jej od jakiegoś roku i dobrze mi z tym. Najgorzej jest w pracy gdzie mam dostęp do internetu i zazwyczaj sporo luźnego czasu. Obecnie zamiast stron internetowych, które nic nie wnosiły w moje życie, w wolnej chwili w pracy czytam materiały branżowe, strony nawiązujące do moich studiów. Przyznaję, że najgorzej jest z facebookiem i sprawdzaniem poczty.
OdpowiedzUsuńW pracy robiłam to samo :) Nie ma się czym chwalić, ale czasem na bezproduktywnym przeglądaniu stron mijało mi siedem godzin... a potem przez godzinę nadrabiałam zaległości z całego dnia :)
UsuńU mnie tak samo: FB i poczta - z tym mam największy proble\m.
Pozdrawiam! :)
może i uogólnię, ale dla mnie cały internet to zło wcielone! Oprócz nieszczęsnego facebooka i poczty zawsze znajdę cos aby poczytac/pooglądać/posłuchać. i tak skaczę ze strony na stronę. lista blogów ktore chcę śledzić wciąż rośnie... i tak w kółko. dziś nie miałam internetu z godzinę - nauczyłam się dwóch stron słownika reklamy na kolejny zjazd! a od poniedziałku marudziłam,że i tego nie ogarnę. mimo, że... - uwaga - cały dzień siedzę w domu bo nie pracuję!
OdpowiedzUsuńpierwsza myśl, skoro nie pracuję przecież mogę zrobić tyyyle rzeczy! prawda. ale jak nie pracuje się już dłuższy czas, to człowiek tak opada z chęci samorealizacji że szok. w związku z tym skakałam po necie szukając rozmaitości. i kółko sie zamknęło.
ale może i ja ogarnę w końcu jakoś te czasopochłaniacze!
Wiem, o czym mówisz. Miałam okresy, że pracowałam w domu. Cały dzień schodził mi na niczym, po czym na łeb na szyję nadrabiałam zaległości ;/
Usuńbardzo fajny wpis! to prawda, czasem lubimy trwonić czas na głupotki, a później nam go brak na to co zrobić powinniśmy;/
OdpowiedzUsuńDokładnie! Cały czas z tym walczę, z różnym skutkiem :)
UsuńMoim wielkim czasozjadaczem jest komputer! A najgłupsze jest to, że czasem nawet nie robię na nim nic specjalnego, tylko klikam bezsensownie - z zakładki do zakładki - i tak mi mija czas, a ja się strasznie nudzę. I tez maniakalnie sprawdzam pocztę, facebooka, bloggera i wszystko, co się da :(
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny wpis, zdałam sobie sprawę, ile czasu marnuję :)
Mam to samo! Tu kliknę, tam kliknę, mija godzina, skaczę ze strony na stronę i nic z tego nie wynika!
UsuńW marcu walczyłam z Pudelkiem (wygrałam!), w kwietniu walczę z FB - zobaczymy, jak pójdzie :)
Moim głównym pożeraczem czasu jest facebook i strony z przepisami na kolejne dania, które tylko przeczytam i nic więcej z tego nie wychodzi.. Czas na zmiany! Nowy Rok, świąteczny czas.. to dobry okres na takie akcje:)
OdpowiedzUsuńFB to zmora wielu osób :)
Usuńech... moim czasozjadaczem jest sprzątanie, nie koniecznie koniecznych miejsc... i marudzenie.... :(do tego dochodzi włączony przez mamę telewizor itp.
OdpowiedzUsuń