Strony

sobota, 27 października 2012

Najlepsze rzeczy w życiu są za darmo! :)

Są takie chwile, dla których się żyje - śpiewał w swoich najlepszych czasach Robert Gawliński.

I ja w to wierzę. I uważam się za szczęściarę, bo w moim życiu było wiele takich momentów, kiedy wstrzymywałam oddech, zamykałam oczy i bałam się pomyśleć "Chwilo, trwaj!" - żeby nie zapeszyć.  

Pierwszy raz nad sensem słów z piosenki Gawlińskiego zastanawiałam się, gdy miałam lat szesnaście i uparcie polowałam na takie "momenty" - w sposób mniej lub bardziej mądry (a raczej zupełnie głupi). Wtedy też naszła mnie refleksja: "Jak żyć? Skoro piękne są tylko chwile, to jak żyć między jedną chwilą a drugą?".

Jedenaście lat później kolejny raz odkryłam Amerykę. W ogóle często zdarza mi się, że "oczywista oczywistość" dociera do mnie nagle, ale z taką mocą, że znów muszę wstrzymać oddech.

Tym razem zadziałał prościutki obrazek, który krąży gdzieś po necie:


I moja chandra, która nie opuszcza mnie od kilku tygodni minęła jak ręką odjął. 

Dopóki mam dwie ręce i dwie nogi...
Dopóki mam otwarty umysł, z którego zawsze mogę zrobić użytek...
Dopóki jestem zdrowa...
Dopóki istnieje mnóstwo ciekawych, inspirujących książek, po które mogę sięgnąć...
Dopóki mam przyjaciół...
Dopóki słuchanie muzyki sprawia, że mam motyle w brzuchu...
Dopóki potrafię śmiać się na cały głos...

... tak długo nie mam prawa czuć się nieszczęśliwą! 

A nawet jeśli którąś z tych rzeczy stracę... to wymyślę inną :)

Dawno, dawno temu stwierdziłam, że nie jest sztuką mieć wiecznego doła i pretensje do wszystkich o wszystko.

Dawno temu zauważyłam, że pielęgnowanie optymizmu jest najlepszym, co możemy zrobić dla siebie i innych. 

Cieszmy się tym, co mamy. 

Polujmy na "chwile", ale doceńmy czas pomiędzy nimi: kiedy możemy napić się ulubionej herbaty z ulubionego kubka, pogłaskać mruczącego kota, upiec 30 muffinek i pęknąć z dumy :)

Zacytuję kolejny raz:

Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest.*

***

A dzisiaj doszła kolejna rzecz. Znowu: obrazek znaleziony w sieci, który sprawił, że umówiłam się z moją najwspanialszą przyjaciółką na wspólne czytanie książek pod stołem... za lat "dziesiąt".

I znowu życie odzyskało właściwie barwy i proporcje :)



* Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę cytować Sylwię Grzeszczak :)

7 komentarzy:

  1. Buziak się cieszy jak człowiek czyta, że komuś lepiej :) Trzeba cieszyć się darmochą i siać optymizm!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, przejście na jasną stronę mocy zajęło mi miesiąc... Ale cieszę się, że w końcu! :)

      Usuń
  2. Dobrze sobie o tym wszystkim przypomnieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, chciałabym nauczyć się optymizmu i błyskawicznego zwalczania dołów, a wręcz niedopuszczania ich do głosu. Zazdroszczę Ci tej Twojej Ani, mnie również przydałaby się taka bratnia dusza :)

    OdpowiedzUsuń