Miewam czasem tzw. przebłyski. Czasem pod wpływem jakiegoś filmu, przypadkowo usłyszanej rozmowy, wpisu na kogoś blogu. Tym razem przebłyskiem okazało się zdanie znalezione w książce Dagmary Skalskiej Pokochaj swoje ciało. Siedziałam na leżaku, piłam kawę, zagryzałam ciastem i nagle... BOOOM!, prawie spadłam z tego leżaka.
Oczywiście, że dla kogoś może brzmieć ono niepozornie, wręcz banalnie. Dla mnie jednak to była TA myśl w TYM momencie.
Oczywiście, że zmiana nie boli.
Mam za sobą całe mnóstwo zmian i kiedy patrzę na nie z perspektywy czasu, wszystkie przyszły i przeszły bezboleśnie.
Tymczasem od dłuższego czasu miałam wrażenie, że stoję w miejscu. I nie powiem, było mi z tym bardzo dobrze. Po tym, co stało się rok temu, jakakolwiek zmiana była ostatnią rzeczą, o której marzyłam (aby nie mówić ogólnikami: rok temu zmarł mój Tata i ostatnie miesiące były czasem, kiedy próbowałam jakoś załatać tę ogromną dziurę, którą po sobie zostawił).
Wydaje mi się, że to nie przypadek, że akurat słowa Dagmary tak mną potrząsnęły - kto zna biografię autorki wie, o czym piszę.
W każdym razie czuję, że zastój mija i wraca życie.
Od września zmieniam pracę.
W październiku zaczynam kolejne studia.
W listopadzie się przeprowadzam, tym razem do własnego mieszkania.
Z dnia na dzień odstawiłam gluten, cukier i (uwaga!) kawę (o tym jeszcze napiszę).
Zaczęłam regularnie ćwiczyć, a dzisiaj pierwszy raz od baaardzo dawno wyszłam na 30 minut marszobiegu.
Tak, zmiany nie bolą. Boli tylko nasz upór, by zachować wszystko po staremu... jednocześnie spodziewając się wspaniałych rezultatów.
PS O tym, ile można zmienić w tydzień, pisałam TUTAJ. I dokładnie pamiętam entuzjazm, jaki mi wtedy towarzyszył :)
Oj, tak. Mnie jest ciężko zrobić ten pierwszy krok.
OdpowiedzUsuńNie tylko Tobie Kochana :)
UsuńGratuluję zmian!
OdpowiedzUsuńNowa praca, nowe studia, nowe miejsce zamieszkania? (czy i zatem nowe miasto?) Umieram z pozytywnej ciekawości. :) Opowiesz nam coś o tym?
Z przyjemnością :)
UsuńPrzeprowadzam się pod Wrocław, w jego drugi koniec, patrząc, gdzie teraz mieszkam i pracuję.
Zmiana mieszkania pociągnęła za sobą zmianę pracy, bo gdybym chciała dojeżdżać do przedszkola, w którym teraz pracuję, dojazdy komunikacją zajęłyby mi dwie godziny w jedną stronę jak nic - bez sensu :)
A studia wynikają z chęci uzupełnienia wiedzy, po polonistyce i pedagogice, czas na terapię pedagogiczną z arteterapią - podyplomowo :)
A co teraz będziesz robiła zawodowo, jeśli można wiedzieć?
UsuńNadal praca z przedszkolakami - tylko w innej placówce :)
UsuńŁał... super, że wszystko zmienia się Ciebie na nowo. Ja tak samo miałam dziurę jak zmarła mi babcia, osoba, u której miałam największe oparcie :/ Pół roku mi zeszło na ogarnięcie się, ale dałam radę. Dalej mam chwile załamki ale zrobiłam sobie wyzwanie, że jak tylko czuję łzy to pompki do załamania ruchu :)i skutkuje :) A mięśnie rosną :D
OdpowiedzUsuńJa również postanowiłam wreszcie intensywnie zadbać o moje zdrowie i ciało. Na dobry początek joga i rower ;-)
OdpowiedzUsuń