- Kiedyś czytałam więcej.
- Ach, kiedyś czytałam naprawdę dużo.
- Nie to co teraz.
Tak, tak, czytanie to nie wyścigi, ale głód czytelniczy pozostawał niezaspokojony. Chciałam więcej nowych książek i nowych autorów, jednocześnie zaś marzyły mi się sentymentalne powroty do tego, co już znam.
W marcu zaimponowałam sama sobie i przeczytałam 12 książek, bez poczucia, że zaniedbałam coś innego. I czuję się z tym cudownie!
Jednym z moich niezbitych życiowych przekonań jest to, że mamy czas na to, na co chcemy go mieć.
Nie przekonują mnie argumenty, że praca, szkoła, rodzina, pranie, sprzątanie, zakupy i tak dalej. Chcesz coś zrobić? Naprawdę chcesz to zrobić? To staniesz na uszach i po prostu to zrobisz.
Ja postanowiłam znaleźć więcej czasu na czytanie. Z bardzo prostego powodu: niewiele jest rzeczy, które kocham bardziej (i niewiele jest rzeczy, z których równie często rezygnuję, bo coś wydaje mi się ważniejsze).
Jak możecie zobaczyć poniżej, w styczniu przeczytałam 6 książek i tyle samo w lutym. - W marcu będzie ich minimum dziesięć - postanowiłam... i udało się!
Jak to się stało, że się udało?
Po pierwsze: kilka razy wstałam o szóstej tylko po to, żeby przez godzinę, zanim zacznę robić cokolwiek innego, beztrosko sobie poczytać. I, co dziwne, nie miałam z tym najmniejszego problemu, bo to zupełnie co innego, niż wstawanie do pracy.
Po drugie: żadnych internetów po 21, chociaż starałam się wyłączać komputer jeszcze wcześniej.
Po trzecie: znalazłam nową motywację do czytania. Pod koniec lutego zapisałam się do Dolnośląskiej Biblioteki Publicznej, a tam trafiłam na przecudowny dział pracy z dziećmi, bardziej znany jako Biblioteka Siedmiu Kontynentów. I nagle okazało się, że wtorkowa wyprawa do biblioteki stała się jednym z najprzyjemniejszych elementów tygodnia :)
Nie wiem, jak będzie mój kwietniowy wynik, nie nastawiam się na żadne bicie rekordów, ale czuję, że powróciłam na dobre czytelnicze ścieżki i świetnie się z tym czuję.
Pytanie za 100 punktów: gdybyście mieli w ciągu dnia jedną godzinę ekstra, na co byście ją przeznaczyli? Ja nie mam najmniejszego problemu z udzieleniem odpowiedzi :)
Ale masz elegancko wyposażoną bibliotekę. W mojej takich cudów nie uraczysz :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś do czytania, może dzięki temu książkowa część blogosfery znów stanie Ci się bliska.
Poważnie zastanawiam się nad reaktywacją mojego pierwszego bloga :)
OdpowiedzUsuńBiblioteka Siedmiu Kontynentów jest cudowna, zaczęłam więcej czytać, by móc do niej chodzić raz w tygodniu :)
Bardzo brakuje mi Twojego pierwszego bloga :)
OdpowiedzUsuńEwa
Mnie również zaczyna go brakować :)
UsuńDla mnie codzienna lektura to już rytuał. Czas przeznaczony na dobrą książkę nigdy nie będzie czasem zmarnowanym :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście! :)
UsuńTylko trzeba ten czas znaleźć :)
Wow :) 12 to super wynik. Mnie się wydaje, że to jest tak że jak czytasz jedną książkę która bardzo Ci się podoba to masz ochotę na następną i jeśli ta następna też jest fajna i następna i następna :) to masz ochotę czytać dalej. Ja ostatnio czytałam książkę jakieś 2 tygodnie bo średnio mi się podobała :/ Ja sobie dałam cel na nowy rok przeczytać tylko 24 książki. Bałam się że nie podołam przeczytać 52 ;) ale może jednak się uda :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ilona
Świetny wynik. Gratulacje i oby tak dalej :) rzeczywiście, jeśli tylko czegoś chcemy, możemy to osiągnąć. Ja założyłam sobie skromnie czytanie 2 książek miesięcznie plus książkę po angielsku i jak na razie idzie mi całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuńA oglądałaś może film "Gwiazd naszych wina"? Bardzo polecam!
OdpowiedzUsuńWow, niezły wynik :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, wszystko zależy od dobrej organizacji czasu :)
OdpowiedzUsuń