Książkę Moniki Zamachowskiej mam już od jakiegoś czasu, więc najwyższa pora o niej krótko napisać. Z góry zaznaczam, że do autorki nie żywię ani sympatii, ani antypatii - a piszę to dlatego, ponieważ kilka razy rzuciły mi się w oczy na portalach plotkarskich zjadliwe artykuły na jej temat... i równie niemiłe komentarze. Po Kuchnię Kobiet sięgnęłam, ponieważ po prostu zauroczył mnie pomysł: połączenie książki kucharskiej z historiami kobiet z rodziny autorki.
Monika Zamachowska do napisania tej książki zaprosiła babcię, mamę, siostry, przyjaciółki. Krótko opowiada o każdej z nich, o tym, jak ich charakter przejawia się w kuchni, co i jak gotowały, jakie były/są ich sprawdzone patenty. Pomysł świetny - powtarzam to jeszcze raz. Z tych opowieści bowiem jasno wynika, że kuchnia nie jest miejscem neutralnym, a potrawy wiele mówią o człowieku.
Pokaż mi, jak gotujesz, a powiem ci kim jesteś - można by rzec. Bardzo fajnie pisze też autorka o tym, jak sama uczyła się gotować... nie mając o tym zielonego pojęcia i jak z opresji ratowały ją programy kulinarne.
Tyle o plusach.
Minusy? Tych również jest kilka. Przede wszystkim malutkie "ale" mam już co do samego doboru bohaterów. Bo jeśli kogoś nigdy nie ciągnęło do kuchni i jako swoje popisowe dania podaje przepis na smażone udka z kurczaka (udka, vegeta,oliwa, posypać, usmażyć) to jednak trochę dziwi mnie obecność tej osoby w książce kulinarnej.
Druga kwestia: zdjęcia. O ile zdjęcia samych potraw są ok, tak zdjęcia autorki... pijącej herbatę na tle biblioteczki albo zagniatającej makaron w ubraniu odpowiednim raczej na niedzielny obiad niż do kuchni, zupełnie do mnie nie trafiają. Są... zimne, sztuczne, zupełnie niepasujące do książki o jedzeniu. To, które mi się spodobało znajduje się na końcu i żałuję, że nie ma więcej takich:
Co do samych przepisów. Część z nich z pewnością wykorzystam (ciasto czekoladowe na paschę, piersi z kurczaka w sosie cytrynowo - orzechowym), część nie, część zaś znałam i wykorzystywałam już wcześniej.
Jak oceniam książkę?
W skali od 1 do 10 daję 5+ - bo ani specjalnie mnie nie zachwyciła, ani też nie rozczarowała.
Macie? Znacie? :)
Więcej o książce - KLIK.
Nie znałam i szczerze powiem, że miałam 30 sek konsternacji ,,Monika Zamachowska? Wygląda jak Richardson'owa'' Najwidoczniej nie śledzę portali plotkarskich ;D Faktycznie, pomysł na książkę fajny, aż ciężko uwierzyć, że coś tak tradycyjnego jest jednocześnie czymś, czego jeszcze wcześniej nie było. Chętnie bym przejrzała ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjrzę tą książkę kiedy będę miała okazję, nie wiedziałam o niej. Pomysł ciekawy, ale pozycji kucharskich mam ostatnio sporo i muszę je przerobić zanim kupię coś nowego:)
OdpowiedzUsuń