Pomysł na ten tekst przyszedł mi do głowy dzisiaj, gdy machałam ramionami razem z Cassey Ho - KLIK.
W którymś momencie w mojej głowie pojawiła się myśl:
a właściwie to skąd będę wiedziała, że nie jestem już początkująca, że wskoczyłam na wyższy poziom ćwiczeniowego zaawansowania?
Do tej pory skupiłam się głównie na tym, żeby ćwiczyć regularnie, ćwiczyć coraz dłużej, ale w żaden sposób nie mierzyłam swoich postępów. I to błąd!
W tej chwili samą siebie oceniam na poziom I w mojej prywatnej skali, nad którą muszę jeszcze popracować :)
Jest to i tak lepiej, niż poziom 0, z którego startowałam kilka miesięcy temu - wtedy po 10 minutach ćwiczeń z np. Mel B dostawałam takiej zadyszki, że kolejne 10 minut dochodziłam do siebie. Teraz jest zdecydowanie lepiej: wolniej się męczę, jestem bardziej wytrzymała, mogę ćwiczyć dłużej.
Co, według mniej samej, powinnam zrobić, abym mogła wskoczyć na poziom 2?
Przez kontuzjowaną nogę mam utrudnione zadanie, ale wymyśliłam sobie, że:
- wykonam szóstkę Weidera - program trwający 42 dni
Bardzo mnie korci to wyzwanie i myślę, że jakiś czas spróbuję z nim zmierzyć.
- będę w stanie zrobić 15-20 normalnych, męskich pompek
Ramiona to moja słaba strona: dosłownie i w przenośni. Dlatego ćwiczę z Cassey, macham hantelkami... ale pompki zrobić nie umiem :)
- zaliczę 50 treningów po 30 i więcej minut bez przerwy dłuższej niż dwa dni.
Niby nic wielkiego, ale dzięki wypisaniom tych trzech punktów, wiem, do czego zmierzam.
Bardzo żałuję, że nie mogę wpisać na listę celów związanych np, z bieganiem czy jazdą na rowerze, ale w tej chwili te aktywności są po prostu nie dla mnie i muszą zaczekać na trzeci lub czwarty poziom wtajemniczenia :)
A Wy? Skąd wiecie, że ćwiczeniowo idziecie w dobrą stronę?
Jakie wyzwania sobie stawiacie?
Weidera robiłam ze 2 lata temu. Schudłam sporo dzięki ćwiczeniom, ale bardzo bolał mnie odcinek szyjny kręgosłupa. Słyszałam, że właśnie z powodu licznych urazów nie każdy może ją wykonywać. Może powinnaś najpierw skonsultować się z jakimś fizjoterapeutą lub poczytać jak wykonywać 6W, aby nie zrobić sobie krzywdy. Ja kiepsko wspominam ten ból:(
OdpowiedzUsuńU mnie powinno być okej: dużo czasu poświęcałam teraz na brzuch i na początku szyja owszem, bolała. Z czasem, tzn. po ok. tygodniu przestałam odczuwać jakikolwiek ból na tym odcinku. Zobaczymy: jak będzie bardzo bolało, to przerwę, nic na siłę :)
OdpowiedzUsuńświetny post! Sama też o tym nie pomyślałam. Ćwiczę już dobrych kilka tygodni, raz lepiej raz gorzej, ale mam poczucie, że nie widać żadnych efektów. No ale, przecież już mam chęć do ćwiczeń, ćwiczę dłużej niż 30 min i chce mi się ćwiczyć, nie zmuszam się tak jak na początku.
OdpowiedzUsuńSama muszę sobie ustalić taką listę celów.
co do A6W to mam złe wspomnienia. po pierwsze strasznie bolał mnie kręgosłup i kark, poradziłam się trenerki fitness i zdecydowanie odradziła mi ćwiczenie A6W. Poza tym początek jest ok, ale w połowie nie dawałam już rady robić tyle powtórzeń. Głównie przez ten kark i kręgosłup. Też Ci radzę jak Kolomanka, byś skonsultowała z kimś te ćwiczenia.
Tak czy siak życzę powodzenia w osiąganiu celów:)
Ustal, to na pewno pomaga :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jak mi pójdzie z A6W. Jeśli nie dam rady, to po prostu przestanę, ale w kwietniu chciałabym zacząć. Fakt, że jak spoglądałam na końcowe dni, to powtórzeń jest mnóstwo... ale w sumie nawet jeśli wytrwam do połowy, to będzie okej :)
6W bardzo obciąża też odcinek lędźwiowy kręgosłupa, więc trzeba uważać, żeby całe plecy zawsze w pełni przywierały do podłoża, inaczej naprawdę można zrobić sobie krzywdę. Ja szybko zarzuciłam te ćwiczenia, bo bolał mnie po nich kręgosłup i po kilku sesjach okazały się mega nudne. Od miesiąca za to regularnie, 3 w tygodniu, chodzę na siłownię. Na początku na bieżni byłam w stanie pokonać ledwo co 2 km i po 10 min dostawałam kolki i zadyszki. Teraz już interwałem robię 7 km i czuję, że kolejne 7 też dałabym radę :).
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award, więcej tutaj: http://100thingsbefore.blogspot.com/2013/03/48.html :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńProste biegowo zwiększam dystanse. Liczba przebiegniętych km miesięcznie, tygodniowo. To takie statystyki które łatwo zobaczyć. Inne ćwieczenia robię od niedawna i w sumie w celu wspomagającym bieganie. Ale np. przy ćwiczeniach z obciążeniem, zwiększanie ciężaru też może być niezłym wskaźnikiem. A tak ogólnie, zdjęcia całej sylwetki w samej bieliźnie. Kiedyś będzie widać różnicę mam nadzieję :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, zapomniałam dodać, że w końcu zrobiłam sobie zdjęcie w bieliźnie, wcześniejsze mam sprzed około 4-5 miesięcy - widać różnicę :)
UsuńNo i dokonałam stosownych pomiarów - teraz mam zamiar patrzeć, jak centymetrów ubywa :)))))