Strony

piątek, 14 września 2012

Jak się motywuję?

Nie chce mi się.
Zrobię to jutro. 
Nie dam rady.
Nie mam siły. 
Chciałabym, ale...
Innym razem.

Znacie to? Znacie na pewno. 

Od kilku miesięcy staram się wyrzucić te słowa ze swojego słownika. Powtarzam sobie, że skoro powiedziałam A, do powiem B (a potem C,D, E... itd.). 

Skoro zaczęłam ćwiczyć i całkiem nieźle mi to wychodzi, to głupio się teraz wycofać, kiedy dużo już osiągnęłam, ale jeszcze mnóstwo frajdy przede mną. 

Skoro zaczęłam się uczyć niemieckiego, to nie wycofam się tylko dlatego, że w czasie, który powinnam poświęcać na naukę, wolę sobie poczytać. 

Skoro staram się wprowadzać zmiany w swoim sposobie odżywiania, skoro czuję się zdecydowanie lepiej, gdy jem częściej, a mniej, to nie zamierzam zmieniać tego tylko dlatego, że w pizzerii MEGA pizza kosztuje tyle, co mała. 

Przyznaję, proces, żeby ruszyć cztery litery zabrał mi kilka miesięcy. Serio! Tyle czasu musiałam toczyć zażartą walkę ze sobą, by zacząć robić to, co teraz sprawia mi ogromną frajdę i z czego jestem dumna. Dzisiaj nie mam pojęcia, na co tyle czekałam, ale widocznie mój proces decyzji zachodzi w tempie ślimaczym. 

Teraz zaś staram się nie myśleć :) Teraz staram się robić. Jest impuls, jest iskra - nie analizuję: działam! I dobrze mi z tym :)



Jak się motywuję? Na własny użytek opracowałam kilka strategii, w większości pewnie znanych, ale dla mnie są one mega skuteczna. A więc:

USTALAM,  CO CHCĘ OSIĄGNĄĆ

To było najtrudniejsze. Miałam np. ogromny problem z tym, żeby zacząć biegać. Zresztą: nie biegam do tej pory :) Owszem: wyszłam kilka razy na bieżnię, ale wyglądało to tak, że co chwila zerkałam na zegarek i patrzyłam, ile do końca. Bez sensu. Po przeprowadzeniu poważnej rozmowy ze sobą ("O co Ci kurnia kobieto chodzi???!!!) stwierdziłam, że bieganie mnie męczy, nie mam z tego frajdy, nie widzę postępów, moja kondycja nie pozwala mi nawet na 10 minut biegu, co było dla mnie deprymujące. 

Wiedziałam i wiem natomiast, że chcę ćwiczyć minimum trzy godziny w tygodniu, że nawet nie tyle zależy mi na tym, żeby schudnąć, co chcę poprawić swoją kondycję, pozbyć się cellulitu, mieć sprawne i elastyczne ciało.
Z racji braku kasy, nie chciałam też wydawać pieniędzy na buty, sprzęt, karnet na siłownię.

Ćwiczenia w domu, z różnymi filmikami, okazało się strzałem w dziesiątkę: ćwiczę Z PRZYJEMNOŚCIĄ ponad trzy godziny tygodniowo, cellulit maleje, talia pięknieje, ja czuję się świetnie, CHCE MI SIĘ ĆWICZYĆ - i o to od początku chodziło! :)

ZAPISUJĘ!!!

Słowo pisane ma ogromną moc! Zapisuję wszystko: począwszy od postanowień tygodniowych, które umieszczam na blogu, przez "przypominajki" w komórce o tym, że mam nałożyć maseczkę, doczytać książkę, poćwiczyć na twisterze. TO POMAGA! 

Nasz umysł na "cudowną" właściwość, że natychmiast zapomina to, co sobie postanowiliśmy, jeśli tylko wie, że będzie nas to kosztowało trochę wysiłku. Jeśli zapiszesz, to pozamiatane. Nie ma wymówek, nie ma, że zapomniałam! Obiecałaś? To dotrzymaj słowa!

"NIE CHCE MI SIĘ" nie jest argumentem

Poza tym: jakie nie chce mi się?
Chcę być szczupła? Chcę!
Chcę być zdrowa? Chcę!
Chcę sobie wpisać z CV :niemiecki średniozaawansowany"? Chcę!
Chcę być mądrzejsza? Chcę!

Jeśli nie robię czegoś tylko dlatego, że "niechcemisie", mimo, iż w danej chwili nie mam nic innego do roboty, to natychmiast sprowadzam się do mentalnego pionu i ROBIĘ! 

PATRZĘ, JAK ROBIĄ TO INNI

Moje cele są proste: ćwiczyć, uczyć się języków, zdrowo się odżywiać, nie marnować czasu, uczyć się nowych rzeczy. Nie ja pierwsza na to wpadłam, nie ja pierwsza idę tą drogą... dlaczego więc nie korzystać z doświadczeń innych? Mary, Kreatywa, Dominika - mogłabym tak wymieniać długo, długo (będzie o tym post!). Te dziewczyny mnie inspirują, dają nowe pomysły, popychają do przodu. 

MYŚLĘ O KONSEKWENCJACH

Tak, układam w głowie czarne scenariusze. Co się stanie, jeśli dziś nie będę ćwiczyć? Prawdopodobnie nie zmotywuję się też jutro...a może i pojutrze. A może moja przerwa potrwa kilka miesięcy? I za kilka miesięcy zacznę znowu, tyle, że będę w punkcie wyjścia... NO WAY! Wierzcie mi, w tym przypadku pisanie czarnych scenariuszy pomaga!

Ciąg dalszy nastąpi! :)

A jakie są Wasze sposoby na motywację :)?

13 komentarzy:

  1. Kilka miesięcy temu (dwa - trzy) ręce mi opadały na myśl o bieganiu i tylko przymierzałam się do ćwiczeń. A potem coś mi się przestawiło i ciężko mi usiedzieć w miejscu i machać nogami, za to nie mogę się doczekać, aż znowu zacznę biegać. Może Ci się też trochę przewróci w tę stronę.
    I ważne jest - dla mnie też, bo mam słabą kondycję - żeby nie zaczynać od razu od biegu, tylko przeplatać go chodzeniem. Tak się zakochałam.

    A jak się motywuję? Poza tym, co wymieniłaś, mówię innym, co chcę zrobić. W ten sposób zobowiązuję się do tego nie tylko przed sobą, ale też przed innymi. I nie tylko ja siebie rozliczam, ale też moi przyjaciele. To pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mi się coś w głowie przestawia, sama widzę, że mogę więcej, niż kilka miesięcy temu i bieganie zaczyna mi się jawić jako całkiem fajne urozmaicenie treningu - tym bardziej, że mój facet zdeklarował się, że będzie biegał ze mną :)

      Ha! Mam tak samo: rozpowiadam na prawo i lewo, co zamierzam, co planuję itd. M.in. w tym celu założyłam tego bloga, jego adres nie jest żadną tajemnicą, mają go moi znajomi, którzy także skrupulatnie mnie rozliczają :) Chociaż i tak najbardziej surowym sędzią jestem ja sama :)

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. dobrze gada, polać jej :D Muszę sama pomyśleć nad takim trybem życia, na pewno byłoby przyjemniej i wydajniej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz, że robisz coś jeszcze? prowadzisz tego bloga! czytałam że osoby które informują innych o swoich planach, mają większe szanse na realizację. bo choć czasem się nie chce, to glupio by było się później wśród tych ludzi pokazać jako ta co odpuściła... tak więc nie przestawaj pisać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem! :) Dlatego też planując sobie tydzień, rozliczam się publicznie z tego, co zrobiłam wcześniej - tutaj, na blogu :) Pomaga!!! Obiecałam sobie, że nie będzie tutaj żadnej ściemy: nie wywiążę się, piszę o tym - działa mega motywująco :)

      Usuń
  4. jak czyta łam notkę, to prawie jakbyś pisała z mojej głowy. wszystko tak samo! i czas, w którym zbierałaś się, żeby zacząć działać wszystko ze sobą ustalając, i Twoje motywacje, i sposób na ćwiczenia (bez pro sprzętu, filmiki w domu zamiast latania na siłownię), i nawet cele mamy podobne : ) więc tym bardziej trzymam kciuki.
    do biegania nie mogę się przekonać dosłownie od lat. po prostu mnie męczy, nudzi i nie daję rady. i teraz tak sobie myślę, że chyba za bardzo się spinałam albo moje ciało było za słabe. postanowiłam sobie, że zacznę na wiosnę (po całej zimie domowo - ćwiczeniowej pracy nad kondycją) i może wtedy już bez mega ciśnienia na odchudzenie się i efekty zacznę czerpać z tego coś więcej. a jak nie, to trudno. jest masa innych aktywności. ważne, żeby nam się chciało, cokolwiek ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epylpaj - ten proces chyba często tak przebiega: najpierw trzeba dojrzeć, a dopiero potem przejść do działania :)

      Bieganie... zaczynałam, przerywałam, znowu zaczynałam... I doszłam do takich wniosków, o jakich piszesz: za dużo od siebie wymagałam na początku, byłam za słaba... Teraz chodzi mi po głowie, żeby spróbować raz jeszcze, tym bardziej, że mam silny doping, ale też myślałam głównie nad wiosną, a okres jesienno - zimowy chciałabym poświęcić na takie ćwiczenia, jak do tej pory :)

      Trzymam kciuki i ślę mnóstwo dobrej energii! :)

      Usuń
  5. genialny tekst, mam nadziję, że da mega kopa dziewczynom i sprawi, że choć na chwilę zastanowią się, nad swoimi celami!
    Bardzo dziekuję za to, że swoim działaniem motywujesz innych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efekty uboczny prowadzenia bloga: motywując siebie, mam nadzieję, motywuję innych :)

      Usuń
    2. Motywujesz! Z Twoich postów bije pozytywna energia jeśli można to tak ująć:)) Czytając to widać Twój optymizm i człowiek aż chce się zabrać do działania zamiast siedzieć na dupie :))

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję! Taki jest cel tych wpisów :) A co najlepsze, na mnie samą też działają :)

      Usuń
  6. Hasło "Nie analizuję - działam!" powinno stać się moim mottem ;) Dzięki za świetny tekst :)

    OdpowiedzUsuń