Shape nie jest pismem, po które sięgam regularnie. Dotychczas, chyba jak większość, kupowałam je wtedy, kiedy do numeru dołączone były płyty z treningami. I o ile z samych płyt dość często korzystam, tak gazetę na ogół przeglądałam pobieżnie, czytając może dwa, góra trzy artykuły. Zmiana nastąpiła we wrześniu: mój wzrok przyciągnęła okładka, która wyglądała jakoś inaczej niż dotychczas. - Coś jest na rzeczy - pomyślałam i kupiłam wrześniowy numer, chociaż sprzedawany był solo.