Gretchen Rubin można kochać lub... przeciwnie. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy, ale mam koleżankę, która po przeczytaniu Projektu Szczęście stwierdziła, że, cytuję, trzeba być naprawdę głupim, żeby zachwycić się banałami, jaki Rubin uważa za przełomowe odkrycia.
No cóż, nie wnikając, jak to świadczy o mojej inteligencji, od około dwóch miesięcy z prawdziwą przyjemnością sięgam po Lepiej! i za każdym razem szczerze a) czuję się mocno zainspirowana, b) żałuję, że to nie ja ją napisałam.